– Zdaje sobie sprawę, że dzieci w Afryce mają pięćdziesiąt razy bardziej przej*bane niż ja, ale to nie znaczy, że nie zasługuję na to, by otrzymać pomoc i być szczęśliwym człowiekiem – powiedziała Monika, dwudziestoletnia studentka. Z depresją zmaga się od kilku lat, a w tym roku w końcu zdecydowała się poszukać profesjonalnej pomocy.
Zaczyna się niewinnie, od stopniowej utarty aktywności życiowej, odczuwania przyjemności czy trudności w podejmowaniu działań. Później jest tylko gorzej, coraz dłuższe epizody smutku, niechęć do życia, myśli samobójcze, pustka i bezsens. Ponad półtora miliona Polaków choruje na depresję, jest to około trzech procent. Blisko dwadzieścia zmaga się z różnymi zaburzeniami psychicznymi, a ta liczba stale rośnie. Wizyty u psychologa czy psychiatry wciąż kojarzą się raczej z niepoczytalnością niż ze „zwykłym” schorzeniem, które może dopaść każdego z nas. Dla wielu depresja jest tylko „chwilowym smutkiem” lub „wymyślaniem sobie problemów”, jednak czy w XXI wieku choroby psychiczne wciąż mogą być marginalizowane i stygmatyzowane, a osoby chore zawstydzone swoimi problemami? Coraz więcej młodych ludzi ma do czynienia z depresją. Chorują ich znajomi, rodzice czy oni sami. Powodów jest wiele, a negatywnych skutków jeszcze więcej. Najważniejsze w depresji jest jak najszybsze rozpoznanie i skuteczna pomoc. – Depresja uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Wykonywanie codziennych obowiązków staje się naprawdę wielkim wyzwaniem. Muszę się zmuszać do tego żeby posprzątać, wstać czy zrobić sobie śniadanie. Po prostu nie mam siły. Tu nawet nie chodzi o siłę fizyczną. Po co wychodzić z bezpiecznej strefy? Kogo obchodzi czy posprzątasz, czy nie. Jakie to ma znaczenie? – stwierdziła Monika.
„Nie będę się przed nikim spowiadał”
Ostatnia rozmowa z moim tatą uświadomiła mi, że starsze pokolenia wciąż traktują pomoc psychologiczną jako zło konieczne. Na pytanie, co sądzi o chodzeniu na terapię, odpowiedział prosto, że nie będzie się przed nikim spowiadał i że nikt mu nie będzie mówił, co ma robić. A co jeśli ktoś nie wie się co ma robić? Co jeśli chcemy spowiadać się przed kimś, kto nie jest z nami emocjonalnie związany? Silne przekonanie o tym, że psychologowie i psychiatrzy to osoby, które na siłę będą chciały zmieniać nasze życie jest błędne i krzywdzące. Myśl o terapii dla osoby sceptycznie nastawionej kończy się zawsze jednym typem argumentów – przecież ja jestem normalny. Wszyscy jesteśmy normalni. Choroby psychiczne tego nie wykluczają, a są jedynie jakimiś uszczerbkami w naszym organizmie. Dlaczego mamy wstydzić się tego, że czasami płaczemy, mamy gorszy dzień albo nie radzimy sobie z emocjami? – W najgorszych momentach chce mi się płakać, ale czasami nawet na to nie mam siły. Mam taką pustkę w sobie. Nie jest mi już smutno, po prostu mam wrażenie, że cały ten świat nie jest dla mnie. Chciałbym nawet wtedy odczuwać smutek, bo to wskazuje na to, że potrafisz coś odczuwać i to co się dzieje wokół jakoś na ciebie wpływa. W takim najgorszym momencie masz wrażenie, że jesteś sam w tej swojej nicości, beznadziejności i pustce – opowiada bohaterka.
„To zwykły smutek, na pewno Ci przejdzie”
Ile razy słyszałeś, że twój smutek jest bezzasadny? Ile razy ktoś Ci powiedział, że są na świecie ważniejsze problemy? Ile jeszcze będziesz próbować zagłuszyć swoje problemy psychiczne? Zdrowie psychiczne jest tak samo ważne jak zdrowie fizyczne, a nawet ważniejsze, gdyż może negatywnie wpłynąć na to drugie. – Myślę, że warto zwracać uwagę na każdy dłuższy epizod gorszego samopoczucia. Każdy z nas ma czasami zły dzień, ale jeśli to trwa dłużej, ciągle wraca i wygląda tak samo, to myślę, że wtedy warto udać się do specjalisty. Jeśli coś takiego jest w naszym życiu to powinniśmy szukać pomocy, a nie tłumaczyć to sobie dziećmi w Afryce. Uważam, że każdy powinien przejść się do psychologa. Lepiej pójść i usłyszeć, że jest się zdrowym niż nie pójść i odebrać sobie życie albo je zniszczyć – podkreśliła. – Najbardziej osobie z depresją pomaga świadomość, że zawsze ma przy sobie kogoś na kogo może liczyć. Kogoś, kto nie powie, że ma się wziąć w garść, tylko będzie przy niej niezależnie od tego co będzie się działo i okaże wsparcie. Osoba, która nie będzie dawać głupich rad, typu „idź pobiegaj” tylko przypilnuje, by osoba z depresją poszła do specjalisty. Bez tego nie jesteś w stanie sobie poradzić. Możesz się oszukiwać, że dasz sobie radę, że minęło, ale to zawsze wraca. Możesz nawet czuć się dobrze rok, ale to i tak wróci – dodaje.
„Daj spokój i weź się w garść”
Wsparcie i potrzeba akceptacji, tego wymagają osoby chore psychicznie. Nikt, kto jest chory nie potrzebuje „kazań” czy świadomości wykluczenia i stygmatyzacji. Wiele „dobrych” rad tylko pogarsza ich stan, co w konsekwencji może doprowadzić do drastycznych kroków. – Jeśli masz obok siebie osobę, która ma depresję albo jakkolwiek nie radzi sobie emocjonalnie to przede wszystkim nie można mówić takim osobom, że ich problem nie ma znaczenia, albo, że na świecie są ważniejsze problemy. Zdaje sobie sprawę, że dzieci w Afryce mają pięćdziesiąt razy bardziej przej*bane niż ja, ale to nie znaczy, że nie zasługuję na to, by otrzymać pomoc i być szczęśliwym człowiekiem. Wmawianie osobom z depresją jak bezpodstawny jest ich smutek i ich zachowanie i to jak się czują, wcale nie pomaga, tylko sprawia, że jest jeszcze gorzej. Kiedy cały świat mówi Ci, że to twoja wina, a ty nie potrafisz sobie z tym poradzić to może ten świat nie jest dla Ciebie? – mówi Monika. – Czasami myślę o tym co by było gdybym próbowała się zabić. Nie chcę tego zrobić. Chodzi tylko o to, żeby spróbować i pokazać ludziom, że jest źle. Ale nawet nie mam odwagi spróbować, bo mogłoby się udać, a chyba tego bym nie chciała. Mam gdzieś w środku w sobie taką nadzieję, że kiedyś będzie dobrze i że będę szczęśliwa – dodaje.
Emilia Ratajczak