Obiecuję trupa

Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, oglądając zwiastun „Obietnicy” już po jej seansie, to kompletnie bezpodstawne nawiązanie do „Sali samobójców” i internetowego świata. Nowy film Anny Kazejak nie jest ani o oderwaniu od świata na rzecz mediów społecznościowych, ani o licealnej izolacji. Wpisuje się poniekąd w nurt wyznaczony przez „Galerianki” i „Bejbi blues”, jednak z sytuacją zupełnie do nich nie podobną. Co więc „obiecuje” nam Kazejak?

 

Główną bohaterką jest Lila- licealistka, z którą może utożsamić się wiele dziewczyn w jej wieku. Jest dość popularna, zapraszana na imprezy, ale przy tym trochę odstaje od rówieśniczek – nie pali, nie pije, a w wyglądzie stawia na naturalność. Poznajemy ją przed ekranem komputera, kiedy rozmawia ze swoim byłym chłopakiem- Jankiem. Para zerwała po tym jak chłopak zdradził Lilę z koleżanką ze szkoły. Dziewczyna z jednej strony desperacko chce go przy sobie zatrzymać, z drugiej jednak, nie dopuszcza do siebie, karci, aż w końcu wymyśla sposób zemsty i odkupienia jednocześnie. Każe Jankowi pozbyć się „tej drugiej”. Wtedy ich związek będzie mógł dalej istnieć. Ten film nie jest thrillerem ani kryminałem i nie w takich kategoriach powinien być postrzegany. Już ze zwiastuna możemy dowiedzieć się kto kogo zabił i dlaczego. Zagadką pozostaje motywacja głównych bohaterów.

Hipsterski Szczecin

Anna Kazejak pokazuje nam świat współczesnych nastolatków z dobrych domów. Mamy Janka- przystojnego, utalentowanego i chorobliwie kontrolowanego przez matkę. Lilę- opuszczoną przez ojca, który mieszka za granicą, wychowywaną przez matkę i jej dużo młodszego chłopaka. Do tego licealistów, którzy imprezują i flirtują, ale nie w tak radykalny sposób jak choćby we wspomnianej „Sali samobójców”. Co prawda świat przedstawiony w filmie może sprawiać wrażenie przeciągniętego przez filtr Instagrama, ale akurat w tym przypadku działa to na korzyść. Na uwagę zasługują bardzo dobre zdjęcia Klaudiusza Dwulita. Szczecin jeszcze nie wyglądał tak dobrze. Nie sposób zapomnieć rewelacyjnie budującej nastrój muzyki Kristiana Eidnesa Andersena.

Co w środku

 Mocnym punktem „Obietnicy” jest również debiutująca na ekranie Eliza Rycembel w roli Lili. Naturalna, spontaniczna, idealnie wykreowała tę postać. Z drugiej strony to właśnie główna bohaterka daje się poznać najmniej. Kazejak ukazuje całe jej otoczenie- szkołę, znajomych, rodzinę, ale nie pozwala nam wniknąć w psychikę dziewczyny. Nie wiadomo, czy to zabieg celowy czy jeden ze słabszych punktów filmu. Faktem jest, że kiedy już zaczynamy współczuć Lili położenia, w którym się znalazła, ta mówi „Chciałam, żeby umarła, dla takich osób powinna być kara”. I znowu nic nie jest jednoznaczne.

W głowie nastolatki

  Reżyserka, która wcześniej pracowała przy znakomicie ocenianym serialu „Bez tajemnic” i tutaj pokusiła się o psychologiczne charakterystyki bohaterów i pytania o ich relacje. Co więcej, być może niektóre z nich mogą wydawać się infantylne dla dorosłych, w pełni oddadzą nastroje młodzieży. Bo czy lepsza jest kontrolująca i toksyczna, ale tradycyjna rodzina Janka, czy znerwicowana matka Lili i jej dużo młodszy chłopak, który chce dziewczynie zastąpić ojca i- jak sam mówi- jeździ z nią na treningi i odrabia lekcje? Film pokazuje skutki manipulacji drugim człowiekiem, siłę słowa i przywiązania. Konsekwencje sprawdzania własnych możliwości względem drugiej osoby. Szuka odpowiedzi na ile można sobie pozwolić, jak bardzo zranić bez oddźwięku. Są to sprawy, które w nastoletnim świecie odgrywają ogromną rolę.

Nic na siłę

  „Obietnica” spotkała się ze skrajnymi opiniami, zazwyczaj ze strony tych, którzy jej nie widzieli. Jak wspomniałam na początku na niekorzyść działa sam zwiastun. Do słabych punktów zaliczyłabym też plakat promujący film, fanpage prowadzony w stylu „dla gimbazy” i opis producenta. Czyli właściwie nie za dobrze. Ale może właśnie taki film potrzebny jest nastolatkom. Przypomnijmy sobie, co mieliśmy w głowie mając 17 lat. Teraz jest tylko gorzej.

 

Aleksandra Laps

Dodaj komentarz