Nie mam już właściwie pojęcia, jakie konkretnie skojarzenia budzi we współczesnym człowieku słowo religijność. Za najbardziej jednak archetypiczną oraz, jak sądzę, pożądaną asocjację, można uznać szeroko pojętą koncepcję dobra, a zatem empatię, współczucie czy też wyrozumiałość wraz z mrowiem pokrewnych cech, powszechnie przypisywanych istotom ponadprzeciętnie uduchowionym.
Skupiająca się na trwałych wartościach wiara winna przecież zapewniać schronienie przed powierzchownymi sądami, pochopnymi ocenami cudzego postępowania oraz koncentrować umysł na kwestiach, które ważne pozostają nawet po zerwaniu iluzorycznej powłoki rzeczywistości, przejawiającej niekwestionowaną skłonność do przerostu formy nad treścią. Kulturowe zadanie świątyń, polegające na propagowaniu altruistycznych oraz szlachetnych wzorców zachowań, przybierało na przestrzeni dziejów różnorakie formy, zostało poddane zarówno ewolucji jak i obszernej dyskusji, niepozbawionej kontrowersji.
Szkiełkiem mędrca
Nieuniknionym, choć nieczęstym uczestnikiem światopoglądowej debaty nad rolą religii w kształtowaniu osobowości jednostki, stał się także obóz naukowców. Usiłując rozłożyć transcendencję na podstawowe wskaźniki oraz korelacje zespół badaczy z uniwersytetu w Chicago dokonał ostatnio obserwacji zastanawiającej a jednocześnie niepokojąco sprzecznej z opisaną powyżej stereotypową konwencją postrzegania przywiązania do prawd wiary.
Eksperyment
Przyjrzano się środowisku rodzinnemu dzieci w przedziale wiekowym 5-12 lat. Chciano porównać poziom altruizmu między osobami, które odebrały wychowanie silnie nacechowane naukami kościoła (brane pod uwagę wyznania to chrześcijaństwo oraz islam), a jednostkami pozbawionymi wpływu jakiejkolwiek wiary na ich rozwój. Następnie rzeczony altruizm zoperacjonalizowano na dwóch wymiarach: woli dzielenia się z innymi oraz tendencji do surowego oceniania cudzej moralności.
Wbrew zdroworozsądkowym przypuszczeniom, to religijne domy okazały się otoczeniem mniej sprzyjającym kulturze dzielenia się dobrami i wyrozumiałości wobec działań drugiego człowieka niż ateistyczne familie. Dzieci, którym wpojono paradygmaty wiary dużo chętniej wydawały sądy na temat wątpliwej etyki postępowania rówieśników, częściej też domagały się dla nich kary.
Zaskakujący rezultat
Przytoczony eksperyment nie pozostaje ewenementem, a jego rezultaty wpasowują się w obserwacje poczynione podczas rozmaitych, utrzymanych w podobnej konwencji badań, co dodatkowo wzmaga konieczność pochylenia się nad otrzymanymi wynikami, także w kontekście przemian powyborczych, których aktualnie doświadczamy.
Religijność upubliczniona
Determinacja rodzimych polityków pewnych szczególnych frakcji, nakierowana na dokumentne prześwietlenie oraz skrupulatną ocenę sumień narodu, zwykle podszywa się przecież argumentacją jawnie religijną, a godna podziwu zajadłość zdaje się potwierdzać wnioski naukowców także poza sterylnymi warunkami laboratoryjnymi. Przyznanie prawa do odrębnego, własnego zdania, podobnie jak akceptacja szansy np. na poczęcie metodami pozaustrojowymi czy aborcję przychodzi niezmiernie trudno osobom, które dawno uznały, że posiadły onegdaj wiedzę pewną, wiedzę zezwalającą na rozpatrywanie świata przez pryzmat prostych aksjomatów oraz gotowych szablonów, gdyż ów sposób radzenia sobie z rzeczywistością uznają za nie tyle łatwiejszy, co ba, szlachetniejszy oraz właściwszy.
Nie zawsze tak łatwo
Jakkolwiek komfortowa, koncepcja doskonale uporządkowanego i poddającego się jednoznacznej klasyfikacji świata nie może niestety zostać nader często utrzymana w obliczu nieuniknionej złożoności zachodzących współcześnie procesów. Sądzenie w takich warunkach nastręcza szczególnych problemów, a świadomość mnogości perspektyw o niewykluczającym się statusie etycznym stanowi dziś raczej atut umysłu aniżeli jego mankament. Czy zatem wieści z uniwersyteckich gmachów winny skłonić do refleksji tych, którzy wciąż nie potrafią dostrzec potencjalnych zagrożeń dla podtrzymania dogmatów?
Trudniej, lecz świadomie
Z pewnością zdecydowanie trudniej realizować szczytne idee w rodzaju dobra czy miłości bliźniego, nie odwołując się do jasnych kryteriów kary i nagrody, jakich dostarczają wszelkie święte księgi, niemniej jednak zdobywszy się na ów wysiłek, szansa by został on zwieńczony szczerym sukcesem wydaje się rosnąć. Pisali o tym zresztą już egzystencjaliści, zauważając wielką odpowiedzialność spoczywającą na barkach człowieka, który pragnie zachować przyzwoitość bez odwołań do obrazowej motywacji w postaci ognia piekielnego oraz innego transcendentalnego kija czy marchewki. Wypracowana świadomie postawa wyrozumiałości oraz empatii ma bowiem szanse uautentycznić się, albowiem jej źródło tkwi w woli jednostki, nie wynika zaś z lęku albo interesowności.
Wybór
Wspominane przeze mnie badania zdają się przychylać do powyższych obserwacji filozoficznych, stanowią również idealny przyczynek do rozważań na temat hipokryzji, a także pozorności motywów ludzkich działań. Oczywiście, jak każde wyniki eksperymentu, są one zgeneralizowane, uśrednione i nie noszą znamion klasycznie rozumianej prawdy. O czymś jednak świadczą, lecz by w ogóle próbować dociec owej istoty rzeczy, warto porzucić na moment odruch szybkiego wartościowania zjawisk oraz nawyk domagania się prostych, aksjomatycznych odpowiedzi i zwrócić uwagę na niuanse konkretnych historii.
Aleksandra KLASA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.