W piątek w Qiddiya zakończyła się 42. edycja Rajdu Dakar. Do mety dojechało 237 pojazdów, w tym 96 motocykli, 12 quadów, 58 samochodów, 31 SSV i 40 ciężarówek. Dla wielu jednak ta edycja zapisze się w pamięci ze względu na jednego z zawodników, który na metę już nigdy nie dotrze.
Portugalczyk Paulo Gonçalves zginął na trasie siódmego etapu z Rijadu do Wadi al Dawasir. Na 276. kilometrze odcinka specjalnego kierowca motocykla przewrócił się i pomimo szybkiej pomocy medycznej nie udało się go uratować. Dla 40-latka był to 13. start w najtrudniejszym rajdzie świata, pierwszy na motocyklu indyjskiego producenta Hero. Zadebiutował w 2006 roku, dojeżdżając do mety jako 25. zawodnik. Najwyższą pozycję zajął w 2015, kiedy pokonał go jedynie Marc Coma. Śmierć Gonçalvesa napełniła całą rajdową karawanę smutkiem – od zawodników, przez organizatorów, aż po fotografów. Kevin Benavides stwierdził, że gdy dowiedział się o wypadku, resztę etapu przejechał ze łzami w oczach. Dyrekcja rajdu postanowiła, że kolejny etap zostanie odwołany dla motocykli i quadów. Jednak po dniu na zadumę, Dakar ostatecznie musiał pojechać dalej.
Motocykle, czyli dynastia wreszcie obalona
Dotychczas, mówiąc o rywalizacji motocyklistów, można było parafrazować słynne słowa Linekera, że na Dakar można pojechać każdym motocyklem, ale wygrasz tylko wtedy, gdy jedziesz na KTM. Austriacka marka zwyciężyła 18 razy z rzędu! I na tej liczbie ta seria się zakończyła. Na dwóch kołach najlepszy okazał się Amerykanin Ricky Brabec. Dosiadający Hondy zawodnik prowadzenie przejął na trzecim etapie i nie oddał go już do samej mety. Brabec już rok temu liczył się w walce o zwycięstwo, jednak wówczas zawiodła go maszyna. W tym roku japoński motocykl był już niezawodny, dzięki czemu zawodnik z numerem 9 został pierwszym triumfatorem Dakaru spod Gwieździstego Sztandaru. Honda natomiast zwyciężyła pierwszy raz od 31 lat. Za plecami Amerykanina uplasowali się Pablo Quintanilla na Husqvarnie i Toby Price na KTM.
W tej klasie wystartowało trzech Polaków, natomiast do mety dotarło dwóch. Adam Tomiczek wycofał się z rywalizacji na siódmym etapie. Maciej Giemza zrealizował plan, finiszując na 17. lokacie, a Krzysztof Jarmuż był 44. (szósty w klasyfikacji zawodników jadących bez wsparcia serwisu).
Quady, czyli biało-czerwone etapy
Jak co roku na rywalizacje quadów mogliśmy spoglądać z dużymi oczekiwaniami. Po przerwie do wyścigu powrócił Rafał Sonik, coraz szybciej jeździł Kamil Wiśniewski. I nie zawiedliśmy się! Co prawda bezkonkurencyjny był dla wszystkich zawodnik z Chile Ignacio Casale, który sięgnął po Beduina po raz trzeci, jednak Polacy dostarczyli nam wielu emocji. Rafał Sonik zakończył zmagania na najniższym stopniu podium, po drodze triumfując na jednym odcinku, a na dwóch zajmując drugą lokatę. Kamil Wiśniewski dojechał na miejscu piątym, również raz wygrywając rywalizację na oesie. Największą niespodziankę sprawił jednak Arkadiusz Lindner, który co prawda w swoim pierwszym Dakarze zajął ostatnią pozycję, jednak na dwunastym odcinku okazał się najlepszy! Oznacza to, że Biało-Czerwoni triumfowali trzy dni z rzędu! Do mety nie dotarł niestety Paweł Otwinowski.
