Iberyjska przypadłość Sztruksowych, „rozpieprzona” Familia i bezsilne Sztangi

leśny

Hiszpańsko tematyczne porównania zazwyczaj bywają czymś pozytywnym, zwłaszcza wtedy, gdy odrzucamy dialog o bezrobociu. Jeśli już krąg zainteresowań jest wyrazisty i skupia się na futbolu, powoli idzie wpaść w samouwielbienie. Jednak kiedy chodzi o grę Sztruksowych, porównania z La Furia Roja, odnoszą się do przeszłości.

Dwucyfrowa liczba strzałów, przewaga w posiadaniu piłki, wreszcie kadra obfita w ludzi, pozwalająca patrzeć z nadzieją na ławkę rezerwowych. Drużynowe zdjęcie zrobione, jednolite stroje, zgranie i motywacja. Dużo sprzętu, ale jednak trochę za mało talentu.

Jeden celny strzał w pierwszej połowie i obrona Częstochowy w drugiej wystarczyła na Fanatyków Piotra M.. Rzut wolny, potężna bomba Hinza i 1:0. Na nic zdały się ataki Witta i Leśniczaka, piłka nie trafiała tam, gdzie chcieli, porównań z reklamówkami Nike zastosować nie można. Mimo ambitnych prób w drugiej połowie, doświadczeni piłkograje z Debellatio przerwali fatalną serię i zdobyli upragnione trzy punkty.

A Sztruksowi jak Hiszpanie przed 2008 rokiem – zagrali jak nigdy, przegrali jak zawsze.

FPM Pełni Sztruksu – Debellatio 0:1 (Hinz)

Kiedy rozpoczęli Turniej Futsalu od przyjęcia „dyszki” w plecy, wielu (zwłaszcza Sztruksowi) widzieli w nich dostarczycieli punktów. Nic bardziej mylnego, międzynarodowa fantazja Storchevoja, wsparta solidnością pozostałych stosunkowo niezłych grajków przynosi bujny przegląd ofensywnych poczynań w pomeczowych skrótach. Nie to jednak było najważniejsze w meczu ze Sztangami. Jak powszechnie wiadomo, taktyka na Czerwonokrwistych może być tylko jedna. Zatrzymać Jankesa.

I tutaj mamy odpowiedź na wczorajsze wydarzenia przy Młyńskiej i brak worka bramek. Własna karta w FIFA Ultimate dla tego piłkołapa – jak mawia kontrkandydat Jankowskiego do tytułu Króla Strzelców, Lubański Junior, to wystarczający powód dość sensacyjnego wyniku. Do tego gole Znajewskiego oraz Skrzecza i pierwszoroczniacy stają się powoli pewniakiem do udziału w fazie play-off.

A Jankowski? Całkowicie się go zatrzymać nie da, dwunastą bramkę w Turnieju zdobył z uśmiechem na ustach.

Międzynarodowi KS Sztangi 2:1 (Znajewski, Skrzecz – Jankowski)

Meczem podwyższonego ryzyka, nie bez kozery nazywano pojedynek Pijanego Mistrza Zbyszka z FC Hollywood. Obrońca tytułu, kontra główny faworyt. O bilety łatwo nie było. Dla tych, którzy znaleźli miejsce w pierwszym rzędzie emocje zaczęły się szybciej niż otwarto meczowy protokół.

Nieuznana bramka Lubana podsyciła emocje i mimo że technologia goal line zawiodła, Los Blancos rzucili się jeszcze chętniej do ataku. Żeby było śmieszniej, umiejętności pokazał były już sędzia zawodów – Krzysztof Wyszyński. Do bramki trafił także uchodźca z pomarańczowej rewolucji, Nalepa i faworyci odhaczyli swój obowiązek. Hollywoodzkiej formy ciąg dalszy.

FC Hollywood – Pijany Zbyszek 2:0 (Nalepa, Wyszyński)

Na deser, przy Młyńskiej pokazali się zawodnicy Młodych Karpi i BGC Familii. Karpie pragnący zerwać z łatką leszczy po porażkach z Hollywood i Łowcami Mamusiek pałali zemstą marząc o zdobyciu tytułu głównego dania nie tylko na wigilijnym stole.

Jako że życiowy parkiet bywa śliski, a i łazarski rejon kolorowy nie bywa, przed trzecioroczniakami z diksu, stało nie lada wyzwanie. Kołowrotkowy system defensywny, wystarczał na większość okrytych różem bohaterów, jednak jeden z nich przedzierał się przez obronę BGC w iście mistrzowskim stylu.

„Grał jak popieprzony”, „Rozpieprzył rywala”, to tylko kilka z najprostszych opisów przebiegu spotkania. Hat-trick hero, jest tylko jeden, i przyniósł Karpiom trzy punkty. Dla młokosów dwa razy trafił Olejniczak, lecz to było za mało, by zdobyć jakiekolwiek punkty.

Młode Karpie – BGC Familia 3:2 (Pieprz 3, – Olejniczak 2)

                                                                                                                           

ML

Dodaj komentarz