W kwietniu tego roku doszło do tragedii w miasteczku Feni, w Bangladeszu, o której mówił cały świat. Spalona żywcem Nusart Jahan Rafi, 19-letnia uczennica szkoły religijnej, odmówiła wycofania oskarżenia o molestowanie wystosowane przeciwko Sirajowi Ud Doula, dyrektorowi placówki. Kilka dni temu zapadła decyzja sądu, nakazująca karę śmierci dla osób, które zostały uznane za winne popełnienia zbrodni. Rodzina zamordowanej nastolatki jest zadowolona z wyroku, światowe media mówią o „sprawiedliwości, która dosięgnęła sprawców”, a Hafez Ahmed, prokurator sądowy podsumował proces stwierdzeniem, że „nikomu w tym kraju nie ujdzie na sucho zbrodnia”.
Sytuacja kobiet w Bangladeszu jest opłakana. Według danych statystycznych udostępnionych przez Mahila Parishad, w roku 2018 na terenie tego kraju doszło do 879 gwałtów, w tym 182 zbiorowych, 590 morderstw dziewcząt i kobiet oraz 16 poparzeń kwasem. Co ciekawe, w tym samym okresie aż 1500 osób oczekiwało na karę śmierci. Zarówno przytoczone dane, jak i sprawa Nusart Jahan Rafi, wskazują na bardzo niski poziom skuteczności funkcji prewencyjnej bengalskiego prawa karnego. Wobec tego dlaczego wszędzie mówi się o sukcesie, jeśli chodzi o zapadły w ostatnim tygodniu wyrok?
Czy uśmiercenie 16 osób w jakiś sposób może poprawić sytuację kobiet w tym kraju oraz zmobilizować jego obywateli do przestrzegania prawa? Mimo że egzekucja skazańców jest wykonywana poprzez powieszenie, widocznie nie robi to większego wrażenia na osobach dopuszczających się różnego rodzaju przemocy. Przyglądając się bliżej powyższej sprawie okazuje się, że nie tylko niehumanitarny wymiar kar stanowi tam problem. To co nie pozwala Bangladeszowi iść naprzód to mentalność jego społeczeństwa i głęboko zakorzenione w niej przeświadczenie o niższości płci żeńskiej.
Kwietniowa tragedia
Wszystko zaczęło się dnia, w którym dyrektor szkoły wezwał Nusart do swojego gabinetu. Wtedy właśnie naruszył jej nietykalność cielesną. Pokrzywdzona uciekła i wraz z rodziną udała się na komisariat, aby złożyć zawiadomienie o przestępstwie seksualnym. Podczas przesłuchania policjant nagrał ją swoim telefonem, a filmik z zajścia wypłynął do mediów. Nusart szybko stała się ofiarą różnego rodzaju przykrości ze strony lokalnej społeczności – była wyszydzana i oskarżana o szerzenie nieprawdy. Podczas aresztowania dyrektora, na ulicę wyszła grupa mężczyzn ubiegających się o jego uwolnienie i oskarżających kobietę o zwykłe kłamstwo.
Wśród nich było kilku studentów oraz lokalni politycy partii rządzącej Ligi Awami. W dniu egzaminu Nusart przyszła do szkoły razem z bratem, któremu jednak odmówiono wejścia na teren budynku. Chwilę później kobietę zwabiono na dach, gdzie grupa ludzi w burkach naciskała na nią, aby wycofała zeznania obciążające dyrektora. Kiedy dziewczyna odmówiła, oprawcy polali ją benzyną i podpalili. Wszystko miało być upozorowane na samobójstwo, jednak Nusart uciekła i w drodze do szpitala zdołała nagrać telefonem brata oświadczenie o zaistniałej sytuacji. Cztery dni po dramatycznym zdarzeniu umarła na skutek ciężkich poparzeń, które pokryły 80% powierzchni jej ciała.
