Wraz z końcem nieudanego dla Lecha sezonu 2015/16 przyszedł czas na gwałtowne zmiany. Są one wynikiem słabych wyników poznańskiej drużyny – zarówno na tle sportowym, jak i organizacyjnym. W mediach można przeczytać wiele informacji o tzw. programie Lech 2020, który przewiduje, że do tego roku Kolejorz – według prezesa, Karola Klimczaka – stanie się drużyną z europejskiej czołówki. Jakie to ma odwzorowanie w rzeczywistości?
Aby zrealizować wspomniany wyżej cel, Lech powinien już teraz sprowadzić/zatrzymać zawodników, którzy za cztery lata mogą być w życiowej formie i posiadać łatkę „reprezentanta” solidnej reprezentacji krajowej. Tymczasem z klubu odchodzą Marcin Kamiński i Karol Linetty – piłkarze związani z Kolejorzem od lat. Kto w ich miejsce? Jeszcze nie wiadomo, a skoro obecnie nie istnieje plan działania wobec zmian kadrowych w drużynie, ta nie jest przygotowywana na tyle skrupulatnie, by rokrocznie notować sukcesy.
Zimowe transfery również nie były potwierdzeniem słów Karola Klimczaka. Półroczny kontrakt dla Sisinio oraz Volkova to jawny żart. Hiszpan więcej czasu spędzał w gabinetach lekarzy, natomiast ten drugi był obojętny wobec klubu i drużyny. Świetnym przykładem jest sytuacja z przegranego finału Pucharu Polski, na którym zawodnicy dłużej związani z Lechem mają wyraźnie markotne miny, podczas gdy Serb rozkłada się na fotelu i wdaje się w żywe dyskusje z działaczami – jakby przed chwilą nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Nie można w pół roku zbudować drużyny, natomiast osoby za to odpowiedzialne wciąż podejmują nieudolne próby. Czy w końcu się czegoś nauczą?
Trwa tzw. sezon „ogórkowy”, toteż Kolejorz zakontraktował już dwóch zawodników. Pierwszy to 31-letni bramkarz, Matus Putnocky, a drugi to 29-letni obrońca, Lasse Nielsen. Czy odpowiedni do programu Lech2020? Wystarczy spojrzeć w metrykę – za cztery lata będą grubo po 30-tce. Czy da się na tym zbudować mocny, europejski zespół? Spoglądamy w rozgrywki Ligi Europy oraz Ligi Mistrzów i…takich ekip nie ma. Jaki jest więc sens tych transferów?
Im dalej w las, tym więcej drzew. Pojawiło się kilka plotek, jakoby do Lecha mieliby dołączyć także Marcin Wasilewski oraz Łukasz Szukała. Kolejni zawodnicy urodzeni jeszcze przed rokiem 1986. W kręgu zainteresowań jest także Radosław Majewski, który zaliczył epizod w kadrze Waldemara Fornalika. To nadal nie jest zawodnik na miarę powstania drużyny europejskiego formatu. Takie posunięcia to krok do tyłu.
Co prawda, jest kilka pozytywów. Fundamentem pod przyszły sukces może być solidny rumuński pomocnik Mihai Radut. Równie ciekawą opcją wydaje się Bartłomiej Pawłowski, w którym drzemie ogromny potencjał, ale nie było jeszcze śmiałka, by go wreszcie obudzić. Możliwe jest także sprowadzenie Macieja Makuszewskiego, lecz to sprawa na inny aertykuł. Choć gdyby nie zainteresowanie tymi piłkarzami, Kolejorz pozyskałby samych „staruszków”. A czy Lech2020 to w zamyśle? program 30+?
Wróżbiarstwo pozostawiam w ryzach fantastyki, natomiast jeśli Lech nie podejmie odpowiednich środków do budowy mocnej drużyny, może stracić to, co budował przez ostatnie lata. Istnieje akademia, w której wychowują się utalentowani nastolatkowie. Może to oni powinni stanowić o sile poznańskiej drużyny? Po co więc szukać w odległych ligach i przebierać w niepewnych kontraktach, kiedy można znaleźć pod nosem klucz do sukcesu?
Michał PERZANOWSKI
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.