Mistrzostwa Europy w 1958 roku odbyły się w Sztokholmie. W Szwecji polski Wunderteam wywalczył drugie miejsce w klasyfikacji medalowej, wracając do kraju z 12 krążkami, w tym rekordową liczbą 8 złotych. Zbigniew Makomaski był jednym z faworytów biegu na dystansie 800 metrów, niespełna miesiąc przed mistrzostwami podczas meczu międzypaństwowego Polska-USA, pokonał mistrza olimpijskiego Toma Courtneya. Makomaski nie znajdziemy jednak na liście medalistów imprezy.
O tym, co zdarzyło się w 1958 roku, Polak opowiedział gazecie „Fakt. Historia”: „Byłem we wspaniałej formie. Powygrywałem przedbiegi i półfinał. Widziałem szanse na zwycięstwo. Ale warunki były zgrzebne. Nasza ekipa spała w sali gimnastycznej na materacach. Pracownicy polskiej ambasady w Sztokholmie chcieli być uprzejmi. Zaproponowali, że podstawią mi (…) samochód, który zawiezie nas na stadion. (…) Ale spadł deszcz, a my utknęliśmy w gigantycznym korku. Minuty upływały, a auto stało w miejscu. W końcu otworzyłem drzwi i pędem na stadion. Swatowski za mną (biegacz na 400m). Biegliśmy razem zmoknięci. Na stadion wpadłem 20 minut przed startem. W dresie ciężkim jak zbroja. Wełniany był, a mokry, to ważył kilka kilogramów więcej.” Pomimo problemów i nieodpowiedniej rozgrzewki Polak początkowo wywalczył brązowy medal. Na metę wpadł czwarty, jednak zwycięski Brytyjczyk skrócił sobie drogę i ponad 20-metrów pokonał biegnąc po trawie. Został zdyskwalifikowany, jednak po odwołaniu swojej ekipy, przywrócono mu pierwsze miejsca, a Polak musiał pocztą odesłać swój medal. O tym w jak wielkiej formie był biegacz nazywany „Mahometem” świadczyć może fakt, że już po mistrzostwach, bez żadnego przygotowania, w Londynie, na oczach królowej, pokonał najlepszych średniodystansowców z tego państwa.
Niezwykłą i pechową historię Makomaskiego przypominamy, bo w czwartek w sesji porannej zaprezentują się biegacze na 800 metrów, wśród których zobaczymy obrońcę tytułu z 2016 roku Adama Kszczota oraz medalistów mistrzostw Polski: Mateusza Borkowskiego i Michała Rozmysa. Oprócz nich w sesji porannej o awans powalczą również: rzucająca dyskiem Daria Zabawska oraz biegający na 110 metrów przez płotki Artur Noga (zwolniony z udziału w eliminacjach jest Damian Czykier). W kilku konkurencjach zabranie przedstawicieli Biało-Czerwonych – Polki nie wystąpią w skoku w dal ani w rzucie oszczepem.
Jeśli któryś z dni mistrzostw Polacy mają skończyć bez medalu, może tak stać się właśnie w czwartek. W sesji wieczornej rozegrane zostanie bowiem pięć finałów oraz kwalifikacje kilku konkurencji. O awans do finału powalczą skoczkowie wzwyż: brązowy medalista MŚ z 2009 roku z Berlina Sylwestra Bednarka oraz Macieja Grynienko. Ostatnio uzyskiwane przez Polaków wyniki nie napawają jednak optymizmem. W półfinale biegu na 400 metrów zobaczymy natomiast Justynę Święty-Ersetic, Małgorzatę Hołub-Kowalik oraz jeśli przebrnie kwalifikacje, co nie powinno być większym problemem, Igę Baugmart-Wittan. Wobec bardzo wysokiego poziomu tej konkurencji w obecnym sezonie awans do finału może wymagać wyniku nawet poniżej 51,5 sekundy. Na taki niewątpliwie stać dwie pierwsze z Polek.
W czwartek rozegrany zostanie zarówno półfinał, jak i finał rywalizacji pań na dystansie 100 metrów przez płotki. W ½ rywalizacji zobaczymy Klaudię Siciarz oraz, jeśli przebrnie środowe eliminacje, Karolinę Kołeczek. Choć Biało-Czerwone nie są faworytkami tej konkurencji, na pewno postarają się włączyć w walkę o awans do finału. Ta pozytywnie może skończyć się zwłaszcza w przypadku młodej i utalentowanej Mistrzyni Polski Siciarz, która ma szanse stać się czarnym koniem mistrzostw.
