NIE dla chaosu w szkole! – pod takim hasłem manifestowali nauczyciele w Warszawie. Planowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej reforma od początku budziła sprzeciw większości nauczycieli i związków zawodowych. Niejasne plany i przewidywane różne koncepcje zmian w systemie edukacji nabrały kształtu wraz z rozpoczęciem się wakacji. Na takie zmiany nie ma jednak zgody wśród społeczeństwa.
Choć pogoda w sobotę 19 listopada nie dopisała, do Warszawy zjechało 50 tysięcy nauczycieli i związkowców sprzeciwiających się reformie edukacji. Do strajkujących przyłączyła się liczna grupa samorządowców, rodziców oraz dzieci. Szacunkowa liczba protestujących w relacjach policji i mediów wahała się od 15- 50 tysięcy strajkujących. Jednak widok z góry, nie mógł oddać w pełni tego, co działo się na placu Józefa Piłsudskiego. Pod parasolami skrywało się znacznie więcej osób, niż mogłoby się to wydawać. Dopiero podczas przemarszu pod Sejm można było zobaczyć jak wiele osób przyłączyło się do protestu. Tam również usypano stos z kredy symbolizujący złamane kariery edukacyjne oraz zawodowe. Przedstawiciele manifestujących złożyli u prezydenta Andrzeja Dudy petycję z prośbą o zawetowanie ustawy, powołując się na obietnice przedwyborczą – mówiącej, że nie poprze „ustaw, które są wymierzone w duże grupy społeczne, które mówiąc wprost są antyspołeczne, które nie powstały w drodze dialogu i konsensusu społecznego”.
Stop reformie edukacji!
Przy dźwiękach „ostatniego dzwonka dla Pani Minister” oraz dźwiękach trąbek na scenie wystawiono trzy oceny niedostateczne Pani Annie Zalewskiej oraz czerwoną kartkę. Związkowcy, nauczyciele i pozostali protestujący nie zgadzają się na:
-demontaż systemu, polegający między innymi na wygaszaniu, a w konsekwencji likwidacji gimnazjów;
-tworzenie atmosfery zagrożenia utratą pracy przez wielotysięcznej grupy pracowników oświaty – pedagogicznych i niepedagogicznych;
-zaprzepaszczenie wieloletniego dorobku szkół i placówek oświatowych, a także ogromnych nakładów poniesionych przez samorządy;
-brak zwiększenia nakładów na oświatę, w tym brak podwyżek płac pracowników oświaty.
Część mediów zarzuciła jednak manifestującym przyłączenie się do gry politycznej opozycji. Choć na dużej scenie pojawili się działacze partii opozycyjnych i wyrazili swoje poparcie oraz gotowość do wsparcia protestujących, to podali racjonalne argumenty, dlaczego opowiadają się przeciw planowanej reformie, a ich poparcie nie jest przejawem gry politycznej, czy też samego sprzeciwu dla odmiennego zdania.
Co dla uczniów przygotowało ministerstwo?
Stary-nowy rozkład jazdy
Wśród zmian przedstawianych przez minister Annę Zalewską najbardziej kontrowersyjnym punktem jest wygaszanie, a w ostateczności likwidacja gimnazjów. Ma zostać przywrócony 8-letni system szkoły podstawowej, 4-letniego liceum oraz 5-letniego technikum. W praktyce oznacza to skrócenie edukacji podstawowej z 9, do 8 lat. Choć pani minister zapewnia, że nie wpłynie na jakość kształcenia, to eksperci i nauczyciele mają wątpliwości, po tym jak została przedstawiona siatka godzin przewidzianych na kolejny rok nauczania. Zmianie ulegnie między innymi rozkład nauczania przedmiotów ścisłych, języków obcych. Likwidacja gimnazjum pociąga jednak dalsze konsekwencje.
