Obserwując z uwagą i niepokojem kryzys dyplomatyczny wywołany penalizacją przypisywania Polsce odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie, dochodzę do przykrego i zatrważającego wniosku. Otóż, mam wrażenie, że obecny stan rzeczy to w dużym stopniu nasza, tj. Polaków, zasługa.
Tak, nie mowy o żadnym błędzie w druku. Sami sobie ten los zgotowaliśmy, myśląc, że pojęcia takie jak „bohaterstwo”, „odwaga” czy „dobro” wciąż jeszcze coś znaczą. Kto wie? Być może należało, idąc za przykładem Węgier, Rumunii, Słowacji lub Bułgarii, dogadać się z Niemcami i w ten sposób przynajmniej częściowo uniknąć pożogi wojennej. Być może należało powołać kolaboracyjny rząd na czele z kimś na kształt Petaina czy Quislinga. Być może należało z obojętnością patrzeć na zagładę żydowskich sąsiadów i nie narażać się na karę śmierci, ukrywając ich w wszelkiej maści ziemiankach, komórkach, piwnicach etc. Możliwe, że dopiero wówczas traktowano by nas co najmniej tak samo dobrze, jak traktuje się choćby Litwinów, Łotyszy
i Ukraińców, którzy masowo brali udział w mordach na Żydach, niejednokrotnie przewyższając barbarzyństwem swych niemieckich sojuszników. Całkiem prawdopodobne, iż nikt nie skierowałby obecnie przeciwko Polsce złego słowa. Niestety, po raz kolejny daliśmy się zwieść ułudzie, że świat ceni szlachetność. Że istnieją jakieś imponderabilia.
W żadnym razie nie chcę powiedzieć, że zawsze i wszędzie mieliśmy czyste ręce. Nie można przeczyć, iż w Polsce nie było szmalcowników i ludzi, którzy gnębili bądź zabijali Żydów. Bo byli. Nie można przeczyć, iż w II Rzeczypospolitej nie występował antysemityzm. Bo występował (choć miał charakter gospodarczo-społeczny, a nie rasowy). Skala takich zjawisk musi jednak zostać oceniona jako margines, wyjątek od reguły. Nie sposób ich nawet porównywać ze zbrodniami na Żydach popełnionymi przez Niemców (przepraszam, nazistów) czy, wspomnianych już uprzednio, Ukraińców, którzy mogliby pewnie znaleźć u siebie setki takich miejsc jak Jedwabne, a którzy, o ironio!, dziś wyrażają „zaniepokojenie decyzją polskiego parlamentu”. Tymczasem to właśnie Polska wyrasta na kraj „żydożerców” i „antysemitów”.
Owszem, nie można ukryć, że sami dolaliśmy oliwy do tego ognia, czy to za pomocą rodzimych produkcji filmowych (exemplum „Pokłosie”), czy to poprzez wypowiedzi ludzi polityki i kultury („Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą”). Głęboko jednak wierzę, że przynajmniej część tego typu działań miała swe źródło w dobrej woli ludzi. Ufam, iż chcieli oni w ten sposób pokazać innym, że nie boimy się prawdy, choćby nawet była niekorzystna dla nas samych. Niestety, współczesny świat naiwność, łatwowierność i szczerość karze z najwyższą surowością, czego kolejnym przykładem są wydarzenia ostatnich dni.
Patryk HALCZAK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.