Tego samego dnia z płotkami zmierzą się również mężczyźni, którzy pobiegną po medale na dystansie 400 metrów. Wśród finalistów szanse znaleźć się ma Patryk Dobek, który w tym sezonie najszybciej biegał w Londynie, gdzie uzyskał czas 49,01, który plasuje go na siódmym miejscu w kontynentalnych tabelach. Jeśli Polakowi uda się zbliżyć do życiowego rezultatu, który uzyskał podczas mistrzostw globu w 2015 roku, powinien włączyć się do walki o medale. Tuż po rozegraniu finałowego wyścigu płotkarzy rozpocznie się konkurs rzutu oszczepem, w którym Polacy nie będą faworytami. Jeśli któremukolwiek z Biało-Czerwonych uda się przebrnąć kwalifikację i znaleźć się w najlepszej, punktowanej ósemce będzie to występ na spory plus.
Uwagę zwróci warto na faworyta rywalizacji płotkarzy Karstema Warholma, ledwie 22-letniego Norwega, który w obecnym sezonie zachwyca swoimi biegami. W tym roku zawodnik kilkukrotnie przebiegł już dystans 400 metrów przez płotki poniżej 48 sekund, co w Europie dotychczas nie udało się nikomu innemu. Wspomnieć warto, że młody i utalentowany Warholm w Berlinie ma zamiar rywalizować również w biegu na 400 metrów, w którym również może włączyć się do walki o medale. Choć pogodzenie dwóch wymagających konkurencji będzie nie lada wyzwaniem, nie jest to niemożliwe, co Norweg udowodnił już w 2017 roku.
Podczas zeszłorocznych Mistrzostw Europy U23 Warholm wywalczył dwa medale. Zdobył złoto w biegu płotkarskim, a na płaskich 400 metrach finiszował drugi. Przed rokiem Norweg udowodnił również, że jest zawodnikiem światowego topu i jest w stanie wygrywać z najlepszymi zawodnikami globu. Podczas Mistrzostw Świata w Londynie, wobec słabszego poziomu rywalizacji, sięgnął bowiem po sensacyjne złoto. W przyszłym sezonie w Katarze o medal z najcenniejszego kruszcu będzie mu jednak zdecydowanie trudniej, bowiem na światowych zawodach zachwyca młody i utalentowany zawodnik z Kataru Abderrahman Samba, który jako jedyny na świecie złamał w obecnym roku granicę 47 sekund.
Finałowa rozgrywka bez polskiego udziału czeka również biegaczy na dystansie 200 metrów, jej faworytem będzie Turek Ramil Guliyew, sensacyjny mistrz świata z 2017 roku. Z udziałem Biało-Czerwonego Krystiana Zalewskiego powinien natomiast rozegrać się finał biegu na 3 km przez przeszkody, w którym zobaczymy niezwykle kontrowersyjnego obrońcę tytułu sprzed dwóch lat Mahiedine Mekhissi-Benabbad. W 2014 roku Francuz również okazał się najlepszy, jednak na finiszu biegu, mając sporą przewagę nad rywalami, zdjął koszulę, przez co złamał regulamin i został zdyskwalifikowany. W 2011 roku, po nieudanym biegu Mahiedine Mekhissi-Benabbad podczas zawodów w Monako, na oczach książęcej pary, stoczył bójkę z rodakiem Mehdim Baala, który twierdzi, że chciał jedynie pocieszyć kolegę, po nieudanym występie. Koleżeńska próba poklepania po głowie została jednak odebrana jako atak, a walczących musiał rozdzielać wicemistrz olimpijki. Rok później, podczas Mistrzostw Europy, po wygranym biegu na 3 km przez przeszkody Francuz wywołał jeszcze większy skandal. Gdy przebrana za maskotkę mistrzostw dziewczyna chciała wręczyć mu pamiątkowego misia jako laur zwycięstwa, nie tylko wytrącił jej go z rąk, ale również popchnął dziecko.
Jako ostatnie tego dnia na bieżni pojawią się panie rywalizujące w finale wspomnianego już biegu na 110 metrów przez płotki. Tego dnia Biało-Czerwoni nie będą największymi faworytami rywalizacji, stać ich jednak na wysokie lokaty i pozytywne, nawet medalowe, niespodzianki!
Aleksandra KONIECZNA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.