Cykl roczny ma to do siebie, iż za każdym razem przynosi nam znane i lubiane święta. Urodziny, uroczystości państwowe czy religijne to powody do radości i zabawy ze znajomymi. Lecz jest jeden taki dzień w roku, w którym świętują całe Stany Zjednoczone, a także coraz większa część reszty świata. I żadne wyznanie nie ma tutaj nic do rzeczy.
Gdy po raz pierwszy zdecydowano się zorganizować rozgrywki mające wyłonić niepodważalnego mistrza futbolu amerykańskiego w 1967 r., mało kto spodziewał się, iż impreza z czasem osiągnie status iście kultowej w całym społeczeństwie Stanów, ale także zacznie gościć na wszystkich innych kontynentach. Czy świat zdaje się wariować przez tylko jeden mecz? W czym tkwi sedno tego szaleństwa?
Numerki i cyferki
Przed dywagacją odnośnie powodów popularności, warto ją samą podeprzeć niepodważalnymi faktami i danymi liczbowymi. O ile liczba widzów na stadionie nie odstaje od znanych nam wydarzeń sportowych i można ją porównać do niektórych meczy angielskiej Premier League (oscylując w granicach 70 do 80 tysięcy osób), o tyle wyniki emisji telewizyjnych zostawiają jakąkolwiek konkurencję w tyle. Dość powiedzieć, iż pięćdziesiąta edycja imprezy zgromadziła na całym świecie ponad 190 milionów widzów.
W tyle nie zostają również wyniki jednej z głównych atrakcji samej transmisji, czyli reklamy. W przypadku wyemitowania jedynie 30 sekund klipu marketingowego nadawca musi ponieść koszty przekraczające sumę nawet 5 milionów dolarów. Wynika to z faktu, iż bloki reklamowe podczas Super Bowl należą do gigantów, a także są niesamowicie wysokiej jakości. Przeprowadzone ankiety podpowiadają, iż jedynie co drugi widz zasiada przed telewizorem dla samego meczu, a co czwarty cieszy oko głównie reklamami. Święto komercji? Tak, ale za to z humorem i na poziomie.
Najjaśniejsze gwiazdy
Istotnym elementem całego wydarzenia są także występy gwiazd światowej sławy przed rozpoczęciem, jak i podczas przerwy między połowami. Organizatorzy w kilka chwil rozkładają gigantyczną scenę na płycie boiska, a później dzieje się magia. Super Bowl jest wielki, toteż artyści nań występujący należą do czołówki. Wielu do dziś wspomina występ Prince’a jako jeden z lepszych w historii nie tylko samej imprezy, ale i kariery artysty.
Wydarzenie najwyższej próby
Te wszystkie czynniki składają się na kluczowe wydarzenie w kalendarzu niemal każdej amerykańskiej rodziny. Przyjęto bowiem, iż dzień następujący po Super Bowl jest dniem wolnym, a w samą imprezę spożywa się niemal tyle jedzenia, ile w Święto Dziękczynienia. Dobrze wiemy, że amerykanie lubią rzeczy wielkie, lubią także wyolbrzymiać. Ale w tym wypadku, zamiast ze zdziwieniem patrzeć na to nieszkodliwe ‘wariactwo’, może by tak pokusić się na nieskrępowaną zabawę?
Kupują i będą kupować
W całym tym zamieszaniu rozchodzi się bowiem o ideę świętowania. Zaprasza się rodzinę, znajomych, wspólnie przyrządza grill,
a także narzeka bądź też cieszy się na widok tegorocznej gwiazdy występującej na scenie. Motywację stanowi radość, a całość jest podlana typowym amerykańskim sosem – można kręcić nosem, można krytykować wszechobecny konsumpcjonizm, lecz takie właśnie są Stany Zjednoczone, kolebka kultury globalnej oraz miejsce o którym wielu śni.
Nie ma sensu zastanawiać się nad przyszłością Super Bowl, gdyż impreza jest gigantyczna, a mimo to coraz bardziej się rozrasta, szczególnie pod względem marketingowym. Co prawda w samych Stanach Zjednoczonych więcej już chyba osiągnąć się nie da, lecz wiele rynków nadal ma potencjał, ażeby stać się znaczącym odbiorcą corocznej transmisji. Już dziś w Europie, gdy rozwijają się poszczególne krajowe ligi futbolu amerykańskiego (w tym także w Polsce), pojawia się coraz więcej lokalnych transmisji. Ma to pozytywny wydźwięk, w końcu brak tutaj toksycznych grup kibicowskich czy wzajemnego antagonizowania. W zamian za to mamy rozrywkę i sportowe święto dla całej rodziny, w maksymalnie komercyjnej otoczce. Ale czy to coś aż tak złego?
Dawid SZAFRANIAK
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.