Siedzę w rogu kawiarni, rozglądam się i widzę osoby w różnym wieku, o różnej płci, różnym wyglądzie… można powiedzieć, że różnią się wszystkim, lecz jedno ich łączy – telefon. Telefon, który nieustannie przyciąga ich uwagę.
Po mojej prawej siedzą kobieta i mężczyzna. Siedzą razem, ale równie dobrze mogliby siedzieć osobno. Każde z nich wpatruje się w ekran swojego telefonu. Przy oknie siedzą trzy dziewczyny, na oko studentki – tu również sytuacja wygląda podobnie. Wyobrażam sobie, że jedna z nich opisuje właśnie komuś, co przydarzyło jej się w ciągu dnia, zamiast opowiedzieć o tym koleżankom siedzącym tuż obok. Druga komentuje właśnie czyjeś zdjęcie, być może nawet jednej z dziewczyn, z którymi właśnie pije kawę – ona również nie dzieli się swoją opinią z osobami, które ma w zasięgu ręki. Po co? Przecież i tak za chwilę każda z nich zobaczy to na swoim ekranie. Co robi trzecia? Nie wiem, ale z pewnością coś bardzo absorbującego, bo odrywa wzrok od telefonu tylko wtedy, gdy chce sięgnąć po kubek. Chociaż w sumie nawet wtedy nie zawsze okazuje się to konieczne. Pod koniec spotkania prawdopodobnie zrobią selfie i zapewnią wszystkich znajomych o tym jak wspaniale bawiły się w swoim towarzystwie. Ukradkiem obserwuję ludzi dookoła i myślę sobie, że właściwie nie rozumiem po co oni w ogóle gdziekolwiek wychodzą. Przecież równie dobrze każdy z nich mógłby zaszyć się w zaciszu swego domostwa i nic by się nie zmieniło.
Internet i nowoczesne technologie przynoszą nam wiele korzyści, temu nie można zaprzeczyć. Sama z tego korzystam. Jednak robi mi się przykro, gdy widzę jak wiele osób nie potrafi w odpowiednim miejscu postawić znaku podziału pomiędzy życiem wirtualnym a realnym. Internet daje nam nieskończone możliwości komunikacji i owszem, pomaga w utrzymaniu kontaktu, ale zarazem bywa jego największym przeciwnikiem. Z jednej strony podnoszą się głosy mówiące o tym, że nasze (moje) pokolenie zna umiar. Z drugiej strony nagminne sytuacje, gdy ludzie będąc w towarzystwie znajomych przez większość czasu skupiają uwagę na ekranie swojego telefonu, mówią same za siebie. A im młodsze osoby weźmiemy pod lupę, tym gorzej to wygląda.
Nie chcę generalizować. Mam w swoim otoczeniu wiele osób, które nadal przedkładają prawdziwe towarzystwo nad świat wirtualny, nie mają telefonów wiecznie przyklejonych do rąk i nie muszą fotografować i udostępniać każdej sekundy ze swojego życia, zapominając przy tym, by samemu je przeżyć. Im bardziej krytycznie przyglądam się światu, tym bardziej cenię sobie takie osoby. Niepokojące jest już samo to, że sytuacje, które wcześniej opisałam, w ogóle mają miejsce. Nie chcę uchodzić za staroświecką, ale pod wieloma względami kiedyś, w świecie „przed”, żyło się lepiej. Świat zmierza jednak nieustannie do przodu. Czy obrał destrukcyjny kierunek? To zapewne rozstrzygną kolejne pokolenia. My natomiast nie możemy ustrzec się przed zmianami. Nie można też schować się w kącie i udawać, że nie ma żadnego problemu. A czasami wystarczy po prostu odłożyć na chwilę telefon, wylogować się z Facebooka, wyłączyć komputer… Świat ma nam wiele do zaoferowania, zawsze miał i będzie miał. To ludzie sami zaczęli się od niego odwracać i patrzeć na niego przez pryzmat wirtualności.
Joanna SUWICZAK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.