Podręczniki napisane na kolanie
O ile uczniowie słyszeli od swoich rodziców i nauczycieli, że ich prace domowe pisane są na kolanie, to Minister Edukacji usłyszała to niejednokrotnie podczas manifestacji. Mimo, że są zapewnienia, że zespół opracowujący nowe podręczniki został już powołany, a podręczniki napisane, do gimnazjów dzwonią wydawcy z pytaniem na jakie podręczniki w tym roku zdecydują się nauczyciele dla uczniów klas pierwszych. Niby nic dziwnego, gdyby nie to, że w przyszłym roku szkolnym obecni szóstoklasiści pozostaną w szkole podstawowej i pójdą do klasy siódmej. Na manifestacji niejednokrotnie podkreślono, że podręczniki napisane w zaledwie dwa miesiące nie mogą być przygotowane profesjonalnie, biorąc pod uwagę to, że do reform przygotowuje się latami, a nie miesiącami. Dla relacji TVN „Czarno na białym” wypowiedział się jeden z ekspertów, który ze strony ministerstwa dowiedział się o swoim powołaniu na przewodniczącego zespołu opracowującego nową podstawę programową. Po oficjalnym spotkaniu z Minister Edukacji zrezygnował z podjęcia się tej funkcji podkreślając niemoralność takiego działania, opracowania podstawy programowej w tak krótkim czasie.
Podwójny rocznik, przenoszenie między placówkami, system nauki na dwie zmiany
Punkt podkreślany szczególnie przez zaniepokojonych rodziców dotyczy przede wszystkim spotkania się w liceum obecnych pierwszych klas gimnazjum oraz szóstoklasistów. Rodzice oraz uczniowie, nie chcę się stać tak zwanymi „królikami doświadczalnymi”. Kumulacja dwóch roczników w jednej szkole wymusza na niej specjalne zmiany. Oznacza to problem związany z przygotowaniem oddzielnych zasad rekrutacji oraz problem z zapewnieniem miejsc do nauki. Niestety, jak powtarzają nauczyciele szkolnictwa średniego, budynki nie są z gumy i mimo najszczerszych chęci miejsc, klas nie przybędzie. Budynki szkolne, będą musiały pomieścić w swoich murach – w przypadku szkół średnich jeden rocznik więcej, natomiast szkoły podstawowe aż dwa. O ile w przypadku szkół podstawowych, przy których jeszcze funkcjonują gimnazja jest to mniejszy problem, to w przypadku samodzielnych podstawówek, stanowi to duże wyzwanie. Rodzice uczniów szkół podstawowych zaniepokojeni są wizją, że ich dzieci będą musiały się przenieść do innych budynków po gimnazjach.
Podwójny rocznik to również zmniejszone szanse dla dzieci, na dostanie się do wymarzonej szkoły średniej. Uczniowie wybierając szkołę średnią muszą decydować częściowo o swojej przyszłości i kierunku kształcenia na studiach. Taką decyzję nie jest łatwo podjąć, a z roku na rok uczniowie szkół gimnazjalnych mają coraz większe problemy z określeniem w jakim kierunku chcę się dalej kształcić. Objęci tą reformą uczniowie będę musieli podjąć taką decyzję rok wcześniej, niż ich koledzy idący obecnym programem nauczania.
Co jednak zrobić z uczniami obecnych pierwszych klas gimnazjum, którzy będą mieli problemy z opanowaniem materiału i nie otrzymają promocji do następnej klasy? Czy zostaną cofnięci do szkoły podstawowej? Przecież otrzymają już świadectwo ukończenia szkoły podstawowej.
Utrzymanie budynków, zwolnienia nauczycieli – problem samorządowców
Ta reforma spędza sen z powiek również samorządom terytorialnym. Choć na przykładzie Częstochowy Pani Minister zapewnia, że zwolnień nie będzie, a nawet w samym mieście powstanie potrzeba zatrudnienia dodatkowych, 29 osób w oświacie, to wiceprezydent miasta Ryszard Stefaniak w komentarzu dla Gazety Wyborczej zapowiada, że jego wyliczenia są odmienne, a osoby zwolnione po reformie – około 200 osób odeśle wprost do Pani Minister Anny Zalewskiej. Prezydent Miasta Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk również wyraził w liście swoje wątpliwości, co do przeprowadzanej reformy i wiążącymi się z nią konsekwencjami. Problemem jest również kwestia przystosowania szkół do zmian, oraz pytanie co z budynkami po gimnazjach, które nie zostaną zagospodarowane?
