W 2010 roku, tuż przed pierwszą wygraną Justyny Kowalczyk w Tour de Ski zapytano Sylwestra Szmyda, wtedy najlepszego polskiego kolarza, o Alpe Cermis. Kiedy zawodnik zobaczył plan przyznał, że góra jest wyjątkowo trudna i ma bardzo mocne nachylenia. Nawet wjechanie na nią na rowerze byłoby trudne. Biegaczki muszą na nią wbiec…
Góra w Val di Fiemme nie wybacza słabości, uwypukla każdą z nich, zmuszając zawodniczki by przeszły do marszu. Prawie wszystkie na szczycie padają, ciesząc się, ze zdobyły tę przeklętą górę. Nikt chyba nie zliczy litrów wylanych przez zawodniczki łez bólu i kropel potu.
Ta, która 10 stycznia 2016 roku pierwsza zdobędzie szczyt Alpe Cermis nie tylko wygra Tour de Ski, ale będzie też aktualnie najlepszą biegaczką świata. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, ze będzie nią Therese Johaug z Norwegii.
Górski domek Justyny
We wtorek oraz środę rywalizowano stylem klasycznym w Oberstdorfie. To właśnie na te starty szczególnie czekała Justyna Kowalczyk. Pierwszym rozegranym biegiem był sprint, który odbył się na lubianej przez Polkę trasie. Kowalczyk spokojnie przebrnęła kwalifikacje i awansowała do ćwierćfinału, w którym mimo upadku dwóch zawodniczek, na finiszu przegrała walkę o drugie, premiowane awansem miejsce. Justyna po biegu przyznała, że zawaliła start, a więc od razu znalazła się „w dupie”. Trasa była bardzo wąska, a trzy tory nie pozwalały na wyprzedanie rywalek, siła stracona na pogoń i wyjście na drugie miejsce na ostatnim podbiegu kosztowały Kowalczyk zbyt wiele sił.
Czwarty etap okazał się niezwykle szczęśliwy dla dwóch zawodniczek – Amerykanki Sophie Caldwell oraz Norweżki Johaug. Reprezentantka USA po raz pierwszy w karierze zwyciężyła w zawodach Pucharu Świata, fenomenalnie spisując się na trudnych, zgubnych dla wielu zawodniczek zjazdach oraz finiszu, na którym pokonała Heidi Weng. Trzecie miejsce wywalczyła Oestberg, która jest coraz bliżej powtórzenia osiągnięcia Justyny Kowalczyk oraz Marit Bjoergen, czyli stanięcia na podium każdego z etapu touru.
Therese Johaug także wspięła się na wyżyny swoich umiejętności. Filigranowa specjalistka od biegów dystansowych w poprzednich latach podczas zawodów Pucharu Świata rzadko startowała w sprintach, jeśli już stanęła do rywalizacji odpadała w ćwierćfinale. Budowa nie pozwoliła Therese na rywalizację z najlepszymi. Tym razem jednak Norweżka postawiła wszystko na jedną kartę atakując na największym podbiegu, a następnie dzięki świetniej technice dojeżdżając do mety na premiowanych pozycjach, zapewniła sobie nie tylko udział w półfinale, ale po raz pierwszy w karierze dotarła do finału! Wywalczenie piątego miejsca (szósta, ostatnia zawodniczka zaliczyła upadek) zapewniło Therese spokój przed kolejnymi, dystansowymi biegami. Johaug wiedziała, że to właśnie na tym etapie może stracić najwięcej.
Następnego dnia podczas biegu na 10 km stylem klasycznym dla Justyny Kowalczyk wszystko układało się bardzo dobrze. Kowalczyk biegła taktycznie, przesuwała się do przodu i na 8 kilometrze miała nadal siły do walki o wysoką pozycję. Miejsce w pierwszej dziesiątce było praktycznie pewne, można było pokusić się nawet o zdecydowanie najlepszy wynik w sezonie (dotychczas było to 8. miejsce). O ile trzy Norweżki – Weng, Johaug, Oestberg szybko znalazły się z przodu wypracowując wspólnie bardzo dużą przewagę nad pozostałymi zawodniczkami, o tyle od pozostałych biegaczek Kowalczyk znacząco nie odstawała. Na ósmym kilometrze, świetnie radząc sobie na podbiegu Justyna wyszła na czwarte miejsce. Być może na finiszu Polka zmuszona byłaby uznać wyższość Kalli, jednak tym razem Kowalczyk nie umierała na trasie walcząc o doczłapanie do mety. Mogło być bardzo dobrze… Skończyło się na 17. miejscu i dużej stracie do czołowych zawodniczek.
