Reklamy w telewizji, promocja na artykuły spożywcze potrzebne do gotowania i pieczenia ciast, sondaże, ile wydamy na całość przygotowań. Czyżby konsumpcjonizm zdominował najpiękniejsze święta w roku – Wielkanoc?
Ludzie w światęcznym szale nie mają czasu na rozmowę. Jedne z kluczowych pojęć w ich życiu to pieniądze. Czasami sami gubią się w pędzie rzeczywistości. A młodzież? Oni znowu żyją w świecie wirtualnym, który nie ma nic wspólnego z tym, co widzimy za oknem. Czym są albo powinny być święta Wielkanocne? Na to pytanie odpowiedzi udzielają studenci dziennikarstwa i komunikacji społecznej.
– Święta to dla mnie wyjątkowy czas spędzony w rodzinnym gronie. Oczywiście nie może obyć się bez dobrego jedzenia i miłej cioci, która zasypuje mnie pytaniami i wyczerpujących odpowiedzi! – mówi Karolina. Marta z kolei podkreśla magię tego święta, które chwyta ludzi za serca. – Święta to zapach rzeżuchy, atmosfera zadumy podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej, dłonie umazane flamastrami do przyozdabiania jajek. To pieczenie ciast, doprawianie żurku i wyjadanie smakołyków z koszyczka ze święconką. To oczekiwanie na spotkanie z krewnymi, smak wielkanocnej babki i mazurka, snucie planów, jak zaskoczyć domowników z wiadrem wody w Lany Poniedziałek. Akcentuje przede wszystkim to, że Wielkanoc to święto duchowe, metafizyczne. – To okazja, żeby choć na chwilę zwolnić, dostrzec innych ludzi, których tracimy z oczu w życiowym pędzie i obdarzyć ich uśmiechem.
Jednak nie wszyscy wyczekują Wielkanocy. Nie dla wszystkich te dni są wyjątkowe. Zosia reprezentuje zupełnie inne podejście do tego tematu. – Nie czuję tego całego świątecznego klimatu, choć generalnie i tak wydaje mi się, że święta znaczą teraz zupełnie, co innego, niż miały z założenia. Śmieszy mnie całe to widowisko, sobotni poranek, gdy idzie się z koszyczkiem po parę kropelek wody i słowa księdza, których i tak nikt nie słucha. Eleganccy jak nigdy sąsiedzi, znajomi, koleżanki mamy, nielubiany kolega ze szkoły z rodziną, wychowawca z gimnazjum, wszyscy grzecznie sterczą z tymi koszyczkami. Jedne większe, drugie mniejsze. Jedne zakryte haftowanymi serwetkami, inne nie. Zosia zwraca uwagę na to, że święto to stało się komercyjne. Jest to według niej wina ludzi, nas samych. Do kościoła wierni nie idą się modlić, tylko idą, bo wypada. – Dzieci w odświętnych sukieneczkach błąkają się po kościele, brzęcząc kluczami, które dał tata, żeby czymś się zajęły. Starsze panie z natapirowanymi fryzurkami głośno śpiewają, a tuż po wyjściu z kościoła obmawiają kreacje znajomych i ewentualnie jakieś aktualne ploteczki.
Zosia zwraca uwagę także na wielkanocne obrzędy, do których jej zdaniem przywiązujemy zbyt dużą wagę. – Niedzielne śniadanie, znowu jakieś przedstawienie, stół elegancki, udekorowany, jakieś bazie kotki, tulipanki, pachnąca sałatka, wędzona szynka, kawa z mlekiem, jajka, wszędzie jajka. Jakoś to wszystko do mnie nie przemawia, choć mam słabość do malowania jajek, to chyba jedyna rzecz związana ze świętami, jaka sprawia mi jakąś tam radość, o ile mogę tak to nazwać. Myślę, że święta kościelne powinny być obchodzone bardziej duchowo, to znaczy, Wielkanoc to upamiętnienie zmartwychwstania Jezusa, więc co mają do tego pomalowane jajka i zajączki? Zarówno Wielkanoc, jak i Boże Narodzenie kojarzą mi się tylko z komercją i napędzaniem popytu na produkty „świąteczne”.
Ta wypowiedź daje na pewno dużo do myślenia. Stawia obchodzenie świąt w niekorzystnym świetle, ale niestety prawdziwym. Każdy z nas podchodzi do tego inaczej, subiektywnie, lecz wokół znajdują się osoby, które z duchowego przeżycia robią przedstawienie. Ale czy nie jest to chociaż okazja do rozmyślań nad sobą? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam.
Milena GORCZEWSKA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.