Niby ten sam naród, jednak dwa różne państwa. Choć dzieliła ich z pozoru tylko gruba betonowa ściana to tak naprawdę różnili się wszyscy. Znienawidzony przez władze sąsiad trzy razy sięgnął po mistrzostwo świata i dwukrotnie był najlepszy w Europie. Oni natomiast tylko raz… awansowali na mundial. Jak więc wyglądał futbol w NRD?
Jeszcze przed wojną piłka nożna na ziemiach niemieckich stała się sportem numer 1. Nic więc dziwnego, że nawet w trakcie działań wojennych reprezentacja tego kraju rozgrywała mecze. Po zawirowaniach roku 1945 trzeba było zmierzyć się z nowym porządkiem. Utworzono cztery strefy okupacyjne, z których najszybciej wyindywidualizowała się ta sowiecka. 7 października 1949 powstała Niemiecka Republika Demokratyczna, a już kilka miesięcy później założono enerdowski związek piłkarski (DFV). Wydawało się, że wspaniałe tradycje tego sportu będą kontynuowane, jednak futbol od początku miał tam pod górkę.
Po raz pierwszy mistrza nowej republiki wyłoniono w 1950 roku i to od razu w systemie ligowym. Warto przypomnieć, że wielki sąsiad utworzył Bundesligę dopiero 13 lat później. Wydawałoby się, iż enerdowski futbol rozwija się szybciej, niż na zachodzie. Były to jednak tylko pozory. Już od początku niemiecki kibic mógł być zaskoczony, spoglądając w tabelę. Zamiast znajomych drużyn znajdowały się tam bowiem twory o nazwach takich, jak Chemie, Lokomotive, Aufbau, Wismut, Dynamo czy Stahl. Każdy klub otrzymał bowiem patronat resortu, którego fabryka znajdowała się w danym mieście. Tam, gdzie ich nie było, pojawiły się Empory (niem. w górę!) i Vorwartsy (naprzód!). W rzeczywistości pod tymi socrealistycznymi nazwami kryły się istniejące wcześniej kluby, niejednokrotnie z bogatymi tradycjami. Tradycjami, które porzucono.
Partyjne gierki
Choć sport ten cieszył się sporym zainteresowaniem wśród partyjnych dygnitarzy, to wcale nie było pewne, czy… przetrwa. W liście przygotowanej przez Związek Sportu i Gimnastyki (od niej zależał stopień finansowania danej dyscypliny przez państwo) piłka nożna znalazła się dopiero na 14. miejscu, za między innymi lekkoatletyką, wioślarstwem i łyżwiarstwem figurowym. Brzmi to absurdalnie, jednak kilka znanych dyscyplin w DDR ledwie egzystowało. Pod koniec lat 60. przestano dotować hokej na lodzie. Do końca istnienia republiki o mistrzostwo kraju rywalizowały zaledwie dwie drużyny. Na całe szczęście wysoko postawieni towarzysze darzyli swoje kluby tak wielką miłością, że wzmacniali je za wszelką cenę. Znane z Polski praktyki kaperowania zawodników przez Legię czy Śląsk za Odrą miały zdecydowanie większą skalę.
Zespół z niewielkiego Lauteru był zapewne solą w oku decydentów z dużo większego Rostocku. Miejscowy Empor walczył w Oberlidze (najwyższa klasa rozgrywkowa w NRD), ligę wyżej niż ekipa z portowego miasta. W 1955 roku do pierwszoligowca dotarł rozkaz, na mocy którego drużynę przeniesiono do Rostocku. Kilku piłkarzy sprzeciwiło się tej decyzji, jednak zdecydowana większość pod osłoną nocy przeprowadziła się na północ kraju. Już rok później Empor Rostock został wicemistrzem NRD. Jeszcze większym rozmachem popisał się Erich Mielke, wieloletni szef Stasi. W 1954 roku zauważył, że w Dreźnie są dwa kluby pierwszoligowe, natomiast w stołecznym Berlinie ani jednego. Postanowił więc przenieść drużynę Dynamo do Berlina. 'Oryginalny’ zespół z Drezna wrócił później na szczyty enerdowskiego futbolu, jednak przez kilka lat tułał się po niższych ligach.