Samochody, czyli stara gwardia wciąż najlepsza
Krzysztof Hołowczyc stwierdził kiedyś, że dopóki nie wystartował w Rajdzie Dakar, to nie rozumiał, dlaczego najlepsi na czterech kółkach zawsze są „starsi panowie”. Dopiero start w supermaratonie uświadomił mu, jak istotne jest w tej imprezie doświadczenie. Rajd w Arabii Saudyjskiej tylko to potwierdził – o końcowy triumf walczyło trzech zawodników startujących na wszystkich kontynentach, na których wytyczona była trasa Dakaru. Ostatecznie najlepszy okazał się duet Carlos Sainz/Lucas Cruz. El Matador objął prowadzenie trzeciego dnia i nie oddał go do mety, tym samym wygrywając trzeci raz w karierze. Za jego plecami dojechali obrońcy tytułu sprzed roku, katarsko-francuski duet Nasser Al-Attiyah/Matthieu Baumel, a na trzecim Stéphane Peterhansel i Paulo Fiuza.
W rywalizacji samochodów mocno trzymaliśmy kciuki za naszego jedynego reprezentanta, czyli Jakuba Przygońskiego. Niestety Mini polskiego kierowcy odmówiło współpracy już na pierwszym odcinku specjalnym. Przez to polsko-niemiecki duet od razu odpadł z rywalizacji o końcowy triumf i mógł liczyć jedynie na dobre występy na poszczególnych etapach. Dwukrotnie Mini z numerem 303 kończyło odcinki specjalne na drugiej pozycji. Historycznego wyczynu dokonał Francuz Mathieu Serradori. Został pierwszym od 32 lat amatorem, który wygrał etap Dakaru w kategorii samochodów!
SSV, czyli największa polska niespodzianka
W najmłodszej wśród dakarowych kategorii można było znaleźć wielu faworytów, jednak na pewno nie było wśród nich Polaków. Tymczasem załoga Aron Domżała/Maciej Marton wygrała pierwszy etap, tym samym obejmując prowadzenie w rajdzie! Niestety problemy techniczne dosyć szybko zepchnęły ten duet w dół klasyfikacji generalnej. Podobnie jednak jak w przypadku Przygońskiego, dalej prezentował się on dobrze na poszczególnych odcinkach. Ostatecznie, poza zwycięstwem, ekipa jadąca z numerem 419 zajęła trzy drugie i jedno trzecie miejsce. W generalce nie było już tak kolorowo, bo 50 godzin kary oznaczało spadek na przedostatnie, 30. miejsce. Natomiast załoga ojców, czyli Maciej Domżała/Rafał Marton zaprezentowała równą jazdę bez fajerwerków, co dało 13. pozycję.
Najlepszy w klasie okazał się, jadący w zespole Monster Energy Can-Am, Amerykanin Casey Currie, którego nawigował rodak Sean Berriman. Za ich plecami uplasował się duety Kariakin/Vlasiuk z Rosji i Lopez Contardo/Latrach Vinagre z Chile.
Ciężarówki, czyli Kamaz
Rosyjski zespół po raz kolejny udowodnił, że niezależnie od tego, gdzie Dakar się odbywa, to ich trzeba pokonać, by sięgnąć po statuetkę Beduina. Faworytem był mający za sobą trzy wygrane z rzędu Eduard Nikolaev, jednak problemy techniczne, prześladujące go od początku rajdu, ostatecznie zmusiły go do wycofania się z rywalizacji. Przez pierwsze trzy etapy wyścigu prowadził Białorusin Siarhei Viazovich, jadący Mazem, natomiast później w walce liczyły się tylko Kamazy. Czwartego dnia na pierwsze miejsce awansowała załoga Karginov/Mokeev/Leonov i nie oddała go już do samej mety. Dla Karginova było to drugie zwycięstwo w Dakarze. Za nim dojechał kolejny z przedstawicieli Niebieskiej Armady Antoni Shibalov, a na podium zmieścił się jeszcze Viazovich.
W tej kategorii mieliśmy aż czterech reprezentantów Polski. Najwyżej uplasował się Darek Rodewald, który jechał jako mechanik w Iveco prowadzonym przez Janusa van Kasterena. Ta ekipa dojechała na 6. miejscu, a dla Holendra jest to pierwszy ukończony Dakar. Tatra Jamal o numerze 521, w której rolę pilota pełnił rajdowy samochodowy mistrz Polski Szymon Gospodarczyk, ukończyła rywalizację na świetnej 9. pozycji. Druga z czeskich ciężarówek z Polakami na pokładzie, o numerze 510, uplasowała się na 18. lokacie. Prowadził ją Robert Szustkowski, a nawigował Jarek Kazberuk.
Rafał WANDZIOCH