Nadszedł ten czas. 28 września, a wraz z nim koncert Taco Hemingwaya i Dawida Podsiadło na Stadionie Narodowym. Oczekiwania były wysokie, bilety wyprzedano w ciągu pół godziny. Fani chcieli zobaczyć coś, czego nigdy nie zapomną. Tak się właśnie stało, a to, co duet Hemingway i Podsiadło zafundował nam w minioną sobotę nie może równać się z niczym innym.
Nikt nie wiedział, jak koncert dokładnie będzie wyglądał, kto po kim wystąpi, albo czy panowie przedstawią coś nowatorskiego. Pierwszy na scenę wyszedł osamotniony Taco Hemingway, a fani Dawida Podsiadło z niecierpliwością wyczekiwali na swojego idola. Filip swój performance rozpoczął od kawałków z najnowszej płyty, czyli „Pocztówki z Wwa”. Ogrom stadionu i ludzi w nim zebranych zrobił na nim duże wrażenie. Nie tylko było to po nim widać, ale również postanowił podzielić się tym z zebranymi. Wraz z Filipem występował Maciej Ruszycki, odpowiedzialny za podkłady do wielu znanych utworów. Przede wszystkim za Trójkąt Warszawski, czyli pierwszą EP-kę Hemingwaya, która zdobyła większy rozgłos i zagwarantowała mu ogólnopolską sławę.
Oprócz Filipa na scenie pojawiło się wiele osobistości, które wspólnie ze Szcześniakiem gwarantowały zgromadzonym niezapomniane wspomnienia. Pojawił się Ras w kawałku „WWA VHS”, Rosalie w „Santorium”, Pezet w „Antysmogowa maska w moim carry-on baggage”, czy później również Ostochodzi, Bedoes i w końcu Quebonafide, który został na dłużej. Fani Taconafde mieli swoje 5 minut, kiedy Kuba i Filip wspólnie zaprezentowali kilka utworów z „Somy”.
Występ Taco trwał prawie dwie godziny, podczas których zaprezentował wiele wspaniałych utworów z różnych płyt. Na żywo mogliśmy posłuchać „Nostalgii”, „Trójkąta”, „Następnej stacji”, czy „Deszczu na betonie”. Jednak najbardziej ze wszystkich wyróżniło się „6 zer”. Zmieniony podkład i efekty specjalne sprawiły, że nie dość, że było to ciekawe, to robiło ogromne wrażenie.
Przez cały koncert Filip miał świetny kontakt z publicznością. Nie było chwili, żeby fani czuli się znudzeni. Mimo kilku godzin w kolejce i kolejnych czekając na artystów, nie czuło się również zmęczenia. Hemingway przez cały czas rozgrzewał i energetyzował publiczność. Ktoś, kto jest fanem Taco nie mógł wyjść z Narodowego niezadowolony. Był to niesamowity performance na który czekali, a który z pewnością zapamiętamy na długo.
Po godzinie dwudziestej pierwszej nadszedł czas na drugą gwiazdę główną. Występ Dawida również obfitował w pewne urozmaicenia. Podsiadło nieraz serwował swoje utwory w nowych aranżacjach. I to od samego początku – uczestników koncertu przywitała piosenka “Nie ma fal” z delikatnym, wręcz symfonicznym wstępem.
Dalsza część występu została przerwana filmem w charakterze vloga, co przywodziło na myśl “Małomiasteczkową trasę”, gdzie również występowały takie elementy. Materiał “na serio” – jak go określił Dawid – dotyczył kwestii zmian klimatycznych i postawy społeczeństwa wobec tego tematu. “Chciałbym żebyście byli świadomi tego, co się dzieje. (…) Oglądanie kotów w Internecie jest fajne, ale fajnie jest też zrobić coś poza tym i się czegoś dowiedzieć”, Następnie Podsiadło zaprezentował akustyczne wersje “Trójkątów i kwadratów” oraz “Matyldy”. Przy tej okazji zapowiedział wrzucenie do sieci wideo związanego z tą piosenką oraz nową trasę koncertową.
Akustyczny set i zadziwiająca ilość skrzypiec w utworach nie były jedynym urozmaiceniem. Pomiędzy kolejnymi piosenkami Dawid bawił się z publicznością jak Mercury w 1985 w Londynie, śpiewając coraz to wymyślniejsze melodie. Pojawiło się rockowe wykonanie “No”, a także cover hitu zespołu Bajm – “Co mi panie dasz”. Momentem na oddech było “Niekłami”, wykonane częściowo na fortepianie.
Tak jak przy występie Taco, tak i tutaj gościnnie wystąpili inni artyści. W trakcie wykonywania głównego utworu Męskiego Grania z 2018 roku – “Początku” – pojawili się Kortez i Krzysztof Zalewski.
Swoją część koncertu Dawid zakończył “Małomiasteczkowym”. Następnie zniknął ze sceny, jednak tylko na parę minut, by pojawić się razem z Taco Hemingwayem i wspólnie nagraną piosenką z najnowszej płyty Taco – “W piątki leżę w wannie”. Ten wspólny występ został wzbogacony na sam koniec przez Quebonafide i utwór “Tamagotchi”.
Oczekiwania wobec koncertu z pewnością były wysokie. Jednak występy obydwu gwiazd, cała gama artystów, którzy pojawili się gościnnie i w końcu – entuzjazm publiczności – pozwalają sugerować, że Taco Hemingway i Dawid Podsiadło nie tylko postawioną wysoko poprzeczkę przeskoczyli, ale i ustawili ją jeszcze wyżej.
Emilia RATAJCZAK
Jakub SZUSTAKOWSKI