Nie jest zwyczajną malarką. Jest silną i zdeterminowaną kobietą jak żadna inna. Posiada złożoną osobowość, której życiorys pozwala na napisanie wielu scenariuszy filmów. Nie sposób przedstawić ją w kilku zdaniach. Niemożliwe jest dokładne przedstawienie jej historii w jednym artykule. Nie można wybrać z jej dorobku jednego obrazu, uznając go za najlepszy. Dlaczego? Bo to jest Frida Kahlo.
Nigdy nie byłam znawczynią malarstwa, ale być może usłyszałam o niej wcześniej. Nie pamiętam. Niedawno dane mi było trafić na portrety pani o krzaczastych brwiach. A dokładnie jednej brwi i na dodatek z wąsem. W obecnych czasach nie zostałaby miss, ale do dziś jej wizerunek przyciąga uwagę większą, niż widok współczesnych piękności. Przykuwa spojrzenie i pozostaje na długo w pamięci. Z pewnością nie jestem jedyna i więcej osób nie miały z nią styczności. Nigdy nie jest za późno na poznanie talentu Fridy. Kogo nie fascynuje malarstwo i nie zechce zgłębiać sztuki, może skoncentrować się na tym, co się za nią kryje. Obrazy połączone z życiorysem Kahlo przenikają się, jednak obie rzeczy są na tyle ciekawe, że można je rozdzielić i rozpatrywać osobno.
Dziecko rewolucji
Magdalena Carmen Frieda Kahlo y Calderón urodziła się w lipcu 1907 roku. Jako rok urodzenia podawała 1910, bo wtedy miała miejsce meksykańska rewolucja, a ona chciała, aby z tym wydarzeniem utożsamiać jej narodziny. Była bardzo psotną dziewczynką, a mimo tego ulubienicą ojca. Między innymi z powodu jego pochodzenia była prześladowana w szkole. Ojciec, Guillermo Kahlo był Żydem niemieckiego pochodzenia. Po przyjeździe do Meksyku zmienił imię, jednak jego charakterystyczny akcent pozostał. Przed rewolucją nie wywoływał swoim pochodzeniem krytyki. Po dokonanych zmianach, wszyscy obcokrajowcy byli postrzegani jako złodzieje i wrogowie narodu. Frida, chcąca uchodzić za stuprocentową meksykankę, musiała bronić się przed atakami rówieśniczek. Dodatkowym powodem do szyderstw było jej kalectwo – deformacja nogi w wyniku polio, na które zachorowała w wieku sześciu lat.
Dzielna dziewczynka radziła sobie z wyzwiskami, a w dodatku broniła młodszej o jedenaście miesięcy siostry, Cristiny. Była odważna, nie bała się kary. Śmiało pozwalała sobie na zuchwalstwo nawet w obecności nauczycielki. Poza trudnościami w szkole, trudna sytuacja panowała również w rodzinnym domu Fridy. Relacje między rodzicami nie przypominały wzorowego, kochającego się małżeństwa. Matka była zagorzałą katoliczką, ojciec zaś ateistą. Oboje mieli za sobą trudne doświadczenia i chyba nie do końca tę parę połączyła miłość. Matka nie była w stosunku do Fridy tak wyrozumiała jak ojciec. Dziewczyna wiedziała, że w dużej mierze to ona ponosi winę za jej zachowanie. Mimo to, nie potrafiła tak jak Cristina, zwracać się do niej się z każdym problemem. Wolała ponieść karę niż zrezygnować z zaprezentowania odwagi i skupienia na sobie uwagi wszystkich. Młodsza siostra miała do niej o to ogromny żal. Być może już wtedy tworzyły się podwaliny zajścia, które miało miejsce w przyszłości, kiedy malarka była już mężatką.
Widok własnego cierpienia
Wróćmy jednak do roku 1925, kiedy miał miejsce wypadek, który całkowicie odmienił życie Fridy Kahlo. W czwartek, 17 września jechała zatłoczonym autobusem, który zderzył się z tramwajem. Pojazd rozpadł się na części, a młoda dziewczyna była jedną z najbardziej poszkodowanych. Jej kręgosłup połamał się na kawałki, podobnie jak złamał się obojczyk, żebra i miednica. Prawa noga była zmiażdżona. To zbyt wiele dla młodej, ambitnej i zdolnej dziewczyny, przed którą świat stoi otworem. Niestety to nie wszystko. Metalowa poręcz przebiła Fridzie podbrzusze, uszkadzając macicę.
