Przebojowy Paweł Kukiz nie lubi być szufladkowany. Charyzmatyczny muzyk od początku politycznej kariery podkreśla swoje pragmatyczne podejście i gotowość do łączenia rozwiązań lewicowych z prawicowymi. To poskutkowało utworzeniem eklektycznego ideologicznie ugrupowania, które stosunkowo szybko zaczęło się wykruszać. Co bardziej rozpoznawalni politycy zaliczyli partyjne przenosiny i awanse, a najbardziej spektakularny z nich spotkał posła Adama Andruszkiewicza.
Młody i energiczny polityk szybko dał się poznać jako zręczny mówca w debatach telewizyjnych. To z kolei szybko zaowocowało rosnącym poparciem w Internecie. Prawicowe środowiska i media chętnie promowały go, jako nadzieję polskiej polityki. Nadzieja umiera ostatnia i trzeba przyznać, że w tym wypadku zgon był spektakularny.
Poseł Andruszkiewicz formalnie jest posłem „niezrzeszonym”, co nie stanowiło problemu, by mianować go wiceministrem cyfryzacji. Można się tylko domyślać, jakie rozmaite przysługi i uprzejmości Pan Adam musiał wyświadczyć rządzącej sitwie, by tak sprawnie wspiąć się na zawodowej drabinie. Stroniąc jednak od domysłów i przypuszczeń, pomyślmy, co mogło dać młodemu politykowi tak szybki awans.
Każdy reżim potrzebuje młodzieży. Mając jej poparcie łatwo można wylegitymizować swoją władzę jako praworządną. To w końcu młode umysły są najbardziej podatne na nowe idee, a gdy już jedną z nich chwycą, gotowe są bronić jej nawet do śmierci. Rządy totalitarne lubiły wymyślać historie o zmyślonych lub prawdziwych bohaterach, którzy uosabiali cnoty rządzącej kliki i usprawiedliwiali jej cele. Nawet dzisiaj, przechodząc po rynku. można natrafić na koszulki z wizerunkiem komunistycznego zbrodniarza Che Guevary, co pokazuje, jak silny jest wpływ propagandy na nasze codzienne życie. Z podobnych powodów partie polityczne stawiają dzisiaj na „nowe twarze” – chodzi o zmianę wizerunku, a ta potrzebna jest PiS-owi, jak rybie woda. Obóz rządzący leczy jeszcze rany, jakich doznał w wyborach samorządowych. Pomimo wygranej, wciąż nie udało się „zdobyć” większych miejscowości, gdzie kandydaci Koalicji Obywatelskiej na prezydentów miast odnieśli znaczące zwycięstwo.
To pokazuje tendencję w stronę coraz mniejszej ufności dla partii Jarosława Kaczyńskiego wśród wyborców i zmusza rządzące ugrupowanie do podejmowania ryzyka, czego nie musieli robić przez pierwsze 3 lata swoich rządów. Jednym z problemów, jakie stoją na przeszkodzie są twarze partii. Kaczyński, Gowin, Ziobro, Błaszczak i Macierewicz to nie są osoby, które pociągną za sobą nowe tłumy. To propozycja dla twardego elektoratu, który pójdzie i zagłosuje bez względu na wszystko. Trwa więc proces wdrażania nowych twarzy, które przekonają nieprzekonanych. Oczywiście, wizytówką tych zmian jest złotousty premier Morawiecki, choć swój ślad zaznaczają również praworządny Patryk Jaki oraz wygadany Dominik Tarczyński. W tej strategii
„im więcej, tym lepiej”, więc PiS nie będzie patrzył darowanemu koniowi w zęby. Wręcz przeciwnie – zaproponuje darowanemu koniowi ciepłą posadkę i przyzwoitą pensję, by przypadkiem nie uciekł do innej zagrody.
Pan Adam nie jest w pozycji osoby, która mogłaby stawiać rządania. To wschodzący polityk, mający jeszcze mleko pod nosem. Los jednak tak chciał, że znalazł się w odpowiednim czasie; akurat teraz, gdy PiS cierpi na kryzys wizerunkowy. Wróżę z fusów, że Pan Adam będzie służył jako wabik na elektorat środowisk narodowych, z którymi zresztą ma wspólną przeszłość. Jeśli politycy PiS-u nie krzyczą wystarczająco głośno na temat „targowiczan” z opozycji, zrobi to młoda krew, która wszędzie widzi „spisek z Magdalenki”, z którym praworządni politycy u steru władzy nie mają oczywiście nic wspólnego. To wskazanie na zdrajców i zradykalizowanie nastrojów w stronę wymierzenia kary będzie kluczowe dla roli Pana Adama. Tak spłaci swój dług wobec osób, które przedłużyły jego polityczne pląsy.
W całej tej sprawie nie byłoby nic niezwykłego, w końcu polityczne transfery są czymś równie powszechnym, co podwyżka podatków z roku na rok. Uznałem jednak, że należy się pochylić nad wyborcami Pawła Kukiza, którzy głosując w 2015 roku na partię teoretycznie „antysystemową”, mają prawo poczuć się w tym momencie niemile oszukani. Weekend już jutro, a więc i przygotowania do niego zapewne idą pełną parą. Później, kiedy przyjdzie czas na wytrzeźwienie, proponuję panu Kukizowi, by zdeklarował za czym optuje jego ugrupowanie. Pomysł na ruch zrzeszający kandydatów „od prawa do lewa” nie wypalił.
Piotr SZWARC