Formuła 1 w swojej historii była pełna rywalizacji pomiędzy dwoma zawodnikami. Dwa ostatnie wyścigi pokazały, że pojedynki Maxa Verstappena, który występuje w barwach Aston Martin Red Bull Racing i Charlesa Leclerca, kierowcy Scuderia Ferrari, mogą zapisać się złotymi zgłoskami na kartach królowej motorsportu. Do bardzo ciekawej potyczki pomiędzy wspomnianą dwójką z rocznika ’97 doszło podczas GP Austrii oraz GP Wielkiej Brytanii, które zostały uznane za najbardziej emocjonujące w tym sezonie.
Red Bull Ring – Austria. Zarówno Leclerc, jak i Verstappen, osiągnęli bardzo dobry wynik w kwalifikacjach i startowali z wysokich pozycji. Kierowca Ferrari zdobył pole position. Wykręcając czas 1.03.003 był o 0,259 szybszy od drugiego Lewisa Hamiltona. Natomiast holenderski zawodnik Red Bulla pojechał o 0,436 wolniej od Monakijczyka i rozpoczynał wyścig z trzeciego pola startowego.
O ile Leclerc wystartował bardzo dobrze, to początek wyścigu dla Verstappena był nieudany. Po kiepskim starcie spadł na ósme miejsce i stracił kontakt z czołówką. Holender jednak się tym nie przejął i zaczął zaliczać bardzo szybkie okrążenia. Jeszcze przed zjazdem do boksu, zdołał wyprzedzić Gasly’ego, Norrisa i Raikkonena. Udał się na pit-stop znacznie później niż kierowcy jadący z przodu, co okazało się trafną strategią, ponieważ korzystając ze świeższych opon bez problemu poradził sobie z Vettelem i Bottasem. W końcu, na 69. „kółku”, po pasjonującej walce na granicy przepisów, zdołał wyprzedzić Leclerca i jako pierwszy przekroczył linię mety. Był to na tyle agresywny manewr wyprzedzania, że doszło do kontaktu między bolidami dwóch młodych zawodników. Po wyścigu analizą sytuacji zajęli się sędziowie, lecz nie nałożyli na zawodnika Red Bulla kary, a uznali całe zajście za incydent wyścigowy. Kluczowa okazała się strategia, którą przyjął team Verstappena. Zjeżdżając dziewięć przejazdów później na pit-stop niż Leclerc, miał opony w znacznie lepszym stanie, co pozwoliło w końcówce wyścigu z okrążenia na okrążenie zbliżać się do Monakijczyka i wyprzedzić go.
Silverstone –Wielka Brytania. Na tym legendarnym torze bezkonkurencyjni w kwalifikacjach okazali się kierowcy Mercedesa. Druga linia startowa została zajęta przez Leclerca (trzecia pozycja) i Verstappena (czwarta pozycja). To zapowiadało emocje od samego początku. Zarówno Monakijczyk, jak i Holender, dobrze wystartowali i jechali szybkim tempem, choć znacznie wolniej od Mercedesów. Zaczęła się wręcz epicka walka o trzecią pozycję. Do próby wyprzedzenia kierowcy Ferrari przez kierowcę Red Bulla doszło na 10. i 11. okrążeniu. Na 14. obaj zawodnicy zjechali do boksu, gdzie odbyła się kolejna rywalizacja, tym razem między mechanikami zespołów. Ostatecznie pierwszy z alei serwisowej wyjechał Max Verstappen wręcz „wpychając” się Leclercowi przed nos. Już kilka zakrętów później Monakijczyk odzyskał pozycję wyprzedzając po wewnętrznej Holendra. Do kolejnej potyczki doszło na 17. i 18. „kółku”, gdy Max znów próbował zaatakować, tym razem nieskutecznie.
Sytuacja zmieniła się na 20. okrążeniu. Wtedy z zakrętu wypadł bolid Antonio Giovinazziego, a na tor wyjechał safety car. Wówczas kierowcy zjeżdżali po nowy komplet opon. Leclerc nie zrobił tego od razu, a dopiero na następnym przejeździe. Okazało się to błędem zespołu Ferrari, ponieważ młody kierowca spadł na szóste miejsce i – przede wszystkim – znalazł się za Verstappenem. Nie zamierzał jednak odpuszczać i do kolejnych pojedynków doszło już chwilę później. Po odpartych atakach Max uciekł i zaczął jechać szybciej od Monakijczyka. Wydawało się, że jedzie po miejsce na podium, lecz na 37. „kółku” w tył jego bolidu wjechał Sebastian Vettel i obydwoje znaleźli się poza torem. Dzięki temu kierowca czerwonych już bez walki wyprzedził rywala z Red Bulla i dojechał na metę jako trzeci, za kierowcami Mercedesa. Verstappen ukończył wyścig na piątej pozycji, nie kryjąc rozczarowania.
Jak ciekawa jest potyczka między tymi dwoma młodymi kierowcami niech świadczy fakt, że podczas GP Wielkiej Brytanii można było zauważyć bezpośrednie próby wyprzedzania między tą dwójką aż na ośmiu okrążeniach. Czy obserwujemy dwóch przyszłych mistrzów świata? Z pewnością mają do tego predyspozycje. Jeśli w każdy weekend wyścigowy będą dostarczać takich emocji, to Formuła 1 zyska kolejną epicką rywalizację, a nam, kibicom, pozostaje się cieszyć, że obaj panowie mają dopiero 21 lat i jeszcze wiele sezonów ścigania przed nimi.
Michał GEISLER