Polska jako państwo powstałe po rozpadzie ZSRR…

Czyżby odrobina samokrytyki? Ze strony wpolityce.pl

Czyżby odrobina samokrytyki? Ze strony wpolityce.pl

21 lutego 2015 roku w kultowym teleturnieju „Familiada” na TVP2 zobaczyliśmy efekty szkolnictwa wyższego w Polsce w XXI wieku. Dzień później efekt ten dobitnie wzmocniono. Pozostaje zawołać o pomstę do nieba i gorzko zapytać: czy można było uniknąć tej tragedii? Gdzie byli rodzice?

Oczywiście absurd tytułu mojego tekstu ma charakter wtórny w stosunku do wyczynów beztroskiej grupy studentów dziennikarstwa, którzy w „Familiadzie” dokonali efektownego „samozaorania”. Jest to zatem swoiste zapożyczenie.

Przyjęło się w naszym społeczeństwie, że jak ktoś jest słaby z matematyki, to ewidentnie jest humanistą. Przyjęło się też, że trzeba „mieć magistra”, bo to dobrze wygląda i brzmi. No i wszyscy humaniści ruszyli ku tytułowi ongiś szanowanemu, a dziś powszechnemu jak rzeżączka w kręgach arystokracji francuskiej w XVIII wieku. Odpowiednią strategię przyjęły też uczelnie wyższe proporcjonalnie do potencjału „,masy humanistycznej”. Obniżono progi punktowe przy rekrutacji na studia humanistyczne, a w zasadzie na niektórych kierunkach jakiekolwiek bariery zlikwidowano.

Nie ma najmniejszego sensu rozrywanie szat i lamentowanie nad tym edukacyjnym procederem. Skoro popyt „na magistra” był tak duży, to zgodnie z DNA gospodarki rynkowej  dostosowała się do niego podaż. Wszystko byłoby w porządku, gdyby rzeczywiście uczelnie wyższe działały w warunkach gospodarki rynkowej, a niestety tak nie jest. Istnieją bowiem w RP „darmowe studia” (przypominam, że darmowy jest tylko sklep na Wildzie po godzinie 23:00 – MZ). W szkolnictwie wyższym mamy socjalizm pełną gębą i to z ludzką gębą. Ta ludzka gęba wygląda właśnie tak, że słabi z matematyki idą robić darmowo magistra, a to, że nie wiedzą, że Ameryka Południowa nie jest państwem jest nieważnym szczegółem.

Przy okazji dzielni uczestnicy „Familiady” skompromitowali innych studentów danego kierunku, bo przecież w Polsce wszystkie patologie są z radością generalizowane. Jak zatem wpłynąć na tego typu „studentów”, aby wybrali sobie pożyteczniejsze zajęcie nieobciążające budżetu państwa? Otóż studia powinny być odpłatne (z pewnymi odstępstwami na rzecz biednych, ale zdolnych). Ktoś zapyta, skąd wziąć na to pieniądze. Odpowiem: ograniczając i likwidując większość nieefektywnych podatków. Oczywiście to temat na odrębne elaboraty i duży skrót myślowy z mojej strony, ale skoro jednak obecne podatki mają gwarantować „darmową” opiekę zdrowotną o jakże kompleksowym charakterze, a w rzeczywistości NFZ refunduje leczenie jedynek i dwójek oraz leczenie w IV stadium raka, no i oczywiście podatki gwarantują też darmowe studia dziennikarskie, po których absolwenci twierdzą, że Polska, Czechy i Słowacja powstały po rozpadzie ZSRR, to sami chyba widzicie, jak sensowne i celowe są obecne daniny.

Mikołaj ZAJĄCZKOWSKI

Dodaj komentarz