„A teraz wyjdź z koła i podnieś ręce, bo jesteś medalistką, medalistką olimpijską!” – jestem gotowa zakładać się o niemałe kwoty, że może już za rok, a na pewno za pięć lat takie słowa usłyszy Klaudia Kardasz od jednego z komentatorów sportowych. Bo to jest dziewczyna, która ma nie tylko silne ramiona. Posiada również chłodną głowę oraz hart ducha, którym mogłaby obdarzyć tłumy sportowców.
Halowe Mistrzostwa Europy to impreza, która na poważnie rozpoczęła rok lekkoatletyczny. To też impreza docelowa dla zawodników, którzy zdecydowali się na starty w hali tej zimy. Z nich spora część lekkoatletów zrezygnowała. Wynikało to z wielu aspektów. Przede wszystkim mamy rok przedolimpijski, do tego też Mistrzostwa Świata w Katarze, które odbędą się dopiero na przełomie września i października. Będzie to duże wyzwanie nie tylko dla zawodników, ale i trenerów, którzy muszą odpowiednio ułożyć kalendarz przygotowań z myślą o nadchodzących igrzyskach olimpijskich.
Wczorajsze zmagania były dla nas zarazem pełne radości, jak i słabszych wyników. Z chorobą przegrał obrońca złota w pchnięciu kulą Konrad Bukowiecki. Szkoda, ale jednak na grypę nikt nie może. Przegrali, ale już z rywalami jak jeden mąż nasi 800-metrowcy. Był to smutny obrazek, zwłaszcza po czterech złotych medalach z rzędu w hali, po które kolejno sięgali Kszczot (2011,2013 i 2017) oraz Lewandowski (2015). Tym razem jednak na starcie nie stanął ten pierwszy, który odpuścił sezon halowy oraz ten drugi, który wybrał występ na 1500 metrów.
Hart ducha i zdolność mobilizacji pokazała Klaudia Kardasz. Młoda Polka pchająca kulą po dwóch z trzech eliminacyjnych prób zajmowała dopiero dziewiątą pozycję (do finału awansuje najlepsza ósemka). Wtedy jednak zebrała się w sobie i pchnęła świetnie – kula wylądowała na 18,63 m i zapewniła jej bezpośredni awans do finału. Polka uzyskała także rekord życiowy, który poprawiła o prawie 40 centymetrów. To już kolejne zawody podczas których Klaudia pokazuje taką klasę. Zrobiła to i w trakcie Młodzieżowych Mistrzostw Europy w 2017 oraz przed rokiem na Mistrzostwach Europy seniorów. W Berlinie pchała świetnie, poprawiając znacznie życiówkę i uzyskując rekord Polski dla lat 23. Kiedyś zostanie medalistką olimpijską.
To co miała zrobiła także Justyna Święty-Ersetic, które spokojnie i z klasą najpierw awansowała do półfinału, a później do finału biegu na 400 metrów. W półfinale odpadła natomiast Iga Baumgart-Wittan, która nieco za słabo rozpoczęła bieg i nie udało jej się wygrzebać z kłopotów.
Do finału z klasą weszli też Marcin Lewandowski i Sofia Ennaoui, którzy walczą na dystansie 1500 metrów. Do rywalizacji o medale zakwalifikował się także skaczący w dal Tomasz Jaszczuk, przed którym otwiera się spora szansa na miejsce w pierwszej piątce, a nawet walkę o medal. W eliminacjach odpadli bowiem dwaj groźni zawodnicy – Włoch Jakobs i Francuz Bertrand, którzy zajmują kolejno trzecie i czwarte miejsce na listach europejskich.
Najlepsze zostało na koniec. Michał Haratyk haratnął niczym w Berlinie ubiegłego roku. Przed konkursem narzekał nieco na koło, jednak wszedł do niego i w pierwszej próbie posłał kulę na odległość 21,65 m. Inni próbowali, ale już nie dogonili podwójnego mistrza Europy – stadionowego i halowego.
Zaczynamy od złota i oby dzisiaj też medali nie zabrakło, bowiem wieczorem przed nami aż 5 szans na krążki. Skakać wzwyż będzie Sylwester Bednarek, o tyczce pofruną Piotr Lisek i Paweł Wojciechowski, Justyna Święty-Ersetic pobiegnie na 400 metrów. Z nadziejami i to nie małymi patrzymy także na starty Ewy Swobody, która powinna pięknie zakończyć sesję wieczorną. Polka ma pierwszy wynik na listach europejskich ex aequo ze Szwajcarką Mujingą Kambundji. Emocji na pewno nie zabraknie!
Aleksandra KONIECZNA