Ku rozpaczy sekretarzy Komunistycznej Partii Niemiec poziom piłki nożnej w DDR był bardzo przeciętny. Próbą reformy była specjalizacja klubów. Od samego początku państwa wszystkie drużyny funkcjonowały w ramach wielosekcyjnych związków. W ramach podniesienia poziomu sportowego 11 zespołów z największych miast stało się wyłącznie piłkarskie. Tylko w nich mogli grać reprezentanci. Wspomniana reforma przyniosła nieoczekiwany efekt w Lipsku. Tamtejsi dwaj pierwszoligowcy, Lokomotive i Rotation, zostali połączeni w jeden silny klub, SC. Pozostałym, niechcianym zawodnikom, stworzono zespół o nazwie Chemie i pozwolono grać w Oberlidze. Zmiana poskutkowała – już w pierwszym sezonie (1963/64) po mistrzostwo sięgnął zespół z Lipska. Była to jednak drużyna odrzutków, Chemie… Zmiany w piłkarstwie długo nie poprawiały jednak poziomu reprezentacji, w której wyjątkową pozycję ma Polska. Byliśmy bowiem jej pierwszym oficjalnym przeciwnikiem. 21 września 1952 roku w Warszawie gospodarze pewnie wygrali 3:0. Wschodni Niemcy nie zagrali również z żadną reprezentacją więcej spotkań, niż z naszą – z 19 oficjalnych spotkaniach NRD wygrało sześć, a cztery zremisowała.
Złote lata piłki DDR-u
W latach 70. pozycja enerdowskiej piłki zdecydowanie uległa poprawie. Podobnie jak w przypadku polskiej piłki, znakomity był zwłaszcza rok 1974. Ogromnym zaskoczeniem był triumf 1.FC Magdeburg w Pucharze Zdobywców Pucharów. Po pokonaniu NAC Bredy, Banika Ostrawy, Beroe Starej Zagory i Sportingu Lizbona w finale rozprawili się z legendarnym Milanem. Natomiast miesiąc później w RFN reprezentacja uczestniczyła w finałach Mistrzostw Świata. Po zwycięstwie z Australią i remisie z Chile nadszedł mecz ze znienawidzonym bratem z zachodu. Było to jedyne starcie obu reprezentacji w historii. Po wschodniej stronie muru potraktowano je nie tylko jako mecz, ale także możliwość udowodnienia wyższości 'demokratycznej’ republiki nad zgniłymi kapitalistami. NRD wygrało to spotkanie 1:0 po bramce Jurgena Sparwassera. Zwycięstwo osiągnięto dzięki lekceważącej postawie piłkarzy RFN. Uznali oni, że dzięki porażce trafią do łatwiejszej grupy w drugiej rundzie. Dla podopiecznych Georga Buschnera Brazylia i Holandia były za silne, jednak remis z Argentyną pozwolił na zajęcie 5. miejsca na świecie.
Dwa lata później NRD osiąga jeszcze większy sukces, sięgając po złoto olimpijskie (w finale pokonali… Polaków 3:1), jednak biorąc pod uwagę ówczesną rangę tej imprezy należy traktować go z przymrużeniem oka. Śmiało można zaryzykować tezę, że tamten krótki okres jest punktem kulminacyjnym w histori enerdowskiego futbolu. Reprezentacja już nigdy nie zbliżyła się do tego poziomu z prostego powodu – awans na zachodnioniemiecki mundial to jedyny awans do imprezy mistrzowskiej w 41-letniej historii tej republiki. Choć niejednokrotnie do promocji brakowało im jednego punktu, a nawet jednej bramki, to mistrzostwa mogli oglądać jedynie w telewizji. To, co nie udawało się im w eliminacjach, zdarzało się w sparingach. Reprezentacja DDR nazywana była bowiem „mistrzem świata gier towarzyskich”. Cóż z tego, skoro w meczach o stawkę zazwyczaj zawodzili?
