Każdy młody sportowiec marzy o tym, by w przyszłości osiągać jak najwyższe cele. Z pewnością chce także reprezentować swój kraj i stawać na najwyższych stopniach podium. Wielkim marzeniem wielu z nich jest też gra u boku starszych, doświadczonych zawodników, którzy byli i są ich idolami.
W świecie siatkarskim młodzi zawodnicy szansę na osiągnięcie tych celów upatrują w grze w najlepszych klubach PlusLigi. Od kilku lat wśród młodych siatkarzy można zauważyć ogromną chęć grania w klubach takich, jak Skra, Resovia, czy ZAKSA. Brzmi dumnie, ale czy rzeczywiście jest to dla nich szansa, a nie zwyczajne ograniczenie?
Zmarnowany potencjał
W praktyce gra w najlepszych polskich drużynach nie zawsze wychodzi młodym zawodnikom na dobre. Jednym z przykładów może być pobyt w Skrze Macieja Muzaja. Do klubu z Bełchatowa trafił w 2012 roku, co przez ekspertów ocenione zostało jako wielki krok w karierze młodego atakującego. Jak się jednak okazało szans na rzeczywistą grę Muzaj dostawał jak na lekarstwo. Trenerzy przede wszystkim stawiali na pierwszego atakującego Skry – Mariusza Wlazłego i w tej sytuacji Muzaj nie miał możliwości do zaprezentowania swoich umiejętności. Po trzech latach zdecydował się odejść z Bełchatowa do Jastrzębskiego Węgla. Jak sam przyznaje miał dość stania w kwadracie rezerwowych. Transfer Muzaja był dla Skry swego rodzaju pstryczkiem w nos, gdyż w trakcie sezonu w Jastrzębiu siatkarz zajmował czołowe miejsca w rankingu najlepszych atakujących. W podobnej sytuacji znalazł się przyjmujący Wojciech Włodarczyk. Po dwóch latach spędzonych w Skrze, zdecydował, że chce się dalej rozwijać, co w Skrze Bełchatów nie było do końca możliwe. Nie dostawał szansy na grę nawet wtedy, gdy kontuzjowani byli czołowi przyjmujący, dlatego przyjął ofertę Cuprumu Lubin, a w rozpoczętym właśnie sezonie broni barwy ekipy z Olsztyna. Na zmianę klubu zdecydował się nieco bardziej doświadczony Andrzej Wrona, którego w 2013 roku, po bardzo udanym sezonie w ówczesnej Delekcie Bydgoszczy, pozyskała Skra Bełchatów. Z sezonu na sezon Wrona dostał jednak coraz mniej szans do gry w podstawowym składzie i w końcu powiedział „dość”. Za cel postawił sobie powrót do reprezentacji Polski, co będzie możliwe tylko przy regularnej grze. Zdecydował, że będzie to możliwe w drużynie warszawskiej Politechniki i to właśnie ten klub będzie reprezentował w bieżącym sezonie.
Dobry zwyczaj – wypożyczaj?
Popularnym zjawiskiem, który dotyczy młodych siatkarzy jest wypożyczanie ich innym klubom. Zazwyczaj są to ci zawodnicy, którzy nie mieli szans do regularnych występów na parkiecie, a w drużynach, do których zostają wypożyczeni mają taką szansę otrzymać. Tak też decyzje o wypożyczaniu motywują sami zawodnicy oraz kluby. Na taki krok zdecydowała się Asseco Resovia Rzeszów, która po minionym sezonie postanowiła użyczyć Akademikom z Olsztyna Aleksandra Śliwkę. Wicemistrz Polski postanowił, że będzie to doskonała możliwość na dalszy rozwój jednego z najbardziej utalentowanych siatkarzy w naszym kraju. Podobnie postąpiła ZAKSA Kędzierzyn-Koźle ze swoim środkowym Krzysztofem Rejno. 23-letni siatkarz z drużyny Mistrza Polski został wypożyczony MKS-owi Będzin. Z kolei LOTOS Trefl Gdańsk postanowił wypożyczyć dwóch swoich zawodników – Artura Ratajczaka i Mateusza Czunkiewicza. Ratajczak podobnie jak Rejno zagra w Będzinie, a młody Czunkiewicz, grający na pozycji libero, reprezentuje barwy Łucznicki Bydgoszcz.
Wyjątek potwierdza regułę
Zdaje się, że jedynie Bartosz Kurek jest przykładem na to, że w najlepszym polskim klubie młodzi zawodnicy mają szansę rozwoju. W momencie, kiedy podpisał kontrakt ze Skrą Bełchatów miał 20 lat i to właśnie w tym klubie jego kariera nabrała rozpędu. Stopniowo zyskiwał coraz większe uznanie trenera, dzięki czemu stał się liderem tego zespołu, a jednocześnie także reprezentacji. Mimo ostatnich zawirowań w jego życiu i burzy medialnej jaka wytworzyła się na temat jego osoby, nie można mu odmówić umiejętności, które nabył właśnie dzięki najlepszym klubom w Polsce. Być może podobnie potoczą się siatkarskie losy Mateusza Bieńka. Młody środkowy opuścił zdecydowanie słabszy Effector Kielce, gdzie miał pewne miejsce w wyjściowej szóstce, by w przyszłym sezonie zasilić szeregi aktualnego Mistrza Polski, czyli ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Faktem jest jednak to, że Bieniek już w trakcie sezonu zaznaczał, że chciałby grać w lepszym klubie, ale jakikolwiek transfer uniemożliwia mu obowiązujący kontrakt z Effectorem.
Gra w najlepszych polskich klubach wiąże się z prestiżem i postrzegana jest też jako wyznacznik wartości danego zawodnika. Z jednej strony trudno się więc dziwić młodym siatkarzom, że tak bardzo zależy im na przynależności do drużyn ze szczytu tabeli. Z drugiej strony jednak warto zastanowić się, czy taka decyzja nie przyniesie odwrotnych skutków, co niestety często znajduje pokrycie w rzeczywistości.
Natalia PAWLAK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.