Kowalczyk na najłatwiejszym, jak sama przyznała zjeździe popełniła głupi błąd, potknęła się i upadła – polało się trochę krwi, o czym Justyna pisała na twitterze. Upadek Polki okazał się zgubny także dla dwóch Szwedek – Kalli oraz Nilsson, które by nie wpaść na Justynę również upadły. Tym razem jednak podczas rozmowy z TVP Kowalczyk nie była zdołowana i smutna, oczywiście było jej przykro, że upadła, żałowała popełnionego błędu oraz przepraszała szwedzkie rywalki. Mimo wszystko Justyna wiedziała, że bieg był dobry, było stać ją na niezły wynik, wreszcie nie umierała na trasie. W opracowaniu nowej taktyki i uświadomieniu sobie własnej sytuacji pomógł Kowalczyk przeczytany wywiad, w którym psycholog skoczka narciarskiego Gregora Schlierenzauera opowiadał o stracie formy przez wybitnego austriackiego zawodnika. Terapeuta użył ciekawego porównania: Gregor, podobnie jak Kowalczyk, przez lata znajdował się na pięknej plaży (był w wysokiej formie), teraz znalazł się w małym, górskim domku. Justyna wreszcie zrozumiała, że nie może nadal biegać marzeniami, ale musi mierzyć siły na zamiary.
W Oberstdorfie zwyciężyła Johaug przed Oestberg oraz Weng. O ile Heidi dość szybko musiała pogodzić się z porażką, o tyle Ingvild długo trzymała się utytułowanej koleżanki. Jednak nawet liderka Tour de Ski, która utrzymała pierwszą pozycje w cyklu, musiała uznać wyższość Therese, która chciała po raz kolejny pokazać, że na długich dystansach nikt nie jest w stanie jej zagrozić.
Tour de zaskoczenie
Po dniu przerwy Tour de Ski zawitało do Włoch, gdzie dzień po dniu odbędą się aż trzy bardzo trudne i wyczerpujące biegi, ostatnim będzie wbiegnięcie pod Alpe Cermis.
Piątkowy bieg na dystansie 5 kilometrów stylem dowolnym przyniósł zaskakujące rozstrzygnięcie. Pierwsze miejsce, z niespełna sekundą przewagi, wywalczyła Amerykanka Jessica Diggins. Oczywiście, w biegu stylem dowolnym, na trudnej technicznej trasie mogliśmy liczyć na dobry występ wicemistrzyni świata na dystansie 10 km stylem dowolnym, jednak reprezentantka USA nigdy wcześniej indywidualnie nie stanęła nawet na podium zawodów Pucharu Świata. Tuż za Diggins uplasowały się Norweżki Weng oraz Oestberg, która po raz kolejny powiększyła przewagę nad piątą Therese Johaug. Słabo spisała się za to mistrzyni olimpijska Kalla, która zajęła siódme miejsce.
O niezłym występie w stylu dowolnym może mówić Justyna Kowalczyk, dla której 18 miejsce w stylu dowolnym było najlepszym w sezonie na tym dystansie. Kowalczyk za cel postawiła sobie dogonienie na pierwszych trzech kilometrach brązowej medalistki mistrzostw świata z Falun Catlin Gregg. Polka wykonała swoje zadanie i do dziennikarzy przyszła uśmiechnięta. W rozmowie z TVP biegaczka przyznała, że nie ma sensu smucić się czy płakać. Justyna widzi, że powoli wychodzi z kryzysu. Kowalczyk całą, kilkugodzinną podróż z Oberstdorfu do Val di Fiemme przegadała z trenerem, co dało jej pozytywnego kopa.
