Przepis na „nieudane” wakacje


Plaże wypełnione po brzegi, parawany rozłożone na jej całej długości, ogromny ścisk, gwar, a w dodatku dookoła tylko ten nieszczęsny piach…

Dla wielu turystów, szukających niejednokrotnie na próżno chwili wytchnienia, tak zarysowuje się obraz wypoczynku nad morzem. Z całą pewnością, wspomniane czynniki wpływają na weryfikację planów wakacyjnych urlopowiczów. Część z nich decyduje się spędzić wolny czas w nieco inny sposób m.in. poznając coraz bardziej odległe zakątki globu, zanurzając się w świat dzikiej flory i fauny. Dość znaczna grupa woli w sezonie letnim nadrobić zaległe odcinki ulubionych seriali bądź poczytać już od dawna zakurzone książki z domowego regału.

Drudzy postanawiają pielęgnować swoje ogródki działkowe, a jeszcze inni stawiają nacisk na poprawę kondycji fizycznej podczas górskich wojaży albo próbując własnych sił w trakcie sportów ekstremalnych. Różnorakie preferencje sprawiają, że pracownicy biur podróży z całą pewnością na nudę nie mogą narzekać, a wachlarz możliwości proponowanych przez nich ofert wyjazdów wciąż ulega zmianom.

U kresu wakacji…

Ukojenia od codziennych trosk, odrobiny spokoju szukali także turyści przybyli z końcem sierpnia do Zakopanego. Łaknący przygód, zapierających dech w piersiach krajobrazów ruszyli na szlaki wiodące do najwyższych polskich szczytów. Siła natury ukazała jednak swoje ciemniejsze oblicze. Scenariusz ich wymarzonych „projektów” wakacyjnych nie przewidywał potężnej nawałnicy, strumieni deszczu, nieba przeszytego piorunami. Ich plany zostały drastycznie pokrzyżowane. Zew natury okazał się silniejszy, uderzył z całą mocą, a wymownym tego znakiem są rzesze poszkodowanych turystów czy zamknięte do odwołania szlaki. Powstałe liczne uszkodzenia, zły stan techniczny dróg odgrywają po dziś dzień kluczową rolę, wpływają bowiem na brak sposobności zapewnienia odpowiednich wymogów bezpieczeństwa dla przybyłych gości.

Cisza przed burzą

W godzinach popołudniowych, przemierzając wraz z bliskimi kolejne odcinki prowadzące z Sarniej Skały, a następnie krocząc wzdłuż Drogi nad Reglami, przez myśl nam nie przeszło, że drobne krople sporadycznie spadające z nieba, które towarzyszyły nam od samego poranka, przemienią się w lawinę deszczu.

Mimo nieprzychylnych prognoz pogodowych, tego dnia wielu miłośników gór zdecydowało się zdobyć najtrudniejsze fragmenty Tatr. My należeliśmy do grona tych chuchających na zimno, którzy nie podejmą się aż takiego ryzyka. Postanowiliśmy zatem przemierzyć nieco krótsze trasy, podziwiając przy tym piękno niżej umiejscowionych punktów widokowych. Ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę!

Pośpiesznie schodząc z ostatniego etapu szlaku, ujrzeliśmy jak w jednym momencie Wielka Krokiew została przyćmiona blaskiem kolejnych piorunów. Zapanował zamęt, każdy pragnął znaleźć schronienie. Stojąc już pod dachem jednej z lokalnych knajpek, zachodziłam w głowę, jak wielu ludzi tego dnia ruszyło na tatrzańskie szlaki, ilu z nich mijaliśmy po drodze, gdzie oni będą szukać ratunku, kiedy woda spływająca po kamieniach uniemożliwiała dalsze wędrowanie. Szaruga, ograniczona widoczność, wyziębienie, lęk to słowa oddające rzeczywistość, z jaką musiały się zmierzyć osoby pozostające na szczytach. Wkrótce napłynęła wstrząsająca wiadomość – gwałtowne wyładowania atmosferyczne spowodowały uszkodzenie kolejki mieszczącej się na Kasprowym Wierchu, do szpitala trafiły też osoby poszkodowane na skutek uderzenia pioruna. Każdy znajdujący się w tym czasie w Tatrach z niecierpliwością śledził przebieg zdarzeń, jakie rozgrywały się na naszych oczach. Zdumienie szło w parze ze strachem, a poszukiwanie własnego azylu nabrało jeszcze większego znaczenia.

Może lepiej zostać w swoich czterech ścianach?

Doceniajmy uroki każdej formy odpoczynku, kiedy pisane jest nam spędzać czas błogiego lenistwa w domu lub w podróży. Łapmy najdrobniejsze momenty, poszerzajmy również przy tym swoje horyzonty! Nadmorskie atrakcje nie muszą wiązać się jedynie z udręką, a górskie wyprawy nie muszą kończyć się tragicznym finałem.

Skupiając się na wytykaniu niedogodności, zapominamy o bajecznych zachodach słońca, malowniczych krajobrazach, wieczornych spacerach w gronie najbliższych, „łapaniu” fal, zbieraniu muszelek i brodzeniu stopami w wodzie. Przytłoczeni nieustannym marudzeniem, szukaniem dziury w całym, koncentrujemy się na negatywach, pomijając przy tym superlatywy, które mogłyby rzucić nieco więcej światła na czekającą nas szarą codzienność.

Nie należy jednak zapominać, że żywioły natury bywają bezwzględne – zarówno w bezkresnych wodach oceanu, jak i szczytach sięgających nieba, mogą czyhać na nas różne niebezpieczeństwa, stąd motywem przewodnim naszych działań podczas jakichkolwiek wakacyjnych wypraw niech będzie przede wszystkim zdrowy rozsądek.

Marlena MASZTALERZ