Cudem udało się jej przeżyć. Jednak życie po wypadku okazało się zupełnie inne niż dotychczas. Od tamtej pory ból fizyczny już jej nie opuszczał. Kiedy leżała unieruchomiona przez wiele tygodni, mogła liczyć tylko na siebie. Aby nie zwariować i nie myśleć o cierpieniu, postanowiła zacząć malować. Stąd wzięły się autoportrety. W pokoju, w którym przebywała, powieszono duże lustro. Aby ułatwić jej malowanie, matka Matilde zorganizowała sztalugę przymocowaną do łóżka. Tak zaczęła się jej przygoda z prawdziwym malarstwem.
Przez sztukę do serca
Malowała niezliczoną ilość portretów. Łączyła je z elementami natury, meksykańskiej kultury a także z własnymi przeżyciami. Malowała siebie unieruchomioną, w kołnierzach ortopedycznych, po operacjach. A zabiegów przebyła dziesiątki. Jej niezamożni rodzice wydawali krocie na rehabilitację. Każdy grosz, jaki zarobił papá oddawał lekarzom. Robił wszystko, by jego ukochana córcia mogła znów chodzić. Kiedy Frida stała się sprawniejsza i mogła poruszać się o lasce, postanowiła walczyć o swoją przyszłość. Nabrała wprawy w malowaniu, spod jej pędzla wyszło wiele znakomitych prac. Pokochała i oddała się temu zajęciu w pełni. Chcąc wspomóc swoich rodziców finansowo, musiała zacząć na siebie zarabiać. Gdyby okazało się, że jej portrety są coś warte, mogłaby spróbować utrzymywać się ze sztuki. Konieczne było poddanie się ocenie odpowiedniego eksperta. Nie mógł to być nikt inny jak Diego Rivera. Ten sam artysta, któremu robiła piskusy będąc jeszcze uczennicą Prepy. Señor Rivera był znanym w Meksyku malarzem, autorem niezliczonych fresków. Zamówienie na mural składał u niego sam Rockefeller. Gdy Rivera uznał jej twórczość za interesującą, radość Fridy była ogromna. Odtąd mimo niesnasek z przeszłości i dziecinnego zachowania panny Kahlo, Diego odwiedzał ją regularnie w domu. W tym czasie rodziło się między nimi uczucie. Frida zdobyła serce swojego mistrza bezczelnością, stanowczością i obcesowością. Nie są to cechy godne podziwu, nie przystawały kobiecie pochodzącej z dobrego domu. Z drugiej strony dziwi fakt, że młoda artystka świadomie rozkochiwała w sobie dużo starszego mężczyznę, żonatego kilkukrotnie, zdeklarowanego komunistę, znanego równie z malarstwa jak i z bycia kobieciarzem. Należy dodać, że Rivera nie był typem przystojniaka. Wysoki, ciągle poplamiony farbą i tynkiem pan z ogromnym brzuchem. Mimo tego działał na kobiety jak magnes. W jakiś sposób przyciągnął do siebie Fridę, która urzekła tegoż amanta swoją osobą.
Toksyczny związek
Relacja pary rozwinęła się do tego stopnia, że postanowili się pobrać wbrew woli matki i zapewne ojca Fridy. Państwo Rivera wyjechali na jakiś czas z kraju, ponieważ artysta dostał wiele zleceń np. w Stanach, m.in. w Rockefeller Center w Nowym Jorku. Niestety ta współpraca nie zakończyła się sukcesem, gdyż architekt o sympatiach otwarcie komunistycznych postanowił zawrzeć swoje poglądy na muralu, uwieczniając na nim wizerunek Lenina. Przedsiębiorcy, delikatnie mówiąc, nie przypadło to posunięcie do gustu i rozkazał zniszczyć dzieło.
Podczas gdy mąż pracował, Frida często siedziała sama znudzona, w obcym kraju. Postanowiła znaleźć rozrywkę dla siebie, więc szukała odpowiedniego towarzystwa. Była całkowicie świadoma zdrad męża, ale przymykała na nie oko, dopóki miała świadomość, że kocha tylko ją, a stosunki z innymi kobietami to tylko przelotne, nic nieznaczące romanse. Sama nie była stuprocentowo wierna. Stosunki z kobietami traktowała jako odskocznie od męża i problemów.
