Sensacja wtorkowego wieczoru, która upadła tak samo niespodziewanie, jak i wypłynęła na światło dzienne. Robert Gumny – 19-nastoletni prawy obrońca Lecha Poznań w Borussii Mönchengladbach. Kwota transferu 6,5 mln euro + bonusy i 10% z ceny odsprzedaży. Nowy rekord Ekstraklasy? Okazuje się, że nie. Do transferu nie dojdzie! Dlaczego? Co tak naprawdę odznacza to dla „Kolejorza”?
Maszyna. Patrząc na występy Roberta Gumnego w pierwszej części tegorocznych rozgrywek Ekstraklasy to stwierdzenie pasuje idealnie. 19 występów (na 21 możliwych), 1671 minut, cztery asysty. Dodajmy do tego jeszcze pięć występów w eliminacjach do Ligi Europy. Robert Gumny przebojem wdarł się do pierwszego składu Lecha Poznań, po tym jak wrócił z wypożyczenia z Podbeskidzia Bielsko-Biała, a miejsce na prawej stronie obrony zwolnił odchodzący do Dynama Kijów Tomasz Kędziora. Choć wielu widziało go w roli zmiennika dla sprowadzonego przed sezonem Emira Dilavera, 19-latek udowodnił trenerowi, że warto na niego stawiać. Pół roku wystarczyło popularnemu „Gumie”, aby wyrosnąć na najlepszego prawego obrońcę ligi.
Pod czujnym okiem świata
O tym, że Robert Gumny jest obserwowany przez skautów wielu zagranicznych klubów, było wiadomo już od dawna. Fani „Kolejorza” szybko okrzyknęli go nową perłą klubowej akademii, która spod swoich skrzydeł wypuściła takich zawodników jak Karol Linetty, Dawid Kownacki, Jan Bednarek czy wspomniany wcześniej Tomasz Kędziora. O transferze mówiono już od dawna. Ba! O rekordowym transferze Ekstraklasy, choć niedawno został ustanowiony nowy – sześć milionów euro za Jana Bednarka, który przeszedł z Lecha do Southampton. 30 stycznia około godziny 20:00 pojawiły się pierwsze doniesienia na temat transferowej bomby. Godzinę później było już wiadomo, że chodzi właśnie o młodego obrońcę „Kolejorza”. Borussia Mönchengladbach, siódma drużyna niemieckiej Bundesligi, była zdeterminowana, aby sprowadzić go do swojego składu. Rozmowy pomiędzy zainteresowanymi stronami przebiegły bardzo szybko. Kwota transferu? 6,5 miliona euro + bonusy, m.in. w wypadku awansu Borussii do Ligi Europy oraz 10% od sumy następnego transferu. Liczby jak na polską ligę kosmiczne. Włodarzom Lecha zaczęto przyklaskiwać i gratulować. Pytano także o zastępcę „młodego wilka”. Wszystko zweryfikowały jednak następne godziny.
Kolano niezgody
Nie ma transferu bez testów medycznych. To właśnie one stanęły na przeszkodzie przeprowadzki reprezentanta Polski U-21 do Niemiec. Przynajmniej teoretycznie. Gumny był celem numer jeden zarządu „Źrebaków”. Około godziny 14:30 31 stycznia na polskiej części Twittera zaczęły się przejawiać pierwsze wzmianki na temat niepowodzenia testów. Lekarze klubu z Mönchengladbach mieli być niezadowoleni wynikami badań jednego z kolan młodego zawodnika Lecha. Do Poznania wysłano nawet zdjęcie, które poddało w niepewność potencjalnych kupców. Medycy Lecha jednak nie dostrzegli w nim nic niepokojącego. Mimo wszystko przyczyniło się to do fiaska niedoszłego rekordowego transferu Ekstraklasy. Co było jego prawdziwą przyczyną? W kuluarach mówi się o niezdecydowaniu „die Fohlen”, którzy – mówiąc potocznie – zaczęli „kręcić”. Ruch działaczy Lecha był zdecydowany – koniec jakichkolwiek negocjacji. Gumny wraca do Polski. W różnych relacjach przewijały się również informację, jakoby Niemcy nie zdążyli wykonać wszystkich potrzebnych badań przed zamknięciem okienka transferowego w Bundeslidze.
Co cała ta sytuacja oznacza dla Lecha? Przede wszystkim to, że zawodnik cieszący oczy niejednego fana zostaje. Gumny oprócz niebywałych umiejętności defensywnych, potrafi również włączyć się do akcji ofensywnej (w przeszłości oraz na wypożyczeniu
w Podbeskidziu zdarzało mu się grać jako prawy pomocnik). Jesienią to właśnie on i Makuszewski byli motorami napędowymi niebiesko-białej machiny. Jeśli młody zawodnik utrzyma formę także wiosną, jego wartość z pewnością wzrośnie i latem nie będziemy mówić o kwocie ośmiu milionów euro wraz z wliczonymi bonusami, a jako podstawowej. Warto w tym miejscu również podkreślić, że kontrakt zawodnika obowiązuje do 30 czerwca 2019 roku. To może być absolutny hit, jakiego Polska jeszcze nie widziała.
Do Poznania w środę miał zawitać Paweł Olkowski. Podczas pobytu w Turcji Lech obserwował również młodego obiecującego zawodnika, który potencjalnie przymierzany był do roli zastępcy Gumnego na prawej stronie defensywy. Szacowało się, że wartość nowego gracza miała wahać się w granicach dwóch milionów euro. W świetle zaistniałej sytuacji obie możliwości należy raczej odroczyć. Do rywalizacji zostaje przecież Dilaver oraz Marcin Wasielewski, który pomimo pewnej pozycji w pierwszej kadrze drużyny nie odgrywa w niej ważnej roli. Także sami włodarze Lecha, stawiając na swoim, pokazali, że nie będą iść na ugody, gdy gra jest niewarta przysłowiowej świeczki. Piotr Rutkowski, wiceprezes zarządu, podkreśla w oficjalnych wypowiedziach, że sprzedaż defensora już teraz nie była dla nich priorytetem. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że wydarzenia ostatniego dnia stycznia nie wpłyną negatywnie na psychikę młodego zawodnika. Sympatycy klubu z Poznania natomiast cieszą się, że tak obiecujący wychowanek zostaje w klubie i pomoże mu w walce o najwyższe cele.
Nowe doświadczenie dla klubu i samego zainteresowanego, będące ważną lekcją. Podsumować ten wywód można tylko w jeden sposób: „Co się odwlecze, to nie uciecze”.
Wiktoria ŁABĘDZKA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.