Niestety przedostatni etap Tour de Ski, podobnie jak w poprzednim sezonie, okazał się trudny dla Justyny Kowalczyk. Na trasie w Val di Fiemme od rano panowały bardzo trudne warunki, które spowodowały, że w dużym stopniu to serwismeni odgrywali decydujące role. Bardzo dobrze poradzili sobie smarowacze nart z Norwegii, Finlandii oraz Włoch. Niestety narty naszej jedynie reprezentantki po raz kolejny w tym sezonie nie należały do najlepszych. Kowalczyk, która w Obersdorfie oraz podczas biegu na 5 km stylem dowolnym w Tobach świetnie radziła sobie na podbiegach tym razem miała problem z pokonaniem choćby malutkich hopek.
Od początku biegu na czele znalazły się trzy Norweżki – Johaug, Oestberg oraz Weng. Co zaskakujące tym razem to nie Therese Johaug okazała się najlepszą z biegaczek. Na ostatnim, najtrudniejszym podbiegu, który powinien sprzyjać Johaug, Therese nie wytrzymała tempa koleżanek. Na finiszu do upadłego walczyły Oestberg oraz Weng, która dzięki świetnym nartom odniosła swoje pierwsze etapowe zwycięstwo podczas tegorocznego Tour de Ski. Piekielnie zmęczona Johaug straciła do Oestberg – liderki cyklu – 7 sekund i w klasyfikacji generalnej jej strata przed startem ostatniego etapu wynosi już prawie 40 sekund.
Ponownie swoje wzloty i upadki na trasie przeżyła Kalla, która ostatecznie zajęła piąte miejsce. Szwedka będzie musiała na Alpe Cermis do końca bić się o czwartą pozycję ze świetnie wspinającą się i trzykrotnie czwartą w cyklu Kristą Parmakoski, która na przedostatnim etapie uplasowała się tuż za podium i dzięki bardzo dobrze przygotowanym nartom do prawie ósmego kilometra stawiała opór trzem Norweżkom.
Wzruszenie ramionami
Justyna Kowalczyk bieg na swoim koronnym dystansie zakończyła dopiero na 23 miejscu. Polka do połowy dystansu starała się walczyć ze swoimi nartami oraz rywalkami. Jednak później poddała się, prawdopodobnie nie chcą tracić więcej sił przed biegiem na Alpe Cermis.
Dla Polki był to zdecydowanie najgorszy bieg stylem klasycznym w obecnym sezonie. Kowalczyk mimo wszystko dochodzi do coraz lepszej formy. Oczywiście, 23 miejsce nie jest oczekiwanym przez kibiców oraz samą Justynę. Jednak z nartami wygrać się nie da. Wszystkim krytykującym Polkę warto przypomnieć Mistrzostwa Świata w Falun, gdzie podczas biegu na 10 km stylem dowolnym, startujące na fatalnych nartach, faworyzowane Norweżki uplasowały się dopiero w drugiej i trzeciej dziesiątce. Kowalczyk po biegu wzruszyła ramionami, cóż miała powiedzieć…
Starcie tytanów
Dzięki fantastycznej postawie podczas biegu na 10 km stylem klasycznym w Val di Fiemme, wygraniu lotnych premii oraz bonusowym sekundom za drugie miejsce Ingvild Oestberg powiększyła swoją przewagę w Tour de Ski nad Therese Johaug do 38 sekund.
10 stycznia odbędzie się ostatni etap – wspominany bieg na 9 km stylem dowolnym, zakończony podbiegiem na Alpe Cermis. Zawodniczki ruszą zgodnie ze stratami w klasyfikacji generalnej. Co jutro zrobi Therese Johaug? Zapewne już na początku szaleńczo pogna za Oestberg. Królowa Alpe Cermis powinna spokojnie zwyciężyć. Johaug od lat najszybciej ze wszystkich zawodniczek wspina się na szczyt wypracowując ponad minutę przewagi nad swoimi rywalkami. Filigranowa blondynka nie powinna mieć najmniejszych trudności z dogonieniem mocniej zbudowanej, zdecydowanie cięższej Oestberg. Jednak… Może sport po raz kolejny okaże się przewrotny i to Ingvild zwycięży w cyklu? Jutrzejszy bieg będzie jednym z najciekawszych w obecnym sezonie, jeśli Oestberg zwycięży znacząco zbliży się do wygranej w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Aleksandra KONIECZNA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.