Powolny upadek
Ostatnia dekada istnienia „demoluda” była bardzo specyficzna. Choć w wielu krajach Układu Warszawskiego destabilizował się ustrój komunistyczny, to w NRD był on niezwykle mocny. W posadach chwiał się natomiast tamtejszy futbol, targany różnymi aferami i niesmakami. Okres ten zapoczątkował mecz towarzyski Kaiserslautern z Dynamem Berlin w marcu 1979 roku. Po jego zakończeniu jeden z najzdolniejszych piłkarzy po wschodniej stronie muru, Lutz Eigendorf, odłączył się od berlińskiej drużyny i pozostał w RFN. Ucieczki ze wschodnich Niemiec zdarzały się już wcześniej, jednak ta dezercja była policzkiem dla tego państwa. Dynamo to klub Stasi, czyli tajnej niemieckiej policji, inwigilującej każdą, nawet najdrobniejszą sferę życia obywateli NRD. Agenci kręcili się także przy piłkarzach, pilnując ich na każdym wyjeździe, by nie ulegli pokusom zachodniego, kapitalistycznego świata. Głośno było o meczu Dynama z Bayernem Monachium w 1973 roku, gdy Berlińczycy dzięki podsłuchom zamontowanym w szatni FCB znali ich skład oraz taktykę. Na stadionie natomiast ponad połowa widzów była… podstawionymi agentami!
Chociaż donosiciele byli także wśród piłkarzy (donosiła na siebie m.in. znakomita para napastników Dynama Drezno z lat 80., Ulf Kirsten i Torsten Gutschow), nie udało się w porę zdekonspirować ucieczki Eigendorfa. Historia w tym momencie jednak się nie kończy. Bardzo szybko sfabrykowano akt oskarżenia, na mocy którego trzech zawodników Dynama trafiło do więzienia z zarzutami za szpiegostwo. Cztery lata później Eigendorf ginie w wypadku samochodowym. Po zjednoczeniu Niemiec okazało się, że zawodnika śledziło ponad 50 agentów na terenie RFN, a samochód został wcześniej przez jednego z nich uszkodzony. Cała sprawa nie zniechęciła jednak potencjalnych śmiałków. Jeszcze w 1983 roku uciekają znani zawodnicy z zespołu Stasi – Falko Goetz i Dirk Schlagel. Pierwszym legalnym piłkarskim emigrantem do RFN był Andreas Thom, kiedy to w 1990 roku przeszedł z Dynama do Bayeru Leverkusen za 3,6 miliona marek. Wtedy jednak NRD już dogorywała.
Sukces Magdeburga nie przyniósł kolejnych na klubowej arenie Europy. Carl Zeiss Jena w 1981 i Lokomotive Lipsk w 1987 roku osiągały jeszcze finał PZP, jednak i tak puchar ten traktowano jako najsłabszy. W Oberlidze natomiast rządziło i dzieliło Dynamo. Po latach upokorzeń Berlińczycy sięgali po tytuł aż 10 razy z rzędu! Spora w tym zasługa Mielke. Był on bowiem odpowiedzialny m.in. za międzynarodowe nominacje dla arbitrów, więc każdy sędzia gwizdał dla jego klubu. Karne w końcówkach i nieuznane gole przeciwników były chlebem powszednim, co niewątpliwie wpływało negatywnie na poziom rozgrywek. Wspomniane BFC potrafiło wtedy ukarać swoją największą legendę, Hansa Jurgena Dornera, za kiepski mecz w europejskich pucharach. Po meczu z Bayerem Uerdingen (z 1:3 dla Dynama zrobiło się 7:3 dla Bayeru) musiał zakończyć karierę. Pojawiła się również korupcja wśród innych zespołów, jednak w okresie istnienia NRD nikt za ten czyn nie został ukarany. Iskierką nadziei było młode pokolenie zawodników, osiągające spore sukcesy w turniejach juniorskich. Liderzy tego zespołu, Matthias Sammer (Złota Piłka 1996) i Dariusz Wosz (urodzony w Piekarach Śląskich), odgrywali również podobną rolę w reprezentacji. Zjednoczonych Niemiec.
