W zeszłym roku w Londynie Małgorzata Hołub, Iga Baumgart, Aleksandra Gaworska i Justyna Święty dokonały czegoś niemożliwego, czegoś, co nie udało się nawet zespołowi mającemu w składzie legendarną Irenę Szewińską. Po raz pierwszy w historii Biało-Czerwone wbiegły na podium biegu sztafetowego 4×400 metrów podczas Mistrzostw Świata. W tym roku Polki po raz kolejny spróbują napisać historię i jako pierwsze w naszych dziejach wygrać bieg sztafetowy podczas Mistrzostw Europy oraz poprawić rekord kraju.
Choć finał sztafety kobiet będzie ostatnią konkurencją, rozegraną sobotniego wieczora, jeszcze przed rozpoczęciem wzbudza największe emocje reprezentacji z całej Europy. Organizatorzy bowiem tak fatalnie ułożyli program zawodów, że półtorej godziny przed tym biegiem zostanie rozegrany indywidualny bieg na dystansie 400 metrów kobiet. Występ na najwyższym poziomie w ciągu dwóch godzin wydaje się praktycznie niewykonalny i niesie za sobą nadludzki wysiłek. Oczywiście najlepsze ekipy, w tym Polska, mogą w wyścigu sztafetowym wystawić inne zawodniczki niż w zawodach indywidualnych, osłabia to jednak znacząco najlepsze zespoły i wspiera te zdecydowanie słabsze. O tym, jak trudny do pogodzenia może być start w tych dwóch konkurencjach jednego dnia świadczyć może fakt, że mająca realne szanse na medal Holandia, z powodu braku silnych zmienniczek, zrezygnowała z wystawienia sztafety.
Polki, jeśli pobiegną w pełnym, najmocniejszym składzie, powinny o złoty medal walczyć z Brytyjkami. Brak którekolwiek zawodniczki spośród pierwszej trójki mistrzostw kraju, czyli Justyny Święty-Ersetic, Małgorzaty Hołub-Kowalik lub Igi Baumgart-Wittan będzie znaczącym osłabieniem. Dlaczego jednak ułożono taki, a nie inny program zawodów? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Być może wynika to z faktu, iż niemiecka ekipa nie ma szans na indywidualne medale, ale ma szanse na walkę o brązowy krążek z drużynami Francji i Włoch, jeśli te zostaną pozbawione swoich liderek.
O tym, w jakim składzie wystartują kobiety, zdecyduje trener Aleksander Matusiński, który w nocy prawdopodobnie nie zazna spokojnego snu, tego dnia nie wyśpią się również chodziarze, którzy już o 9 rozpoczną zawody na dystansie 20 km. W gronie najszybciej chodzących w Europie zobaczymy Polaków, którzy nie należą jednak do faworytów rywalizacji. Pozostałe konkurencje zostaną rozegrane w sesji wieczornej.
W 2009 roku po dość niespodziewany brązowy medal mistrzostw globu na berlińskim stadionie sięgnął Sylwester Bednarek, tym razem Polak znów będzie miał szanse na tym samym stadionie wywalczyć medal mistrzostw kontynentu w skoku wzwyż. Choć ostatnie wyniki polskich skoczków nie napawają optymizmem, możemy mieć nadzieję, że po pomyślnie przebytych eliminacjach w finale zawodów zobaczymy Bednarka i Macieja Grynienko.
Druga z konkurencji technicznych tego wieczora na pewno toczyć będzie się bez polskiego akcentu – w stolicy Niemiec zabraknie bowiem naszych skoczkiń w dal. Jedną z faworytek rywalizacji będzie natomiast brązowa medalistka olimpijska z 2016 roku Serbka Ivana Španović, uznawana za jedną z najseksowniejszych sportsmenek świata. Urodziwej rywalce postarają się zagrozić Brytyjki Lorraine Ugen i Shara Proctor oraz Niemka Malaika Mihambo. Później czas przyjdzie na wspominaną już indywidualną rywalizację kobiet na dystansie 400 metrów. Jedną z kandydatek do medalu będzie Justyna Święty-Ersetic, o miejsce w finale oraz niespodziankę w postaci awansu, a nawet walki o podium może pokusić się również sensacyjna Mistrzyni Polski Małgorzata Hołub-Kowalik. Obiektywnie trzeba zaznaczyć również, że poziom w tej konkurencji jest najwyższy od kilku sezonów. W 2016 roku brązowy medal mistrzostw Starego Kontynentu dał Brytyjce Onuorze wynik 51,47 s., w obecnym sezonie lepszy czas uzyskało już trzynaście zawodniczek, w tym aż trzy Brytyjki.
Kolejna konkurencja techniczna wieczoru będzie rzut dyskiem pań, w którego eliminacjach zobaczymy Darię Zabawską. Po jednym szybkim i udanym wyścigu dla danego państwa często przychodzi kolejny. Tak może być również w sobotni wieczór, ponieważ po paniach, które będą ścigać się na dystansie jednego okrążenia, swój bój stoczą zawodnicy w biegu na 800 metrów na czele z Adamem Kszczotem, który powalczy o trzeci złoty medal z rzędu. Obok niego zaprezentować mogą się również Michał Rozmys i Mateusz Borkowski, dla których awans do finału byłby jednak sporym sukcesem.
W kolejnych dwóch wyścigach niezwykle trudno będzie o polską obecność. Pierwszą z konkurencji będzie bieg kobiet na dystansie 200 metrów, w finale niewielkie szanse na występ mają polskie zawodniczki. W biegu na 5 km nie zobaczymy Biało-Czerwonych.
Zdecydowanie bardziej niż kobieca, utytułowana jest męska sztafeta 4×400 metrów, która w historii sięgnęła już po srebro Igrzysk Olimpijskich, złoto i trzy brązowe krążki mistrzostw globu oraz 7 medali Mistrzostw Europy. Zimą Biało-Czerwoni sprawili olbrzymią sensację i wywalczyli złoty medal HMŚ oraz pobili halowy rekord globu. Tym razem o sukces będzie dużo trudniej. Po pierwsze przełożenie wyników z hali na stadion jest niewielkie, po drugie Polacy będą osłabieni brakiem Jakuba Krzewiny. Dodatkowo nasi zawodnicy nie prezentują tak wysokiej formy, jak rywale. Zdecydowanymi faworytami wyścigu będą Hiszpanie, którzy mają czterech zawodników w pierwszej 13 europejskich tabel oraz po zsumowaniu indywidualnych wyników (choć takie pomiary nie są w pełni miarodajne) mają przewagę ponad trzech sekund nad Biało-Czerwonymi. W walce o miejsca na liczyć powinni się również Brytyjczycy oraz zawsze niebezpieczni Belgowie. Polacy powinni jednak włączyć się do walki o miejsce na podium, oby z pozytywnym skutkiem.
Po panach, na bieżnie wybiegną kobiety, które spróbują dokonać niemal niemożliwego i pokazać, że nawet niesprawiedliwy i faworyzujący słabsze ekipy program zawodów nie przeszkodzi im w walce o złoty medal oraz rekord kraju.
Aleksandra KONIECZNA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.