Siedem porażek w dwunastu meczach i szesnasta pozycja w tabeli Premier League. Nie, ten artykuł nie będzie poświęcony któremuś z beniaminków czy WBA. Mowa bowiem o najlepszej drużynie ubiegłego sezonu – Chelsea. Internet wrze, a społeczeństwo ma niespotykane pole do szyderstw. Przegrywa przecież ten, który zawsze ma rację, jest „The Special One” i z łatwością wytyka błędy innym. Teraz sam dostaje pstryczek w uniesiony wysoko nos.
Jose Mourinho staje przed zaliczeniem sprawdzianu, do którego nie miał okazji się przygotować. Nigdy dotąd nie musiał wyciągać drużyny z kryzysu. Co więcej, w żadnym sezonie nie przegrał w lidze siedmiu spotkań, a teraz, po zaledwie 12 kolejkach, zespół z Londynu właśnie tyle ma na koncie.
Jaka jest w tym wina samego Jose? – zastanawia się w swoim gabinecie coraz bardziej poirytowany Roman Abramowicz. Od czasu, gdy wprowadził się na Stamford Bridge, klub nigdy nie przegrał trzech spotkań z rzędu.
Co stoi za niepowodzeniami drużyny, która pół roku temu cieszyła się z mistrzostwa Anglii?
Spali w wakacje
Po pierwsze, przespane okno transferowe. Karuzela kręciła się w najlepsze przez dobre dwa miesiące, ale działacze Chelsea wcale nie mieli ochoty wsiąść i bawić się z innymi. Sprowadzono zaledwie czterech piłkarzy – Falcao, Pedro, Babę Rahmana i Begovicia. Kolumbijczyka wskrzesić się nie udało, Pedro po niezłym początku dostosował się do poziomu reszty kolegów, a kontuzja pierwszego bramkarza spowodowała, że Bośniak w ogóle podniósł się z ławki rezerwowych. Trudno ocenić sprowadzenie młodego obrońcy. Wymagano od niego mniej niż od pozostałych, a i szans do zaprezentowania się nie miał zbyt wielu.
Zmiana w przygotowaniach
Po drugie, Mourinho zdecydował o skróceniu i zintensyfikowaniu okresu przygotowawczego. Piłkarze mieli przedłużone wakacje o tydzień i kilkukrotnie niższą formę na starcie rozgrywek. Patrząc na regres, jaki zanotowali kluczowi w poprzednim sezonie piłkarze, można przecierać oczy ze zdumienia. Najlepszy piłkarz tamtych rozgrywek ani razu nie trafił do siatki rywala i coraz częściej można go zobaczyć na ławce rezerwowych. Przypadek Hazarda nie jest jedynym. Fabregas, sypiący poprzednio asystami jak z rękawa, wydaje się grać w koszulce na naramkach.
Konflikty
Zawiodła też zespołowa solidarność i poczucie jedności – tak ważne w trudnych chwilach. Nawiązuję do zwolnienia Evy Carneiro. Spawa, choć początkowo skutecznie zagłuszała kolejne wpadki drużyny, odeszła w cień, ale jej finał prawdopodobnie będzie miał miejsce w sądzie. Niesmak pozostaje.
Nie pomaga też sam Mourinho. Można odnieść wrażenie, że stosowany przez niego syndrom „oblężonej twierdzy” przestaje przynosić efekty. Kłócenie się ze wszystkimi i wbijanie kolejnych szpilek arbitrom i kolegom po fachu już nie działa. Portfel Portugalczyka schudł już w bieżącej kampanii aż o 90 tysięcy funtów – to kara, jaką trzeba było zapłacić za krótką wycieczkę do pokoju sędziów w przerwie meczu z Liverpoolem. O ile domowy budżet Jose nie powinien na tym specjalnie ucierpieć, o tyle jego zespół już tak. W przegranym ze Stoke meczu piłkarze musieli radzić sobie bez Mourinho na ławce. Wymieniać można dalej, ale całość sprowadza się do jednego wniosku – w tym sezonie nie wychodzi nic.
Szczęście sprzyja lepszym
Starając się być obiektywnym trzeba wspomnieć o szczęściu. O zwykłym szczęściu. Tym, które sprzyja lepszym, bądź głupim – wedle opinii. Bo przecież piłka mogła lecieć kilka centymetrów w prawo, korzystniej odbić się od słupka, a i przeciwnikom nie każda akcja musi wychodzić. Sędziowie, choć często bywają wytłumaczeniem własnych słabości, także mogli kilka razy podjąć lepsze decyzje. Gdyby wiatr sprzyjał, „The Blues” pewnie mieliby kilka punktów więcej i spokojniejszą sytuację w lidze, jednak zawierzanie swojego bytu szczęściu to szalenie ryzykowna inwestycja. Wiedzą już o tym w zachodnim Londynie.
Co dalej?
Na Stamford Bridge został wzniecony pożar. Czy podpalacz może przeobrazić się w strażaka? Może lepiej poszukać do tej pracy kogoś innego? Chętnych nie zabraknie. Doświadczenie w opanowywaniu gorących sytuacji w Madrycie nabył Carlo Ancelotti. Trzeba ratować sezon, a czas ucieka. To, co przemawia za Jose Mourinho, to poparcie fanów. Wciąż słychać na stadionie chwalebne pieśni na jego cześć. Choć samego Jose zabrakło na Britannia Stadium, to fani postarali się, aby choć duchem pozostał z drużyną. Przygotowali ogromny transparent i maski z podobizną Portugalczyka. Roman Abramowicz, zwalniając Mourinho, nie dość, że narazi się fanom, to jeszcze obciąży kasę klubu czekiem opiewającym na 50 milionów. To kwota, jaką oligarcha musi wypłacić „The Special One” w przypadku dymisji.
A Mourinho? Poradzi sobie. To cały czas znakomity trener, fantastyczny strateg, który po tej wyczerpującej lekcji będzie jeszcze lepszy w tym, co robi. Jest jedną z najinteligentniejszych osób w futbolu. Wyciągnie wnioski i zakładając, że porażki uczą nas najwięcej, wróci jeszcze silniejszy. Nie sądzę, by diametralnie zmienił swoje metody. Za dużo wygrał, aby w siebie zwątpić. Jednak 16 miejsce w lidze i 7 porażek na koncie sprawi, że przestanie potykać się o własne ego. Wtedy ponownie zawędruje na szczyt. Który klub na tym skorzysta? Rozwiązanie zagadki wydaje się być bliższe niż myślimy.
Dawid SZYMCZAK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.