„Za moich czasów to…” – na pewno każdy nieraz słyszał to sformułowanie wypowiadane z ust swoich dziadków czy rodziców. Jest ono symbolem okresu w dziejach ludzkości, kiedy to wszystko było lepsze i zdrowsze. Każda z generacji miała swój beztroski okres i wierzy, że to właśnie ten jest najbardziej intrygujący. Która z nich w rzeczywistości ma najwięcej do zaoferowania i dlaczego? Nie jest to na pewno jednoznaczne.
Kiedyś czas trwania epoki nie ograniczał się do kilku lat, lecz trwał nawet kilkaset. Dzisiaj te procesy następują tak szybko, że nie sposób nad nimi nadążyć. Takie zmiany przebiegają kilkakrotnie w życiu jednego człowieka i są przyczyną niejednego konfliktu pokoleniowego.
No pain, no gain
Dziś uwagę skupia się głównie na tytułowych pokoleniach X, Y, Z. Jednak na rynku pracy to jeszcze baby boomers odgrywają dominującą rolę. Wszystko zaczęło się przecież właśnie od tej ostatniej grupy.
Wyobraź sobie taką sytuację: ojca nie ma w domu, bo za wszelką cenę chce się realizować i codziennie coraz wyżej wspinać się po drabinie kariery. Jest to dla niego sensem życia – pracować. Wierzy w powiedzenie „od zera do bohatera” i że tylko ciężką pracą można coś osiągnąć. Szanuje pracodawcę i angażuje się jak może w wykonywane obowiązki. Ma to swoje plusy – rodzina trwa w dobrobycie finansowym i bezpieczeństwie. Kobieta jednak całymi dniami przesiaduje w domu z dziećmi, trochę się nudzi. Nie do końca wiadomo czy spełnia się życiowo. Jeśli chodzi o edukację pociech, to za najlepszą metodę wychowawczą mają kary cielesne. Oboje są nieufni wobec wszystkich nieuzasadnionych i niepotrzebnych zmian. Podejrzliwi właściwie wobec wszystkiego; przecież nikt nie chce dla nich dobrze, a za każdym rogiem czyhają wrogowie. Tylko we władzę wierzą. Dziś pokolenie boomersów to osoby w wieku 52-70 lat, urodzone w czasach wyżu demograficznego. Czynniki ekonomiczne i patriarchat silnie odbiły swoje piętno na postrzeganiu świata i życiu codziennym generacji dinozaurów.
Nic na serio
Czasy rewolucji seksualnej, konsumpcjonizmu i podważania porządku patriarchatu. Wszystko dzieje się tak nagle, że nie wiesz jak reagować. Z jednej strony podzielasz poglądy swoich rodziców, ale z drugiej chcesz z nimi walczyć. Błąkasz się, a na końcu nie wiesz już nic. Taka była proza życia generacji X, czyli wielkiej niewiadomej. W efekcie nazywają cię zbuntowanym indywidualistą nienawidzącym zasad. Pracujesz, by żyć, nie odwrotnie. Szukasz złotego środka między życiem osobistym i zawodowym. Szanujesz szefa, ale wszystkie sukcesy zawdzięczasz wyłącznie sobie. Jesteś lojalny tylko wobec jednej osoby: siebie samego. Najwyżej cenisz sobie niezależność i wolny wybór. Odrzucasz wizję świata wylansowaną przez marketing, choć chętnie oddajesz się grom komputerowym sterującym Twoim myśleniem. Choć czujesz, że Twoje życie nie ma celu, fascynuje cię ryzyko porażki i jej konsekwencji. Pokolenie iksów to dziś osoby w wieku 37–51 lat, dla których najlepszym możliwym mottem w myśl ich ideologii jest: „nie bierz życia zbyt serio; i tak nie wyjdziesz z niego żywy”.
Millenialsi
Całkowita inwersja dwóch poprzednich pokoleń na raz. Tylko spójrz: oboje stoją przed modną kawiarnią z kubkami kawy na wynos. Ona ozdobiona w bransolety, na nos ma nałożone kocie okulary (co z tego, że zerówki), delikatny makijaż, w zadbanej dłoni ze starannym manicure trzyma smartphone’a. Klika szybciutko, pewnie o dodatkową gotówkę od tatusia, bo przecież w planach mają rozwój start-upa. On stoi obok, uczesany w sam raz na trepanację czaszki, drapie się po brodzie i niecierpliwie spogląda na swojego smartwatcha, z nudów sprawdza tętno i ilość zrobionych dziś kroków. Atmosfera między nimi gęsta z powodu konfliktu o to czy przejść najpierw na wegetarianizm, czy od razu na weganizm. Może lepiej będą się dogadywać po tych wakacjach na Wyspach Kanaryjskich, na które za godzinę odlatują. Doświadczenia poprzednich generacji nie zawsze były widziane korzystnie oczami ich przedstawicieli, skutkiem czego igreki żyją w dobrobycie i luksusie, jakiego ich przodkowie nie doznali. Ich świat rzeczywisty zlewa się z wirtualnym w niebezpieczną całość. Najwyższą wartością jest tolerancja oraz równość. Millenialsi to dziś osoby w wieku 16–36, które podążają za marzeniami i są w nich wspierane przez swoje rodziny. Nie oznacza to, że się przepracowują – nie, są wyjątkowo pragmatyczni i pracują tylko po to, by żyć. Najbardziej liczy się dobra zabawa oraz uznanie innych, a gadżety i komplementy to ich chleb powszedni.
Multitasking
Pokolenie urodzonych po 1995 roku dopiero wkracza lub wkroczy na rynek. Spotykamy ich jednak, choć nie w stosunkach handlowych, to w miejscach publicznych czy na portalach społecznościowych. Żyją światem wirtualnym i są wciąż on–line. Nie mają problemu z nawiązywaniem nowych znajomości, gdyż potrafią władać już co najmniej dwoma językami. Łączą się w grupy zainteresowań na portalach społecznościowych z ludźmi z całego świata, co zwiększa ich perspektywy na rynku pracy. Nowe technologie nigdy nie były im obce, ponieważ rodząc się, już je zastali. Nazywani są również pokoleniem multitasking od wykonywania wielu czynności naraz. Inne teorie mówią, że są to osoby zamknięte, zadufane w sobie, rozpieszczone przez rodziców, którzy, pochłonięci pracą, chcieli dziecku wynagrodzić czas rozłąki dobrami materialnymi. Obie możliwości są tak samo prawdziwe.
Marta KUCZMAŃSKA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.