Zmęczenie. Codziennością, nauką, pracą, tymi samymi twarzami widywanymi codziennie, a nawet sobą. Pragnienie czegoś nowego, ekscytującego, nieuchwytnego? Każdy ma czasami ochotę jechać bez celu i trasy wypożyczonym samochodem, poznać historię życia przechodnia, którego nigdy więcej się nie spotka lub po prostu zaszyć się w górach – tam, gdzie słychać własne myśli i bicie serca. Wszyscy czasami chcemy odmiany – na minutę, na chwilę. Teraz.
Był ciemny i niezachęcający do jakiejkolwiek czynności życiowej wieczór. Jak zwykle rozmawialiśmy na Skypie, o wszystkim i o niczym. Najnormalniejsza sytuacja. Aż do momentu, w którym spytałam mojego przyjaciela: „Czy wszystko w porządku?”. A. uśmiechnął się i spokojnie odpowiedział swoją bardzo dobrą, płynną angielszczyzną. Mówił mi o tym, że jego frustracja sięga zenitu. Frustracja związana ze szkołą, piętrzącymi się sprawdzianami i samym faktem, że codziennie musi spędzać tam minimum sześć godzin. Wcale nie mam tu na myśli lenistwa – A. należy wszak do ludzi bystrych i brzydzących się nudą, wiecznie czymś zajętych.
Przecież wszyscy znamy i używamy powiedzenia „szara codzienność”. Człowiek jest przyzwyczajony do swojej rutyny i w pewien sposób z nią związany. Wstać, zjeść coś, wyjść do ludzi, przeżyć, iść spać. Odhaczamy kolejne zadania z listy, bez zapału, z przyzwyczajenia. Być może na tym polega fenomen wszelkich wakacji i urlopów? Nie na wyjazdach w tropiki, uspokojeniu umysłu, luksusie niemyślenia o czymkolwiek – ale właśnie na tym, że oto stało się – przyszło ono. Ono – oderwanie się od życia codziennego.
Gdyby kózka skakała…wyżej
Czasami wszystkie myśli skupiają się (proszę nie zaprzeczać!) na analizowaniu, gdybaniu. Co by było, gdyby. Gdyby wyjechać na Islandię i już tam zostać, gdyby przeżyć jedno lato bez jakiejkolwiek kontroli i osądzania, gdyby opowiedzieć o swoich największych problemach tamtej przypadkowej osobie, siedzącej przy stoliku obok, w barze stacji benzynowej. Czy możemy w jakiś sposób wpływać na bieg wydarzeń? Co ważniejsze – jak bardzo ten bieg skręca za naszą przyczyną w inną stronę? Pragniemy zmiany, ale bezradni jak dzieci kontynuujemy monotonne bytowanie. Podobno jesteśmy panami własnego losu, decydujemy o sobie, robimy to, co chcemy. Podobno. Rozumiem i sama często się na tym przyłapuję: ciało i dusza proszą o coś nowego, ekscytującego, nie zważając na żadne (nawet negatywne) konsekwencje. Tymczasem obowiązki i sprawy do załatwienia ciągną mocno za kostki i ściągają z powrotem na ziemię.
Tylko wieczorami, przeglądając blogi i portale społecznościowe podróżników i fotografów, z kubkiem herbaty wzdychamy cicho: „czemu inni potrafią żyć pełnią życia?”. Mamy prawo tak wzdychać. Mamy prawo chcieć egzystencji odmiennej, ciekawszej. Ale powinniśmy też wiedzieć, że codzienność to jej – o dziwo – nieodłączny element.
Popiół i diament
To, co chcesz przeżyć, spotka cię już niedługo. Czeka na ciebie jeszcze wiele pięknych chwil, bo na to zasługujesz, każdy z nas zasługuje. Jeśli pogrąża cię to, co dzieje się tu i teraz – zaciśnij zęby i postaraj się. Potem przyjdzie zmiana, stanie się coś, czego zupełnie się nie spodziewałeś, spotka cię nowe doświadczenie. Obiecuję.
Trudno wymagać, byśmy cały czas byli tacy sami. Zmieniamy się – sposób naszego funkcjonowania też. Sztuką jest włożyć całe serce w to, co w danej chwili nas odrzuca i na moment zapomnieć o tym, czego pragniemy. Poprzez angażowanie się w swoją rutynę pracujemy na silniejsze i mocniejsze doznawanie momentów odizolowania od niej. Cóż – każdy wolałby biec wzdłuż brzegu morza, gubić się w wąskich, urokliwych uliczkach nieznanego miasta i słuchać indie rocka nad ranem, siedząc na parapecie i patrząc przez okno, jak wraz z nadejściem dnia wszystko budzi się z powrotem do życia. Nasza codzienność w jakiś niemożliwy do wytłumaczenia sposób buduje to, kim jesteśmy.
Doceńmy to, a na moment oderwania się od wszystkiego i wszystkich poczekajmy cierpliwie. Przecież jesteśmy panami własnego losu, prawda? Gdy my – frustraci – w swojej rutynie spalimy się całkowicie, odkryjemy ogromną wartość, jaką niosą ze sobą chwile oddechu i zapomnienia.
Małgorzata PELKA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.