Zdrady kosztowały malarkę wiele nerwów, jednak z czasem przywykła do nich. Bardziej bolesne okazały się poronienia. Przez wypadek z młodości Frida nie była w stanie donosić ciąży. Trzykrotnie próby kończyły się tragicznie. Nie mogła mieć potomstwa, o którym marzyła. Przeżycia tamtego okresu uwieczniła na poruszającym obrazie Henry Ford Hospital. Wkrótce po tym dramatycznym wydarzeniu zmarła jej matka. Smutek artystki się pogłębiał. Mimo tego relacje z mężem nie poprawiały się. Małżeństwo wciąż było burzliwe. Ciągle rozstawali się i wracali do siebie. Nawet mieszkali osobno, choć po sąsiedzku. Życie Kahlo było wypełnione nieustającym cierpieniem, a kolejny cios nadszedł z najmniej oczekiwanej strony. Nóż w serce wbiła jej najlepsza przyjaciółka, powierniczka i siostra, Cristina. Ta młodsza o kilkanaście miesięcy, piękniejsza, choć mniej błyskotliwa siostrzyczka, została kochanką jej męża. Diego wielokrotnie łamał zasadę wierności, jednak romans z Cristiną był przekroczeniem wszelkich granic lojalności. Również ze strony „bliźniaczki” malarki.
Życie toczy się dalej
Frida nie poddawała się, malowała dalej. Oczywiście ślady na jej psychice były znaczące. Silne leki, jakie zażywała wpływały na postrzeganie rzeczywistości. Jej prace zostały docenione na wystawie w Nowym Jorku. Jeśli chodzi o malarstwo, czuła się spełniona za życia. Stawała się rozpoznawalną artystką, nie tylko dzięki sławie męża. Malarka miała w swoim życiu epizod związany z Lwem Trockim. Kiedy rewolucjonista rosyjski uzyskał azyl w Meksyku, przyjęła go wraz z żoną pod swój dach. Trocki i Kahlo mieli romans, jednak kiedy wyszedł on na jaw, polityk wyprowadził się z jej posiadłości. Niedługo po tym został zamordowany na rozkaz Stalina. Rok po tych wydarzeniach zmarł ojciec Fridy. To była kolejna bolesna strata w jej życiu.
Śmierć nie jest końcem
Zmarła młodo, w wieku 47 lat. Oficjalnie mówi się, że przyczyną zgonu była zatorowość płucna, ale dopuszcza się ewentualność świadomego przedawkowania leków. Nie jest to do końca jasne, gdyż nigdy nie przeprowadzono sekcji zwłok. Urna z prochami znajduje się w muzeum poświęconym jej osobie, w rodzinnym Niebieskim Domu. Po śmierci jej twórczość była uznawana przez dekady, aż do dnia dzisiejszego. Folkowe, surrealistyczne obrazy doczekały się wystaw we Francji, Anglii, Szwecji, Niemczech i wielu innych. O życiu kobiety zawsze ubranej w kolory, z mnóstwem dodatków i kwiatów we włosach powstały książki, filmy czy opera. Najbliżej znane mogą być: film Frida z 2002 roku, w rolach głównych Salma Hayek i Alfred Molina oraz książka o tym samym tytule, której autorką jest Barbara Mujica. Biografia artystki jest o tyle ciekawa, że opowiadana jest z punktu widzenia siostry, Cristiny. Fakty przeplatające się z fikcją literacką tworzą piękną historię życia malarki, o której powstały legendy.
Być może we wspomnieniach Kahlo jest dużo patosu, jednak coś w jej postaci musi być, jeśli intryguje i porusza nie tylko w swoim rodzinnym kraju aż do dziś. Wspomina się ją w drobnych gestach np. Google w swym logo w rocznicę jej śmierci. Emituje się banknoty z jej podobizną, a wizażystki prześcigają się w makijażach inspirowanych jej wizerunkiem.
Charyzma mieszała się z nonszalancją, urokiem i brzydotą. Piękno wielobarwnych strojów mieszało się z szarością codzienności, bólem egzystencji. Miłość łączyła się z nienawiścią. Życie jakiego doświadczyła było bolesne na każdym etapie. Czy pierwszym odczuciem, jakie w nas budzi jest współczucie? Chyba nie do końca. Bardziej porusza nas jej siła. Wzbudza więcej podziwu niż litości. Powoduje, że zaczynamy się zastanawiać skąd czerpała energię na walkę z kłodami, jakie rzucał jej los. Zniosła więcej niż przypuszczała. I nawet jeśli odebrała sobie życie, postawą jaką prezentowała, nie stchórzyła. Czy pasja była powodem, dla którego walczyła? Czy robienie tego, co się kocha pozwalała zniwelować ból i zapomnieć o krzywdzie? Czy sztuka ma moc uzdrawiania…? Odpowiedzi warto szukać interpretując wszystko, co Frida Kahlo po sobie pozostawiła.
Kinga STEFANIAK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.