Nowy początek, stare problemy
Rok 1990 był ostatnim, w którym istniała Demokratyczna Republika Niemiec. Ostatni raz zagrała też wtedy reprezentacja tego państwa. Zwycięstwo 2:0 we wrześniowym spotkaniu z Belgią było bardzo sympatycznym zakończeniem, zważywszy na to, że 1/3 kadrowiczów branych pod uwagę zrezygnowała z występu. Natomiast już w grudniu przeciwko Szwajcarii po raz pierwszy w białej koszulce z czarnym orłem na piersi wybiegli byli enerdowcy, Sammer i Thom. Ten ostatni strzelił nawet gola. Symbolicznym końcem tej epoki w piłce nożnej miało być drugie, ostatnie spotkanie pomiędzy NRD i RFN. Do tego meczu jednak nie doszło, a powodem była fala chuligańskich wybryków we wschodnich Niemczech. Najgłośniejszym i jednocześnie najdramatyczniejszym przypadkiem były zadymy podczas meczu Sachsen Lipsk i FC Berlin (spadkobierca Dynama), w wyniku których zmarł postrzelony przez policjanta osiemnastolatek. Zamieszki przeniosły się na ulice Lipska, a cała seria na pewno stanowiła nienajlepszą promocję połączonych Niemiec.
W 1990 postanowiono również, że sezon 90/91 będzie ostatnim w historii Oberligi. Mistrzem po raz pierwszy została Hansa Rostock, która wraz z drugim Dynamem Drezno awansowała bezpośrednio do Bundesligi. Następna szóstka trafiła do 2. Bundesligi, a pozostałe drużyny znalazły się w Regionalligach i Oberligach, która teraz stanowi dopiero piąty poziom rozgrywek. Wszyscy zastanawiali się czy wschód zacznie odgrywać ważną rolę w niemieckim futbolu. Rzeczywistość była brutalna. Hansa spadła, a Dynamo z trudem się utrzymało. Kto wie czy gorsze nie było jednak zachowanie kibiców z zachodu, którzy w niezbyt grzeczny sposób kazało wracać przybyszom za nieistniejący już mur. Ostatnim spotkaniem pod egidą DFV był finał Pucharu NRD. 2 czerwca 1991 roku mistrzowski Rostock pokonał Stahl Eisenhuttenstadt 1:0, a gol gaszący światło we wschodnioniemieckim futbolu był autorstwa Jensa Wahla.
Choć po ponad ćwierć wieku poziom infrastruktury i życia na wschodzie i zachodzie niemal się wyrównał, to byłe NRD na futbolowej mapie Niemiec jest białą plamą. Wśród 56 drużyn grających w trzech najwyższych ligach tylko 10 pochodzi z DDR-u. Żadna z nich nie gra w Bundeslidze, a tylko dwie na jej zapleczu. Szczególnie brutalne jest poszukiwanie najwybitniejszych klubów Oberligi w tabelach. 1.FC Magdeburg gra w 3. Lidze, Carl Zeiss Jena i BFC Dynamo w Regionallidze (IV), a Loko Lipsk dopiero w piątoligowej Oberlidze. Co prawda kilku zawodników, którzy grali jeszcze w niebieskiej koszulce z sierpem i młotem, jak Sammer, Kirsten, Thom czy Wosz, stanowili ważne ogniwa reprezentacji Niemiec, jednak teraz jest zupełnie inaczej. Z dwudziestu trzech mistrzów świata z 2014 roku tylko Toni Kroos urodził się jako obywatel NRD – więcej zwycięzców tego turnieju urodziło się w… Polsce. Także mundial 2006, organizowany w Niemczech, był w pewnym sensie smutny dla mieszkańców ze wschodu. Z dwunastu stadionów tylko jeden znajdował się w byłym NRD (Lipsk), a z trzydziestu dwóch drużyn tylko Ukraina zdecydowała się tam zamieszkać (Poczdam).
Jak więc zatem podsumować 41 lat piłki w NRD? Reprezentacja, choć potrafiła osiągać znakomite wyniki, była co najwyżej średniakiem. Choć i to stwierdzenie jest w pewnym sensie nadużyciem – jak można tak nazwać drużynę, która z kilkunastu turniejów mistrzowskich kwalifikuje się tylko na jeden? Poziom klubowej piłki również wydawał się przeciętny, jednak to w Magdeburgu, a nie w Warszawie, Zabrzu bądź Chorzowie stoi europejski puchar. Ciężko o jednoznaczną ocenę tamtego okresu nawet przez uczestników tamtych rozgrywek i spotkań. Jest jednak wiele powodów, by zainteresować się tym okresem. Wybitny historyk niemieckiego piłkarstwa, Uli Hesse powiedział, że dzięki mnogości tajemnic, jakie ten okres skrywa, piłka nożna w NRD to najciekawsza nieopowiedziana historia o futbolu.
Jakub PTAK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.