Netflixing po naszemu

netflix

Fot.: buzzfeed.com

 

Od tygodnia możemy w Polsce cieszyć się dostępnością serwisu Netflix! Marzenia, życzenia, oczekiwania i pragnienia tak wielu z nas zostały wysłuchane i spełnione 6 dnia stycznia. Oto wreszcie, po latach mglistych nadziei, możemy poczuć się, jak prawdziwi jankesi. Po iTunes, Spotify, Tidal, video-on-demand i innych playerach, wreszcie mamy możliwość cieszenia się z bogatej oferty Netflix. Przyjemnie?

Wyjaśnienia należą się tym, którzy nie do końca, lub wcale, nie wiedzą, czym jest Netflix. W dużym skrócie jest to najpopularniejszy serwis streamingowy na świecie oferujący dostęp do gigantycznej bazy seriali i filmów. Wszystko opiera się na zasadzie video-na-żądanie. Chociaż zaczęło się niepozornie, bo od wysyłki DVD. Teraz Netflix może pochwalić się wyłącznością na takie kultowe seriale, jak House of Cards i Orange Is the New Black, małymi kroczkami we własnej produkcji filmowej i wielomilionową rzeszą użytkowników.

Król streamingów

Duże zainteresowanie Netflixem to zasługa kilku czynników. Jednym z nich jest dostępność wszędzie, gdzie tylko tego zapragniecie. Nie ma ograniczeń systemowych, a więc katalog serwisu jest dostępny zarówno na Apple TV, Androidach, czy na Xboxie. Jest to wygodne, bo nie zmusza do zakupu nowego sprzętu. Inna zaleta to do autorskich produkcji, których po prostu nie da się obejrzeć nigdy indziej. Oczywiście zakładając, że chcemy oglądać korzystając z legalnego źródła. Netflix podaje nam wszystko na tacy. Za darmo. No, na dobry początek.

Nie ma róży bez kolców, świata bez reklam i nie ma dobrych, darmowych serwisów streamingowych. Netflix jest dobry, a więc swoje kosztować musi. Pierwszy miesiąc, jak to najczęściej bywa, jest darmowy. Później do wyboru mamy trzy pakiety. Najtańszy kosztuje 7,99€, środkowy 9,99€, a najdroższy11,99€. Ze wszystkich pakietów można zrezygnować w dowolnym momencie.

Nie dla każdego

Zanim zdecydujemy się zainwestować w jeden z pakietów powinniśmy zastanowić się, czego oczekujemy i kim chcemy być. Jeśli czujemy się pewnie z naszą znajomością języka angielskiego możemy cieszyć się naprawdę ciekawą ofertą i wreszcie mieć nieograniczony dostęp do naszych ulubionych, netflixowskich produkcji. Jeśli natomiast liczymy, że dostępność serwisu w Polsce oznacza produkcje z polskimi napisami, trochę się rozczarujemy. Polska oferta jest pod tym względem bardzo uboga i to nie tylko dlatego, że jeszcze nie udało się ich przetłumaczyć.

Takie kultowe produkcje Netflixa, jak wspomniane już kilkakrotnie House of Cards doczekało się w Polsce dystrybutora, z którym Netflix podpisał umowę. W myśl tej umowy nie można teraz udostępnić serialu z polskimi napisami w ofercie serwisu, bowiem wyłączność na jego emisję w naszym kraju ma ktoś inny. O ile nie jest to zaskakujące, a raczej logiczne, o tyle pytanie brzmi, jak sprawa będzie wyglądała w marcu. Wówczas do oferty serwisu trafi nowy sezon House of Cards. Od razu w całości, więc miło byłoby móc je obejrzeć. Z polskimi napisami, jeśli już płacimy. O lektorze lepiej nie wspominać. W tej kwestii pozostajemy raczej na etapie pisma i umiejętności czytania niż dubbingowania postaci.

Wielki świat

I tak z początkiem 2016 roku dołączyliśmy do świata Netflixa. Możemy korzystać z dobrodziejstwa współczesnej technologii. Oglądać seriale w świetnej jakości, mieć je na wyciągnięcie ręki wtedy, kiedy zechcemy, nie przejmować się słabą jakością – o ile zapłaciliśmy za tą lepszą – i nie głowić się, ile już odcinków obejrzeliśmy. Netflix zapamięta, co oglądaliśmy, który odcinek i w jakim momencie przerwaliśmy. Nie będzie nas męczył reklamami, pozwoli włączyć sobie angielskie napisy – jeśli chcemy oglądać właśnie z nimi – i pomoże nam poznać smak czasownika „netflixing.”

Huczne przyjęcie serwisu w Polsce wydaje się jednak przesadzone, bo ma on sporo wad. Nie chodzi o cenę, ale mimo wszystko mocno okrojoną ofertę. Nie znajdziemy tam wszystkich świetnych, zagranicznych seriali, jakie normalnie oglądamy na polskich kanałach. Nie znajdziemy tam też polskich produkcji, a skoro już płacimy to niektóre lepsze filmy też chętniej obejrzelibyśmy w domu niż wydali dodatkowe 30 zł na bilet do kina.

Tak, czy inaczej… Mamy Netflixa z końcówką pl i powoli zaczyna brakować zagranicznych serwisów, których nie byłoby w Polsce. Powodów do marudzenia i narzekania staje się jakby mniej… To, czego chcemy teraz?

Anna OSIŃSKA

Dodaj komentarz