Daleko od Syrii, w której wyniszczający konflikt skupia na sobie uwagę całego świata, rozgrywa się mniej nagłaśniana przez media, lecz równie katastrofalna w skutkach klęska humanitarna. Jest ona skutkiem trwającej od ponad dekady walki przeciwko Boko Haram, organizacji terrorystycznej, która latem 2014 roku ogłosiła lojalność wobec Państwa Islamskiego, ustanawiając tym samym w północnej części Nigerii kolejną mackę fundamentalistycznego kalifatu.
Na wyzwalanych stopniowo przez nigeryjską armię terenach, miliony ludzi każdego dnia walczy o przetrwanie. Cofający się kalifat pozostawia po sobie zniszczoną infrastrukturę oraz wszechobecny głód. Szacunki międzynarodowej organizacji humanitarnej Safe The Children wskazują, że sytuacja stale się pogarsza. Możliwe, iż z głodu umiera dziennie nawet dwieście dzieci, a ponad połowa w wieku poniżej pięciu lat jest trwale niedożywiona. Sytuacja stała się tak dramatyczna między innymi dlatego, że na opanowanych przez islamistów obszarach obowiązywał zakaz uprawiania ziemi, co zmusiło ludność do zmiany trybu życia – zamiast plonów, zbierano dzikie owoce, które wraz z liśćmi stanowiły podstawowe źródło pożywienia. Tymczasem im większa część kraju powraca pod jurysdykcję algierskiego rządu, tym bardziej uwidacznia się skala klęski humanitarnej, której ani władze, ani organizacje pozarządowe nie są w stanie sprostać. Dostawy żywności nie wystarczają do zapewnienia choćby jednego posiłku dziennie, nie mówiąc już o lekach, których brak najbardziej odczuwają dzieci i ich słabe wskutek niedożywienia organizmy.
Los uchodźcy
Tylko w regionie Afryki Subsaharyjskiej prawie cztery i pół miliona ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, często udając się z jednego kraju ogarniętego konfliktem do kolejnego. Dziesiątki tysięcy uchodźców z Republiki Środkowoafrykańskiej, gdzie za eskalację przemocy odpowiedzialne są starcia na tle religijnym między muzułmańskimi, a chrześcijańskimi bojówkami, migruje do Demokratycznej Republiki Konga, będącej areną walk między Hutu a Tutsi – dwiema grupami ludnościowymi, pochodzącymi z sąsiedniej Rwandy, które w przeszłości dopuszczały się względem siebie do ludobójstw. Liczne, wygasające i eskalujące na nowo konflikty, doprowadziły do powstawania na kontynencie afrykańskim obozów dla uchodźców, które swoją liczebnością dorównują średniej wielkości miastom. Najliczniejszy z nich, kompleks Daadab, założony na terenie północno-wschodniej Kenii, zamieszkuje ponad 300 tysięcy ludzi, pochodzących głównie z niestabilnej Somalii. Natomiast największa część spośród uciekających przed Boko Haram Nigeryjczyków, znajduje wątpliwe schronienie w Kamerunie, Nigrze oraz sąsiednim Czadzie, który sam, zaledwie kilka lat temu zmagał się z krwawym konfliktem przeciwko Sudanowi. Obecnie państwa te łączą siły przeciwko islamistycznej sekcie, która dopuszcza się rozlewu krwi również na ich terytoriach.
Matnia
Główną przyczyną tak dramatycznej sytuacji, z jaką zmaga się afrykański kontynent, są słabe rządy. Kraje jak Nigeria, będąca roponośnym eldorado, produkująca w stabilnym okresie ponad 2,5 miliona baryłek ropy naftowej dziennie, czy Demokratyczna Republika Konga -jeden z największych eksporterów kobaltu na świecie, wskutek wszechobecnej korupcji, nie są w stanie utrzymać dobrze wyposażonej armii oraz służb policyjnych, mogących przeciwstawić się rebeliantom, których jednym z głównych motywów działania jest zdobywanie dostępu do obszarów bogatych w surowce, ich sprzedaż oraz zakup broni potrzebnej do dalszych walk. Bez silnego, scentralizowanego, ale przede wszystkim przejrzystego w działaniach rządu, nigdy nie uda się odpowiednio wykorzystać potencjału tkwiącego w afrykańskiej ziemi, która póki co nasiąka krwią coraz większej liczby ofiar. Braki w infrastrukturze tj. szpitalach, szkołach, drogach oraz kolejach, starają się uzupełnić organizacje humanitarne i zagraniczni inwestorzy m. in. Chiny, które stopniowo uzależniają od swojego kapitału coraz większą część kontynentu. Niestety nie przyczyniają się tym samym do wzrostu poziomu życia mieszkańców, gdyż do budowy finansowanych przez siebie inwestycji zatrudniają głównie Chińczyków.
Działająca w Nigerii filia firmy Royal Dutch Shell przez ponad pięćdziesiąt lat w sposób równie bezwzględny dążyła do maksymalizacji zysków z wydobycia ropy w delcie Nigru, powodując postępującą degradację środowiska. Narażała tym samym Nigeryjczyków na choroby związane ze spożywaniem wody skażonej ropą oraz rakotwórczym benzenem. Choć obecnie poziom wydobycia spadł, skala wyniszczenia tamtejszego ekosystemu wzbudza protesty miejscowej ludności, która domaga się naprawy wyrządzonych szkód przed Sądem Najwyższym w Wielkiej Brytanii, gdzie znajduje się siedziba firmy.
Cierpienie
Z tych właśnie powodów los dziesiątek milionów ludzi naznaczony jest nieustannym cierpieniem. Uciekając ze strefy konfliktu, bardzo wiele osób w rzeczywistości zamienia tylko formę swojej śmierci – zamiast ginąć od kul, umierają z głodu i chorób. W większości skorumpowane rządy afrykańskich krajów nie dbają o losy swoich obywateli, których życie nie ma prawie żadnej wartości. Troszczą się natomiast o to, aby kontrakty z międzynarodowymi korporacjami przynosiły im zyski, pozwalające wąskiej elicie prowadzić życie książąt pośród narodu żebraków. Tymczasem według danych opublikowanych przez organizację Save The Children, co około siedem minut w północnej Nigerii umiera jedna niewinna istotna, a przecież jest to tylko jeden z wielu toczących się w tamtym rejonie konfliktów.
Można zatem uznać, że zdecydowanie więcej szczęścia mają ci, którym udaje się przybić do brzegów stabilnej politycznie Europy. Świeże „dostawy” migrantów, głównie do krajów Zachodnich, są tam niezbędnym warunkiem do osiągnięcia wzrostu gospodarczego w realiach sekularnej stagnacji, spotęgowanej niskimi wskaźnikami przyrostu naturalnego. Tutaj, w Europie, przedstawiają oni przynajmniej wymierną wartość.
Grzegorz IWASIUTA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.