Święta, święta i po świętach – słysząc podobne powiedzenia z ust znajomych, wspominamy jak spędziliśmy kilka ostatnich, w tym świątecznych, dni. Spoglądamy na zdjęcia wykonane w tym roku, porównujemy ten czas z poprzednimi latami i zadajemy sobie pytanie: czy święty Mikołaj zamienił w końcu sanie na ciężarówkę pełną wiadomego napoju?
Święta Bożego Narodzenia jawią się w tradycji chrześcijańskiej jako okres radości. Oto podczas tych kilku dni wolnych od pracy rodziny spotykają się i spędzają czas razem, czy to zasiadając do wigilii przed stołem, zastawionym przysmakami, czy też odwiedzając znajomych i przyjaciół. Ale jak szczery jest wszechobecnie towarzyszący nam duch świąt? Czy faktycznie oczekujemy na czas spędzony z rodziną, otuleni ciepłem migających choinkowych światełek wśród śniegu, czy raczej czaimy się na to, co znajduje się pod ową choinką: nowe smartfony, konsole do gier i inne prezenty? Czy nadal możemy pozwolić sobie na szczere spędzanie świąt, czy może raczej daliśmy się złapać świątecznej gorączce, którą tak popularnie rozsiewają centra handlowe?
Nie oszukujmy się, dla producentów wszelakiego sprzętu elektronicznego, odzieży czy zabawek święta Bożego Narodzenia to świetny biznes. Od początku grudnia można uświadczyć agresywniejsze nadawanie reklam dla najmłodszych: z lalkami, które siusiają na zawołanie, z przeróżnymi torami wyścigowymi dla chłopców – dzieci to niezwykła siła konsumpcyjna, która dzięki świetnie opanowanej umiejętności błagalnego wzroku skierowanego w rodzica, napełnia kieszenie wcześniej wspomnianym korporacjom. Reklamy nie mają jednak działać tylko na dzieci, ale także na dorosłych. Zdecydowana większość z nich zawierała albo znajomego pana z białą brodą, albo przynajmniej kilka elementów świątecznych – choinki, śnieżek za oknem czy rodzinę przy kominku. Ci domownicy posiadali oczywiście całą masę ciekawych urządzeń. Ojciec sprawdzał swój nowy tablet ze świątecznej oferty, syn surfował w Internecie na świątecznej szybkości, a mama miksowała składniki na ciasto mikserem kupionym, rzecz jasna, dzięki gwiazdkowej promocji. Punkt, do którego zmierzam jest oczywisty, i na pewno nie odkryję tutaj przed nikim Ameryki, ale święta jasno i wyraźnie uległy komercjalizacji.
Społeczeństwo oglądając podobne reklamy wiąże radość świąt, tylko i wyłącznie, z posiadaniem określonych dóbr. O ile nie ma nic złego w samej idei kupna prezentu i sprawienia komuś radości, to nie powinno się traktować tego jako rzeczy najważniejszej, tymczasem w sklepach przed gwiazdką panuje istna gorączka zakupowa. Co poniektórzy przedstawiciele społeczeństwa chorują na tę przypadłość tak mocno, że potrafią biec przez cały sklep i kłaść się na lodówkach, aby zdobyć karpia na wigilijny stół, w promocyjnej cenie oczywiście.
Czy zatem tradycyjny obraz świąt, rodziny zgromadzonej przy stole, w wigilijny wieczór zostanie wkrótce zastąpiony? Czy model konsumpcyjny, skupiony wyłącznie na kupowaniu i dostawaniu prezentów będzie wiódł prym wśród przyszłych pokoleń? Czy dzieci w przedszkolach będą coraz częściej dowiadywały się od ich rówieśników, że rodzice nie przygotowują w domu świątecznych potraw, tylko zamawiają gotowe platery? Praktyka ta, wbrew pozorom, nie jest wcale tak rzadka, jak mogłoby się wydawać.
Jakkolwiek powyższa koncepcja by nie brzmiała, jest to na szczęście wizja daleka od rzeczywistości. Pomimo szału kupowania prezentów i komercyjnego bakcyla, rodzinne i uroczyste święta nie znikną z pola widzenia, a większość rodzin nadal najbardziej ceni sobie atmosferę i kontakt z bliskimi. Dobrze jednak jest pamiętać o tym, że czasy się zmieniają i warto czasem zastanowić się jak spędziliśmy tegoroczne święta. Niewykluczone, że po namyśle dołączymy do noworocznych postanowień jeszcze jedno.
Dawid KROLL
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.