Dymki i panele, czyli Festiwal Sztuki Komiksowej

Źródło: amu.edu.pl

Pyrkon ledwo się zakończył, a ulice Poznania znów nabrały kolorów cosplayowych strojów. W Bibliotece Uniwersyteckiej zrobiło się duszno i gwarnie. Powód? Rzesze entuzjastów komiksu z całej Polski, odwiedzający drugi Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Podsumujmy go więc!

Tematem przewodnim tegorocznej edycji imprezy była „codzienność w komiksie”. Osobliwy to temat do dyskusji, skoro mówimy o medium słynącym z przesady i niezwykłości, jednak prelegenci dołożyli wszelkich starań, aby słuchaczy tą codziennością zainteresować. Efekt był nader zadawalający, o ile miało się siły na bieganie od sali do sali, aby wysłuchać co ciekawszych prelekcji – a tych nie brakowało. Wśród tematów znalazły się m.in. „Narracja superbohaterska jako transkulturowy multimit”, „Konceptualizacje stanów lękowych w komiksie autobiograficznym” czy „Demoniczna kobiecość, czyli jak twórcy popkultury wykorzystują w swoich tekstach wyobrażenia słowiańskich demonów ludowych”.

Zainteresowani historią komiksu i realiami okresu zimnej wojny mieli okazję dowiedzieć się wiele o tym, jak autorzy polscy i czechosłowaccy przedstawiali otaczający ich świat: jak zmagali się z cenzurą, jak oszukiwali ją, jak zyskiwali i tracili pracę w części globu, w której wydanie niezależnej publikacji było nieosiągalne, a słowo „komiks” kojarzone było z „zachodnią zgnilizną” i zastępowane „kolorowymi zeszytami”.

Wiele nauczyć się mogli także ci, którym marzy się kariera w komiksie, lub którzy po prostu chcą spróbować sił w komponowaniu historii obrazkowych. Na warsztatach w C.K. Zamek mówiono o konstrukcji komiksu, dobieraniu kadrów, projektowaniu postaci, o technikach rysowania i ogólnej filozofii tworzenia. Wskazówki udzielane przez doświadczonych twórców są bardzo cenne dla niepewnych siebie, aspirujących artystów.

Festiwal zamknął Dzień Darmowego Komiksu, tradycja rozpoczęta we wczesnych latach dwutysięcznych. W ramach popularyzowania tej formy wydawnictwa rozdają specjalnie na tę okazję przygotowane, bezpłatne numery. Ponadto na stoiskach można było zaopatrzyć się w komiksy w promocyjnych cenach. W ofercie znalazły się klasyczna konwencja superhero, satyra, adaptacje filmów i książek, a także zaskakująco niecenzuralne pozycje skierowane do dorosłych – coś na każdy gust.

***

Podczas festiwalu udało mi się zamienić parę słów z jednym z prelegentów, Joachimem Tumanowiczem, który opowiadał o szerokiej gamie komiksów traktujących o codzienności i jej wyzwaniach. Joachim, miłośnik komiksu prowadzący vlog Szafa z Komiksami, podzielił się ze mną uwagami na temat komiksu w Polsce i na świecie oraz jego relacji z kinem.

Jak oczywiście wiesz, filmy na kanwie komiksów superbohaterskich są teraz bardzo popularne. Jednocześnie jednak słyszymy, że w Ameryce, gdzie komiks zakorzeniony jest najgłębiej, sprzedaż komiksów trochę podupada. Czy filmy i komiksy są ze sobą powiązane, czy to raczej niezależne od siebie światy o niezależnych publikach?

Te światy się napędzają. To nie jest tak, że filmy „kanibalizują” ten rynek. Myślę, że bez filmów rynek komiksu papierowego umarłby jeszcze szybciej. Po pierwsze: czytelnictwo w ogóle trochę podupada, a po drugie duża część czytelników przeniosła się na wydania cyfrowe. Sam to widzę po sobie, czasami po prostu tak jest taniej, wygodniej albo zwyczajnie miejsca na półkach brakuje… Wojny z cyfrą wydawcy nie wygrają.

Dziwić może, że komiksy jednak wciąż konkurują z intensywniej stymulującymi rozrywkami, jak gry komputerowe czy surfowanie po Internecie. W czym leży urok komiksu? Dlaczego ludzie wciąż wracają do tej formy?

– Najważniejsze powody są dwa. Po pierwsze: coś, co w Polsce nazywa się „fetyszem papieru”. Ludzie są do tej formy przywiązani, obcowanie z fizyczną książką czy komiksem daje przyjemność, której nie dają inne formy rozrywki. Po drugie: komiksy się fajnie kolekcjonuje. To też na niektórych bardzo mocno działa.

Wydaje mi się, że komiks wymaga sporo skupienia, cierpliwości i zmysłu estetycznego. A jednak w Polsce wciąż uchodzi on chyba za dziecinną rozrywkę.

­– To jest medium. Tak jak każde inne medium może być wykorzystane do opowiadania historii przeznaczonych dla dzieci, ale też opowiadać historie ważne i trudne, jak chociażby „Zaduszki”, albo „Persepolis” o przewrocie w Iranie, czy przytaczany zawsze w takich dyskusjach „Maus”. To jest tylko medium, a to jak zostanie ono wykorzystane wygląda dokładnie tak samo jak w filmie, muzyce czy czymkolwiek innym.

Czy komiks w Polsce się rozwija? Czy przybywa nam fizycznych wydań?

Mogę się wypowiadać tylko na temat komiksów superbohaterskich, tutaj na pewno są duże wzrosty. Wydaje mi się, że to właśnie filmy pomogły wydawcom. Mówi się o tym, że o ile 10 lat temu w Polsce wychodził jeden komiks z Batmanem rocznie, tak dziś wychodzi przynajmniej jeden miesięcznie. Podobnie jest z mangami. Tutaj przyczyny tego wzrostu nie znam, ale za moich czasów, te 10-15 lat temu, wychodziły trzy tytuły na krzyż. Teraz jest ich trzydzieści-trzydzieści pięć tomów miesięcznie.

A jeśli chodzi o polskich autorów?

Tu ciężko mi powiedzieć, jeżdżę na te festiwale dopiero od paru lat. [wiele z nich ma na nie więcej niż 3-4 lata – przyp. red.] Wydaje mi się, że to się rozwija. Z każdym nowym festiwalem poznaję nowych twórców, których nie znałem wcześniej, i chłonę ich historie, które są lepsze z każdym rokiem. Mam nadzieję, że to jest fala wzrastająca i że będzie ich jeszcze więcej w najbliższych latach.

Tak oto maluje się kolejny bogaty w atrakcje festiwal dla fanów popkultury. Czytelników zachęcam do odwiedzenia przyszłorocznej edycji, sam natomiast siadam do lektury nabytych komiksów!

Filip KACZMAREK