Rzadko spotyka się tak przepełniony optymizmem rok w muzyce jak 2018. Można powiedzieć, że stał w opozycji do napiętej atmosfery politycznej na świecie. Piosenki wydane przez największych artystów nie przejawiały melancholijnej natury, były raczej przepełnione ekstrawertyzmem i radością. Nie oznacza to oczywiście, że zabrakło w nich refleksyjnej warstwy, są to nadal przemyślane i ciekawe tematycznie utwory. Cofnijmy się do ubiegłego roku, aby przypomnieć sobie 5 najlepszych produkcji, które gościły w naszych głośnikach.
5. Ella Mai – „Boo’d Up”
Zjawisko renesansu R’n’B w ostatnich latach przyniosło nam dużo pięknej muzyki. Najlepszym tego przykładem jest „Boo’d Up” Elli Mai. Utwór nawiązuje do złotej ery soulu lat 90., za co w głównej mierze odpowiada sentymentalny bit dawno niesłyszanego DJ Mustarda. Młoda wokalistka czaruje w nim uroczym, ale jednocześnie dojrzałym wyznaniem. Refren oparty na motywie bijącego serca, w kompletnie naturalny i niewymuszony sposób oddaje uczucia Elli. W zjawiskowym pejzażu ciepłych dźwięków, zostaje opowiedziana historia prawdziwej miłości bez granic. Dorównując talentem takim wykonawcom jak Khalid, Mai może okazać się jedną z najjaśniejszych gwiazd młodej sceny R’n’B.
4. Miles Kane – „Loaded”
„Loaded” to prawdopodobnie najlepszy utwór o rozstaniu tamtego roku, o którym mało kto słyszał. Druga połówka The Last Shadow Puppets, niestety całą swoją karierę pozostaje w cieniu Alexa Turnera. Jest to o tyle niesprawiedliwe, że Miles jest równie ciekawym songwriterem. W przeciwieństwie do lidera Arctic Monkeys, nigdy nie odciął się od brytyjskich korzeni, co słychać w singlu. To zjawiskowa oda do wyspiarskiego rocka lat 60. Nie sposób nie pomyśleć o takich zespołach, jak The Who albo The Kinks, kiedy Kane pod koniec utworu zmienia tonację i dodaje dźwięki klasycznego pianina. Opowieść o mężczyźnie porzuconym przez kobietę, który nocą poszukuje okazji do wyładowania złości, jest smutna, ale trudno nie ulec jej zawiadackiemu urokowi.
3. PRO8L3M – „Flary”
Jedyna polska piosenka w zestawieniu to niekwestionowany majstersztyk. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz słyszałem równie naładowany emocjonalnie utwór na rodzimej scenie hip-hopowej. Zainspirowany muzyką techno i przeżyciami z rave’ów, „Flary” to dzieło kompleksowe, futurystyczna mieszanka elektroniki z rapem. Na wielowarstwowym bicie Steeza, Oskar osiąga swój liryczny szczyt. Wersy, takie jak: „Jesteśmy nadzy, dawno wykrwawił się nasz wstyd”, na zawsze wejdą do panteonu polskiego hip-hopu. Warto również wspomnieć o teledysku w reżyserii Piotra Matejkowskiego, który jeszcze bardziej podbudowuje historię skomplikowanej relacji miłosnej, opowiedzianej we „Flarach”.
2. Snail Mail – „Heat Wave”
Objawienie indie rocka 2018 roku, nagrało jedną z najdojrzalszych piosenek, których mogliśmy słuchać przez ostatnie 12 miesięcy. „Heat Wave” to ujmująca relacja z dnia osoby fantazjującej o miłości. Turbulencje emocji występujące w utworze stanowią o jego największej sile. To zapis zarówno ekscytacji związanej z silnym uczuciem, jak i zazdrości o swojego wybranka. Warstwa liryczna przejawia wiele ukrytej symboliki. Kiedy wokalistka zespołu śpiewa o oczach mężczyzny, którego kocha, specjalnie używa zielonego koloru, oznaczającego pożądanie i chciwość. Sentymentalne brzmienia gitar kojarzące się z Alvvays, prowadzą do silnego finału, w którym podmiot liryczny ostatecznie godzi się z brakiem możliwości stworzenia relacji z obiektem swoich westchnień i postanawia ruszyć naprzód.
1. Drake – Nice For What
Kto by pomyślał, że w 2018 roku największym emancypatorem kobiet stanie się Drake, ze swoim „Nice For What”. Utwór samplujący „Ex Factor” Lauryn Hill, to świetny poradnik na to, jak odnaleźć własną wartość i siłę. Od lat Drake nie czuł się tak dobrze na żadnym bicie, w końcu nie brzmi znudzony, a jego flow świetnie idzie w parze z perkusją. Połączenie feministycznej tematyki ze świetnym wykonaniem, stworzyło najlepszą piosenkę rapera od lat. Wynika to z faktu, że w końcu wyszedł on ze swojej strefy komfortu i nagrał zaangażowaną społecznie piosenkę. Stanowi ona dedykację dla wszystkich kobiet, które poświęciły własną dumę i szczęście na rzecz mężczyzn. Czerpiący garściami z houstonowskiego bouncu „Nice For What” jest nie tylko klubowym szlagierem, ale także hymnem kobiecego wyzwolenia, którego tak potrzebowaliśmy w 2018 roku.
Maks DANISZEWSKI