Słodkie, świąteczne lenistwo wraz z minionym rokiem stało się przeszłością. Rozpoczynamy nowy etap zmagań, między innymi z sesją, czyli tak naprawdę z nami samymi. Czy jest lepszy bodziec do zmian niż nowe, niezmarnowane 365 dni?
Właściwie zmiany można wprowadzać w każdym czasie, niekoniecznie muszą być związane z pierwszym dniem stycznia. Jednak według badań i wszelakich obserwacji jest to najdogodniejszy okres. Składa się na to wiele czynników. W końcu grudnia mamy więcej czasu na przemyślenia. Dochodzimy wówczas do różnorakich wniosków przy okazji podsumowania roku. Wtedy właśnie zdajemy sobie sprawę z popełnionych błędów, niedociągnięć, zaniedbań. Pełni gotowości do działania, z chęcią poprawy zamierzamy wkroczyć w kolejny rok. Powtarzamy sobie: „Od nowego roku już na pewno zrobię (to, czy tamto)!”, „W tym roku będzie inaczej!” etc. I to nie tylko my, studenci, Polacy czy Europejczycy.
Nadzieje związane z magicznym noworocznym czasem żywi chyba każdy mieszkaniec globu posiadający kalendarz. Jakikolwiek by on nie był. Tymczasem skupmy się na tym gregoriańskim i na rodakach. Statystyki wprawiają w przygnębienie. Polska ma słomiany zapał, jeśli chodzi o postanowienie wdrażania reform. I co bardziej zasmucające – nie zmienia się w tej kwestii nic. Mniej niż 10 proc. Polaków realizuje całkowicie swoje plany. Im bliżej lutego, tym szybciej wyparowuje nasz entuzjazm i motywacja. Zazwyczaj tłumaczymy to brakiem czasu. Tempo współczesnego świata nie pozwala nam na realizację noworocznej rewolucji. Ot, taka sytuacja. Świat światem, ale czasem można zarządzać. Nie wymagane jest do tego żadne wyższe wykształcenie czy doświadczenie kierownicze. Kłania nam się organizacja.
Non-profit?
Z pewnością nie! Bo o zysk tutaj chodzi. Rozsądna organizacja i zdrowe podejście do sprawy zwiększają szanse na powodzenie. To przecież oczywiste, ale zbyt często zapominane. Co mam na myśli, mówiąc o zdrowiu i rozsądku? Plan możliwy do wykonania. Nie da się bez uprzednich treningów przebiec maratonu. Można podjąć próbę, ale niepowodzenie prawdopodobnie nas rozczaruje. Zaskoczyć może już mniej, to zależy od nastawienia. Ale nie odrywajmy się od rzeczywistości. Każdy poradnik wskazuje na podstawową cechę, jaką winny posiadać nasze postanowienia. Muszą dążyć do maksimum, a nie od niego się zaczynać. Na początek mały cel. Taki motywuje bardziej niż odległe, mgliste 42125m. I co najistotniejsze, pomaga osiągnąć sukces. Jeśli nie w całości, bo przykładowo zabraknie nam silnej woli (o niej za chwilę), to w połowie czy jakiejkolwiek innej części. Chyba lepszy rydz, niż nic?
Mityczny brak
Badania (Stanford University) obalają mit, jakoby brak silnej woli był przyczyną naszych niepowodzeń. Otóż wola jest jak mięsień, który można ćwiczyć. Im częściej udaje nam się nie ulegać pokusie, np. papierosowi podczas rzucania palenia, tym silniejsza jest nasza wola. Wówczas w nas samych wzrasta poczucie jej siły. No, ale jak to z ćwiczeniami siłowymi, nie można się przeforsować. I w tym miejscu wracamy do wspomnianych już wniosków, iż chęć osiągnięcia ambitnych, ogromnych efektów w krótkim czasie spełznie na niczym.
Napęd na motywatory
Co nas motywuje? Kwestia indywidualna. Bardzo często jednak są to inni. Jesteśmy istotami społecznymi i w dużej mierze otoczenie ma na nas wpływ. Przykładem może być fala zapoczątkowana przez znaną wszystkim, Ewę Chodakowską. Nakręceni przez media, także te społecznościowe, podjęliśmy wyzwanie. No nie wszyscy podjęli… Co być może było lepszym wyjściem niż porzucenie postanowienia. Gdyby pani Chodakowska o tym wiedziała, na pewno byłoby jej przykro. Każdego dnia stara się być inspiracją dla tysięcy (jeśli nie milionów) Polek i Polaków. Nie tylko współczesna królowa polskiego fitnessu nas motywuje. To także nasi znajomi. W erze smartfonów coraz popularniejsze stają się wszelkie aplikacje, dzięki którym możemy chwalić się wszystkim. My widzimy innych, oni nas i dzięki temu, to nas napędza do wzajemnego „przebijania się”. Dla sportowców z pomocą przychodzą takie aplikacje jak np. Endomondo. Jeszcze lepszym sposobem jest opcja treningowego kompana. Ponoć daje większego kopa niż kilku wirtualnych.
Wspomagacze
Jest ich masa. Są to odżywki, poradniki, specjalistyczny sprzęt, trenerzy personalni. Pomocne okazują się też rady innych. Internauci służą wskazówkami na wielu forach. Opisują swoje metody i doświadczenia, polecają konkretne środki, wspomagające osiągnięcie celu. Wystarczy poszukać. Wujek Google daje nieograniczone możliwości. Na pewno gdzieś na świecie jest ktoś, kto miał lub ma taki sam cel jak my. Nawet jeśli jest nietuzinkowy.
Rzeka narzekań
O postanowieniach noworocznych można by napisać książkę. Sporo osób już na to wpadło, dlatego nie będę powielać tematu i zainteresowanych odsyłam do dowolnie wybranej przez siebie lektury. Kto ma ochotę podzielić się swoimi ambicjami na 2015 rok, może zajrzeć na stronę www.postanowienianoworoczne.pl .Tam można wybierać najlepsze postanowienia czy też głosować na to, które pokrywa się z naszym własnym. Byle na głosowaniu i planowaniu nie poprzestać. Wiara ponoć czyni cuda, ale one tak rzadko się zdarzają. Czas zabrać się do pracy, bo rok już się rozpoczął. A jak śpiewa Sylwia Grzeszczak, „Kolejny dzień przynosi nam nowe szanse”. Sprawmy, by nie skończył się jak zawsze, i nie popełniajmy błędów, o których wspomina wokalistka. Powodzenia. Oby w grudniu, przy świątecznym stole, nie było mowy o porażkach, a o samych sukcesach.
Kinga STEFANIAK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.