Sobotni wieczór, godzina 20:00. Na Stade de l’Aube we francuskim Troyes wybiega miejscowy zespół, który zmierzy się z wyżej notowanym Stade Rennes. Patrzę na wyjściowy skład gości i znów na mojej twarzy maluje się irytacja. Pytam siebie w głębi duszy: gdzie jest Grosicki?
Chwilę później już wiem. Wystarczyło przejść w dół strony, aby zobaczyć nazwisko reprezentanta Polski w gronie rezerwowych ekipy z Bretanii. Wciąż nie mogę się nadziwić, jak to się dzieje, że trener notorycznie pomija tak skutecznego w tym sezonie zawodnika. Zawodnika, który niejednokrotnie ratował Rennes wynik. Oczywiście wchodząc z ławki.
Niedoceniany dżoker
Estac Troyes w tym sezonie jest czarną latarnią Ligue 1, co jednak nie przeszkodziło jego piłkarzom w dwubramkowym prowadzeniu po kwadransie gry. Koledzy Grosika na szczęście przebudzają się pod koniec pierwszej części spotkania i opanowują sytuację jeszcze do 45. minuty. Prowadzenie 3:2 długo utrzymuje się w drugiej połowie i chyba dlatego na czternaście minut przed końcem regulaminowego czasu gry Philippe Montanier decyduje się na wprowadzenie na plac gry Polaka.
Kamil nie ma prawa być zadowolonym ze swojej sytuacji w drużynie, jednak nigdy nie odmawia wejścia na murawę, a kiedy już się na niej pojawi daje z siebie 100 %. Potwierdzeniem niech będzie to, co się stało zaledwie pięć minut po zmianie. Grosicki otrzymuje podanie na czterdziestym metrze od bramki, postanawia podjechać z piłką po skrzydle, schodzi w kierunku bramki zwodząc przy tym dwóch obrońców i pakuje piłkę do siatki obok bezradnego już bramkarza. Tak gra zawodnik, który na jesieni tylko raz otrzymał szansę rozegrania pełnego meczu. Ten gol był już szóstym Kamila w tym sezonie w Ligue 1, co czyni go najlepszym strzelcem zespołu! I to w ciągu niespełna 730 minut, które Polak spędził na boisku. Chyba nie ma drugiego takiego dżokera w lidze. Ponadto jego bramka została uznana za najładniejszą w rundzie jesiennej ligi francuskiej.
Lekarstwem transfer
Małą ilość występów w poprzednim sezonie rozumiem z racji skuteczności, której w zasadzie Kamil nie miał. Jednak w kampanii 15/16 sytuacja wygląda na tyle dobrze, że aż się dziwię Montanierowi. To grzech nie wykorzystywać obecnej formy Grosika. Co w takiej sytuacji może zrobić sam zawodnik? Ewakuować się czym prędzej! Francuski szkoleniowiec już dał mu wystarczająco do zrozumienia, że nie ma zamiaru na niego stawiać. A inne kluby nie są ślepe i z pewnością chętny na jego usługi się znajdzie. Już w grudniu pojawiały się plotki o rzekomym zainteresowaniu osobą Kamila ze strony VfB Stuttgart. Może obecnie Die Schwaben nie należą do czołówki Bundesligi, ale tam Kamil miałby zagwarantowany plac. W dodatku dołączyłby do Przemka Tytonia, który w klubie z miasta mercedesa broni od lata 2015, co znacznie usprawniłoby aklimatyzację. Na jakąkolwiek ofertę zakupu Grosicki po prostu musi przystać. Jednak zanim ktokolwiek się zgłosi, piłkarz sam powinien poprosić o wystawienie go na listę transferową.
Więcej szans do zaprezentowania umiejętności to w tym momencie istotna kwestia dla reprezentanta Polski na Euro, które już niebawem. W Rennes Kamil ich już nie otrzyma, chyba że nagle zmieniłby się trener. Na to się raczej nie zanosi, więc pomocnik powinien pomyśleć o przeprowadzce. Wyjdzie to na dobre i jemu, i polskiej kadrze narodowej.
Tomasz WITAS
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.