Warta Poznań ostatni raz na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce gościła w sezonie 1994/1995. Wtedy też miały miejsce ostatnie piłkarskie derby Poznania między Wartą a Lechem. Od tych wydarzeń mija ćwierć wieku. I to właśnie po 25 latach tułaczki po niższych ligach zespół dwukrotnych mistrzów Polski jest najbliżej powrotu do PKO Ekstraklasy. Przed Zielonymi prawdopodobnie najważniejsza runda w XXI wieku.
Nawet najwięksi optymiści i wierni sympatycy klubu z siedzibą przy Drodze Dębińskiej nie przewidywali takiego scenariusza. Drużyna, która dwa lata temu ledwo – bo z trzeciego miejsca – awansowała do I ligi, a w poprzednim sezonie niemal do ostatnich kolejek biła się o utrzymanie, w rundzie jesiennej 2019/2020 okazała się najlepsza w całej stawce i spędziła zimę na fotelu lidera. A przecież na zapleczu ekstraklasy nie brakuje ekip, które wyglądają na dużo lepiej poukładane – chociażby mająca wielką ochotę na awans Stal Mielec, która do momentu zwolnienia trenera Artura Skowronka grała najładniejszą piłkę w lidze czy naszpikowana gwiazdami Bruk-Bet Termalica Nieciecza, której właściciele również chcieliby jak najszybciej wrócić na najwyższy poziom rozgrywkowy. Oprócz tego głodni powrotu spadkowicze – Miedź Legnica z piekielnie mocnym środkiem pola, Zagłębie Sosnowiec, a także silne Podbeskidzie Bielsko-Biała czy GKS Tychy. Wszystkie te zespoły musiały jednak uznać wyższość poznańskiego „kopciuszka”. I nie był to przypadek – Warta na jesieni prezentowała się po prostu najlepiej.
Drużyna przez ostatnie półtora roku przeszła prawdziwą rewolucję – kluczowe były do tego zmiany właścicielskie. Te nastąpiły jesienią 2018 roku, kiedy to z rąk rodziny Pyżalskich klub przejął Bartłomiej Farjaszewski. Kolejną składową tego przełomu datuje się na czerwiec 2019. Władzę nad pionem sportowym objął wtedy Robert Graf, a szkoleniowca Petra Němca na stanowisku zastąpił Piotr Tworek – trenerski wychowanek Bogusława Baniaka, Leszka Ojrzyńskiego i Macieja Bartoszka. Wielu obserwatorów miało wówczas pewne wątpliwości co do tego ruchu, ale włodarze Zielonych doskonale wiedzieli, że Czech już więcej z tego zespołu nie wyciśnie.
Doskonałe były również ruchy kadrowe dokonane przez Wartę. Stworzenie najlepszego w lidze środka pola z Łukaszem Trałką i Mateuszem Kupczakiem, ściągniecie jednego z najbardziej wyróżniających się obrońców zaplecza ekstraklasy – Tomasza Boczka z Chojniczanki czy wykup z Pogoni Szczecin młodego napastnika, Gracjana Jarocha, mogły robić wrażenie i przyniosły wymierne efekty. Klub nie próżnował również zimą i dokonał najciekawszych ruchów spośród klubów Fortuna 1. Ligi. Co ważne, nie dopuszczono także do rozsprzedaży ekipy, choć były ku temu okazje. Na brak ofert nie mogli narzekać wspomniani wyżej Jaroch, Kupczak, Trałka czy Robert Janicki. Poznaniakom udało się jednak utrzymać trzon zespołu. Zimą z Rakowa Częstochowa wypożyczony został wychowanek poznańskiego klubu, Jakub Apolinarski, który wcześniej na transfer do PKO Ekstraklasy zapracował dobrymi występami w Polonii Środa Wielkopolska. Na tej samej zasadzie do drużyny dołączył doświadczony Krzysztof Danielewicz. Wciąż mówi się o ewentualnych przenosinach Gracjana Jarocha do Górnika Zabrze. Czasu pozostało niewiele, okienko transferowe zamyka się bowiem już we wtorek. Niemniej wobec tych plotek najważniejszym wzmocnieniem wydaje się Mateusz Szczepaniak. Napastnik wrócił do kraju po zaledwie półrocznej przygodzie w cypryjskim Enosis Paralimni. Po przenosinach z Miedzi Legnica strzelił tam dwa gole. W wywiadzie dla portalu weszlo.com przyznał, że powodem jego rychłej reemigracji do Polski były sprawy rodzinne i fakt, że „w klubie zaczęło się źle dziać względem wszystkich zawodników”. Kibice Zielonych liczą na to, że Szczepaniak będzie wiosną absolutnie kluczową postacią i walnie przyczyni się do wymarzonego awansu.
