– Chryste Panie! Jak ten smarkacz jechał! Był w absolutnej harmonii z samochodem, nie wykonał jednego niepewnego ruchu, ruch był jego naturalnym żywiołem. Nigdy już potem nie spotkałem i pewnie nie spotkam kogoś tak suwerennie panującego nad pojazdem – tak podróż z wówczas 18-letnim Januszem Kuligiem opisał Jerzy Pilch w jednym ze swoich felietonów opublikowanych w „Polityce”.
Pisarz miał niepowtarzalną okazję poznać na własnej skórze ogrom talentu przyszłego, trzykrotnego Rajdowego Mistrza Polski. Kierowcy, który – jak określali go kibice – był gwiazdą, ale nie gwiazdorzył. Dziś mija 15 lat od jego tragicznej śmierci.
W rajdowym fotelu urodzony
Jak wielokrotnie podkreślał Jan Kulig, ojciec Janusza, syn praktycznie od momentu przyjścia na ten świat był zainteresowany samochodami. Początkowo jedynie się przyglądał, jednak będąc uczniem 7. klasy szkoły podstawowej, potrafił już prowadzić. Na rajdowych oesach zadebiutował w 1991 roku, startując Fiatem 126p w Kryterium Asów organizowanym przez Automobilklub Krakowski. Kolejne sezony to stopniowy rozwój umiejętności kierowcy z Łapanowa. Na pierwszy triumf w klasyfikacji generalnej przyszło mu czekać cztery lata. Wtedy to zdobył tytuł Mistrza Polski w klasie N3 ścigając się Oplem Kadettem GSi.
Sezon 1996 to kolejny ważny moment w karierze Kuliga. Wtedy to na jego prawym fotelu zasiadł Jarek Baran. To z nim, jako pilotem, osiągnął największe w swojej karierze sukcesy. Dobre starty w tym roku zaowocowały kolejnym kontraktem z Renault. Debiutanckie zmagania za kierownicą 300-konnego Megane Maxi przyniósł pierwszy tytuł Rajdowego Samochodowego Mistrza Polski. W 1998 roku Kulig został wicemistrzem, a francuska marka wycofała się z rajdów. Oznaczało to przesiadkę do nowego samochodu. Wybór pada na Forda, a konkretnie na Escorta WRC. Nim Kulig obronił tytuł wicemistrza Polski. Swoją przygodę z tym autem zakończy debiutem na Mistrzostwach Świata. Rajdu Wielkiej Brytanii nie udało mu się jednak ukończyć, gdyż polska załoga wypadła z drogi na 13. odcinku specjalnym.
Lata sukcesów
Jak się okazało, kolejne dwa sezony były na naszym podwórku okresem dominacji duetu Kulig-Baran. Przesiadka do Forda Focusa WRC przyniosła im dwa mistrzowskie tytuły. Rajdowiec, by zwiększać swoje umiejętności, startował także za granicą. Głównie w Czechach i na Słowacji, co w 2001 roku zaowocowało kolejnym trofeum, tym razem tego drugiego państwa. Te doświadczenia przyniosły efekty w kolejnym roku, kiedy to polska załoga skupia się głównie na Mistrzostwach Europy. Pomimo startów aż czterema różnymi samochodami (początek zmagań w Mitsubishi Lancerze Evo 6, później jazda Seatem Cordobą WRC3, większość roku za kółkiem dobrze znanego Forda Focusa WRC i ostatnia runda ME w Peugeocie 206 WRC) Kulig osiąga – jak się później okazało – największy sukces w swojej międzynarodowej karierze. Zostaje wicemistrzem Europy. Do ostatniego kilometra walczył z Renato Travaglią o zwycięstwo, jednak pomimo ataku w kończącym rywalizację Rajdzie Antibes, straty nie udało się odrobić. Polacy zakończyli sezon z trzema wygranymi eliminacjami ME.
Kulig postanowił podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej i wystartować w Mistrzostwach Świata. Jego celem stała się klasa Production Car, a pojazdem ponownie Lancer Evo 6. Sezon zaczął się świetnie, gdyż Polak prawie zwyciężył w swojej klasie w Rajdzie Szwecji. Prawie, gdyż pomimo wykręcenia najlepszego czasu, załoga została zdyskwalifikowana. Warto jednak podkreślić, że rajdowiec na ostatnim, 40-kilometrowym oesie, odrobił 2,5 sekundy straty do Stiga Blomqvista, najlepszego zawodnika na świecie 1984 roku. Szwed, który po dyskwalifikacji załogi Mitsubishi zwyciężył, jechał za Kuligiem aż na lotnisko, by oddać mu puchar, jednak kierowca go nie przyjął.
Można powiedzieć, że były to złe złego początki. Kulig zajął co prawda jeszcze drugie miejsce w Rajdzie Meksyku, lecz nie był on zaliczany do Mistrzostw Świata. Kolejne trzy występy to starty z trzema różnymi pilotami (Barana zmienia Dariusz Burkat, z którym Kulig rozpoczął swoją karierę, a jego Maciej Szczepaniak) i trzema defektami. Ostatnie dwie eliminacje WRC to miejsce trzecie (w Niemczech) oraz czwarte (we Francji). W międzyczasie był jeszcze start w Rajdzie Barum za kierownicą Toyoty Corolli WRC, jednak problemy zdrowotne zmusiły załogę do rezygnacji z jazdy już po pierwszym dniu zmagań.
Sezon 2004 miał być dla niego powrotem na polskie trasy – wszak w poprzednich dwóch latach startował jedynie w wybranych rundach (w 2003 roku był to tylko Rajd Nikon). W fabrycznym Fiacie Punto Rally Super 1600 miał walczyć o tytuł najlepszego kierowcy rajdowego nad Wisłą. Nigdy jednak do tego nie doszło. W piątek, 13 lutego 2004, Janusz Kulig zginął w wypadku na przejeździe kolejowym w Rzezawie. W jego Fiata Stilo uderza pociąg relacji Zielona Góra – Przemyśl Główny. Sąd za winną uznaje dróżniczkę, która nie opuściła szlabanów.
Kibice nigdy o nim nie zapomnieli. Od 2007 roku organizowany jest Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza, a jedną z ulic w Walimiu, która jest fragmentem kultowego odcinka specjalnego zwanego „patelnie”, nazwano jego imieniem. Są to tylko dwa z wielu wspomnień o kierowcy z Łapanowa. Niewątpliwie jednak największym upamiętnieniem jego życia są dziesiątki kierowców i kibiców, których zaraził pasją do sportów motorowych.
Rafał WANDZIOCH