„Z Korwina się wyrasta” – jest to jedno ze zdań jakim dorośli zbywają zainteresowanie młodych polityką prowadzoną przez Janusza Korwin-Mikke. Muszę przyznać, że w powiedzeniu tym jest wiele słuszności, co zresztą widzę w około siebie, w moim otoczeniu. Jeszcze dwa-trzy lata temu wielu moich znajomych wyrażało poparcie dla jego polityki. Dzisiaj wszyscy są już mądrzejsi. Ja też.
Ostatni odcinek programu „Młodzież Kontra”, w którym pojawił się wąsaty pan w muszce dał mi naprawdę wiele do myślenia. Salwy śmiechu i oklaski, które kiedyś towarzyszyły każdemu słowu „krula”, w najnowszym odcinku były nieobecne. Kolejne słowa Korwina-Mikke pozostawiane były w większości bez merytorycznego komentarza. Bo jak można dyskutować z powielaną co ruszą w mediach kalką „nie wygrywamy w sondażach, bo nas się nie pokazuje!”. Korwin mówi to w większości programów medialnych, w których występuje.
To jednak nie wszystko. Młodzi obecni na sali wyśmiewali Korwina. Nie, nie śmiali się razem z nim. Uczestnicy programu z rozbawieniem kwitowali kolejne deklaracje „krula”. Z widowni słychać było słowa typu „byłem kiedyś w pana partii, ale wie pan, przejrzałem na oczy”. Uczestnicy deklarowali swój brak poparcia, zmianę poglądów, czy przejście do innej partii. Stało się więc to, o czym mówił swojego czasu jeden z prawicowych dziennikarzy.
Rafał Ziemkiewicz, bo o tym panu była wyżej mowa, w filmie „Korwin The Movie” stwierdził, że poparcie dla formacji politycznej Korwina-Mikke wyrazić można sinusoidą. Miał na myśli to, że za jednym razem młodzi (bo zazwyczaj to właśnie młodzież „łapie się” na retorykę ekscentrycznego polityka) są za Korwinem, a potem znowu się od niego oddalają. Dzieje się to w miarę jak dorastają, a ich poglądy się krystalizują i zaczynają spostrzegać, że to jednak „nie tędy droga”.
Upadek partii Janusza Korwin-Mikkego nie grozi. Nie jest bowiem możliwe wyplenienie całkowicie idei korwinizmu. Mógłbym się oczywiście rozpisywać o tym, że kolejni czołowi działacze partii KORWiN, a teraz partii Wolność, odchodzą, ale to nie ma większego wpływu na ideę. Oczywiście, ona może wyblaknąć, poszarzeć i się zdewaluować, ale na nią zawsze złapie się ktoś nowy. Jakieś „świeże mięso” w gimnazjach czy szkołach średnich zawsze się znajdzie.
W tytule, którym okrasiłem ów artykuł, chodzi mi też o coś jeszcze. Janusz Korwin-Mikke ma już bowiem 74 lata. Żeby doczekać kolejnych wyborów parlamentarnych potrzebuje jeszcze 3 lat. Wtedy będzie miał 77 wiosen na karku. I co dalej? Oczywiście, życzę mu zdrowia i sił witalnych, ale jeśli Korwin nic nie osiągnie w wyborach do Sejmu i Senatu w 2019 roku, to późniejsze ewentualne zwycięstwo będzie nie pod jego banderą, a kogoś, kto zbierze pod swoją wodzą spuściznę po „krulu”.
Zatem, czy możliwe jest nadanie jego idei innych, bardziej ludzkich barw? Tak, nazwijmy to przejściem do „korwinizmu z ludzką twarzą”. Mogę narazić się tutaj na atak ze strony działaczy skrajnie prawicowych, ale nadawanie korwinizmowi ludzkiej twarzy, a nadawanie jej socjalizmowi różni się tylko tym, że działanie to przeprowadza się na dwóch zgoła odmiennych stronach politycznego kompasu. Zarówno bowiem socjalizm w wydaniu ZSRR jaki i polityka Korwina jest dla wielu nie do przyjęcia.
W całej tej zawierusze, którą jest niezaprzeczalnie ten artykuł, warto podkreślić jednak fakt, że idee Korwina, choć skrajne i wzbudzające potężne emocje, były nie tyle, co przystankiem, ale wręcz startem w polityce dla wielu. Na jednej z dużych grup wolnościowych na Facebooku zorganizowano ostatnio ankietę z pytaniem „Kto zaszczepił w tobie ideę wolnościową”. Zdecydowana większość głosów oddana była na „krula”. Nie tylko jednak na Facebooku widzę ową tendencję. Moi znajomi, a także i ja, mieli romans z koncepcjami wąsatego pana w muszce. Wszyscy zgonie dziś machamy głowami mówiąc pod nosami „jacy my byliśmy głupi”.
Dziś po idei politycznej, jaką zaszczepił w nas Janusz Korwin-Mikke, pozostał jedynie zwrot wolnościowy. Nie ma już tego dzikiego oporu i zażartej walki w dyskusjach politycznych, nie ma już krzyków, tam, gdzie uważaliśmy, że należy podnieść głos. Każdy z nas zrozumiał, że politykę buduje się na dialogu, układach, umowach i koligacjach. W niej nie ma miejsca na płomienną walkę. Ta wznieca bowiem ogień rewolucji, której polityka nie lubi, a którego miejscem jest ulica. Tak, żeby Korwin osiągnął w Polsce władze, musiałby dokonać przewrotu, zaczynając od ulicy. Dziś jednak to już nie ten klimat, nie ten czas, panie Januszu.
Przemysław Terlecki
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.