Błyskawiczny proces
Wieści o śmierci kobiety obiegły cały świat i wzbudziły ogromne kontrowersje. Ze względu na wysoki stopień zainteresowania społeczności międzynarodowej zaistniałymi wydarzeniami i liczne protesty ludzi domagających się ukarania oprawców, bengalska prokuratura rozpoczęła dochodzenie. Po niespełna 62 dniach proces dobiegł końca, co jest nadzwyczajną sytuacją, zważając na fakt, że tego typu sprawy ciągną się zwykle latami.
Nietrudno więc dojść do wniosku, że wydany przez sąd wyrok jest swoistą pokazówką, spełnieniem chęci odwetu rozżalonej i złej opinii publicznej (przede wszystkim międzynarodowej), ale też stworzeniem pozorów braku tolerancji ze strony władz, sądu i służb mundurowych na tego typu zdarzenia. Wystarczy jednak cofnąć się pamięcią do sytuacji, mającej miejsce pół roku wcześniej na komisariacie, aby uświadomić sobie, że służby tak naprawdę też są wrogie wobec kobiet mających odwagę oskarżyć swoich oprawców.
Stryczek, a co później?
Kara śmierci w Bangladeszu jest wykonywana poprzez powieszenie. Taki los wkrótce spotka 16 oprawców 19-latki, jeśli po złożonej przez ich obrońców apelacji, sąd nie zmieni rodzaju kary. Media na całym świecie nazywają ten wyrok sprawiedliwością. Czy jednak sprawiedliwym można nazwać coś, co zdecydowanie kłóci się z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka?
Z danych statystycznych wynika, że tego typu wyroki nie odstraszają od popełniania zbrodni. To jest oczywiste – przemoc rodzi przemoc. Jakie wnioski z tego wydarzenia wyniosą Banglijczycy? Na pewno niejednemu nasunie się myśl, że odwet jest czymś normalnym i dozwolonym. W tej logice lepiej zabijać się nawzajem, nie wyciągając przy tym żadnych większych wniosków. Reakcja władz powinna być inna – owszem sprawcy powinni być ukarani – humanitarnie. Natomiast to, co powinna ta tragedia zmienić, to podejście do kwestii ochrony kobiet przed wszelkimi formami przemocy.
Choć w 2009 roku Sąd Najwyższy Bangladeszu wydał nakaz ustanowienia specjalnych oddziałów do zwalczania molestowania w placówkach edukacyjnych, zdecydowana większość szkół nie podjęła tej inicjatywy. To co również jest w tym państwie potrzebne, to kampanie społeczne szerzące wiedzę na temat wykorzystywania seksualnego i metod jego przeciwdziałania. Czyli po prostu edukacja seksualna.
Życie bengalskich kobiet, które doświadczyły napaści seksualnej i mówią o tym głośno, nie jest łatwe. Najczęściej to one, a nie sprawcy, są stygmatyzowane przez społeczeństwo i stawiane w roli winnych zaistniałego incydentu. To co stało się w przypadku Nusart ukazuje do czego prowadzą stereotypy, brak świadomego społeczeństwa i nienawiść w stosunku do osób, które nie chcą przemilczeć krzywdy. To co jest równie smutne, to wszechobecna, pozytywna reakcja na wydany wyrok. Śmierć za śmierć nie jest sprawiedliwością.
Jest za to odwetem, obrzydliwym aktem pogardy, który nakręca niekończącą się spiralę nienawiści. Wydaje nam się, że państwa takie jak Bangladesz są zacofane i nieświadome, przez co trudno tam o zachodni system wartości. Jednocześnie to właśnie w mediach krajów rozwiniętych utarło się stwierdzenie, że śmierć na stryczku jest sprawiedliwością. Ten paradoks zmusza do refleksji nad mentalnością nas wszystkich, a nie tylko obywateli krajów, które plasują się na najniższych miejscach w rankingach demokratyzacji. To co jest w tym momencie najważniejsze, to pamięć o Nusart Jahan Rafi i konkluzja, w jaki sposób można przerwać rozszalałe pasmo przemocy.
Oliwia TROJANOWSKA