Awansu, którego tak naprawdę nikt nie zakładał i nikt nie chce o nim zbyt głośno mówić. Działacze, kibice, obserwatorzy – żadna z tych grup nie postawiłaby pieniędzy na to, że Warta wyrośnie na poważnego kandydata do rywalizacji na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Gra toczy się tak naprawdę o podwójną stawkę. W związku z reformą PKO Ekstraklasy w przyszłym sezonie bardzo trudno będzie spaść z ligi. W 2021 roku opuści ją zaledwie jedna drużyna. Oznacza to więc dużo spokojniejszą walkę o ligowy byt i co za tym idzie – możliwy i przynajmniej dwuletni zastrzyk gotówki z praw telewizyjnych. Wywalczenie promocji w tym roku jest więc ogromną szansą.
Najczęstsze pytanie pojawiające się w kontekście ewentualnego awansu brzmi: „A gdzie ta Warta ma grać?”. Dziś rozgrywa ona swoje spotkania w Grodzisku Wielkopolskim. Obiekt przy Drodze Dębińskiej, popularny „Ogródek”, nie spełnia bowiem wymogów. Co prawda oświetlenie jest już montowane, dzięki czemu wiosną drużyna Piotra Tworka najprawdopodobniej wróci „do domu”, ale w kontekście PKO Ekstraklasy brakuje wciąż chociażby podgrzewanej murawy (instalacja jest gotowa, nie ma jedynie pieca) czy trybuny. Najwyższa liga oznacza co najmniej 4500 miejsc siedzących, z czego minimum 1000 musi być zadaszonych. To oczywiście jest do zrobienia – potrzeba jedynie czasu i przede wszystkim pieniędzy. Sporo zależy więc od miasta i sponsorów. Jeżeli Warta przedstawiłaby konkretne plany na dostosowanie stadionu, PZPN powinien zgodzić się na to, aby ewentualny sezon w najlepszej klasie rozgrywkowej Warta rozpoczęła na obiekcie przy ulicy Powstańców Chocieszyńskich w Grodzisku Wielkopolskim. Pozostaje jeszcze Stadion Miejski, na którym swe spotkania odbywa Lech. Jest to raczej jednak wariant niemożliwy, ze względu na wysokie koszty wynajmu.
Na ten moment Warta Poznań prowadzi w tabeli pierwszej ligi z dorobkiem 40 punktów w 20 spotkaniach. To o jedno „oczko” więcej niż w całym poprzednim sezonie. Do końca jeszcze 14 kolejek, niezwykle ważnych kolejek, które zadecydują o tym, czy już niedługo pierwszy raz od 25 lat będziemy mogli oglądać w PKO Ekstraklasie derby Poznania. Początek najważniejszej rundy Warty w XXI wieku już w najbliższy poniedziałek, 2 marca. Wtedy to do Grodziska Wielkopolskiego przyjedzie jeden z bezpośrednich rywali do awansu – Radomiak Radom. Poznaniaków już od samego początku czeka bardzo ważny egzamin – oby Zieloni zdali go z jak najwyższą notą.
Kacper BAGROWSKI