Nie, dla traktowania uczniów jak patologii
Ministerstwo podważa osiągnięcia kadry nauczycieli jak i samych uczniów gimnazjów, choć badania prowadzone przez PISA wskazują, że po reformie i wprowadzeniu gimnazjów szanse uczniów słabszych i lepszych wyrównały się, a osiągnięcia ich można przyrównywać do osiągnięć uczniów ze Szwecji, Rosji, czy też Hiszpanii. W dyskusjach deprecjonujących młodzież przywołuje się ich skandaliczne zachowanie. Przeprowadzane badania wskazują, że problemy z młodzieżą zaczynają się już pod koniec piątej klasy podstawowej, gdzie uczniowie zaczynają wagarować. Zlikwidowanie gimnazjów nie wyeliminuje złych zachowań. Jednak pedagodzy szkół gimnazjalnych zaprzeczają aż tak wysokiemu zdemoralizowaniu młodzieży w ich szkołach. Przyznają, że wśród dzieci znajdują się takie, które sprawiają problemy, jednak nie jest to skala, o jakiej się mówi. Widać ogromne zmiany jakie zaszły w uczniach i rodzicach na przestrzeni lat. Kiedyś, za złe zachowanie dostawało się linijką i obawiano się przyznać rodzicom, że zostało się upomnianym. Dziś wystarczy zwrócić w nieodpowiedni sposób uwagę uczniowi, by skarga na nauczyciela znalazła się u dyrektora – mówią starsi stażem nauczyciele.
Rodzice młodszych dzieci obawiają się jednak, że przyłączenie do podstawówki dzieci starszych, które w ekstremalnych przypadkach mogą mieć po 18 lat będzie niekorzystne zarówno dla młodszych, którzy będą chcieli imponować, jak i dla starszych uczniów.
Dwa oblicza?
Pani Minister z uśmiechem uspokaja i zapewnia, że panika jest niepotrzebna. Jednak listy z obawami do rządu spływają ze wszystkich stron – związkowców, nauczycieli, rektorów uczelni, rodziców, samorządów, ekspertów w zakresie edukacji. Moje wątpliwości wzbudza spora rozbieżność między zapewnieniami Pani Minister, a jej przedstawianymi poglądami na oficjalnej stronie. W zakładce „O mnie” można przeczytać „Jedna z najaktywniejszych posłanek na Dolnym Śląsku. Skutecznie zabiegająca o sprawy i ludzi. […] sprzeciwia się radykalnej likwidacji wielu placówek oświatowych.”. O ile rozumiem, że osobiście może mieć inne poglądy, niż partia do której przynależy, o tyle moment w którym przeczy temu wszystkiemu jako minister na swojej oficjalnej stronie, nie jestem w stanie zrozumieć.
Co dalej?
Ministerstwo na swojej platformie umożliwiło zadawanie pytań rodzicom, które dotyczą planowanej reformy. Grupy protestujące są gotowe do dalszej walki o zniesienie reformy w takim wydaniu. Chcą rozmów, które doprowadziłyby do konsensusu, który będzie dobry przede wszystkim dla uczniów i odpowiedniego przygotowania do przeprowadzenia ewentualnych zmian. Nauczyciele i związkowcy mają świadomość, że obecny system nie jest idealny. Jednak nie potrzebuje on radykalnych zmian, a wyłącznie usprawnień. Obecnie planowana reforma tego nie gwarantuje.
Aleksandra WRÓBLEWSKA
Źródła: wydarzenie STOP reformie edukacji! Ogólnopolska manifestacja 19 listopada
http://www.annazalewska.hb.pl
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.