Debata o drzewach zorganizowana przez biuro poselskie Franka Starczewskiego odbyła się 2 marca w łazarskim Inkubatorze Kultury. Owocna dyskusja wywołała niemałe emocje i mimo ponad dwugodzinnych obrad, pozostawiła w odczuciu zebranych wyraźny niedosyt. Niektórzy mogliby uważać temat za błahy i niewarty omówienia. Nic bardziej mylnego, ponieważ wydarzenie jeszcze bardziej uświadomiło Poznaniakom, iż niezbędny jest nam otwarty dialog społeczny, prawo do informacji oraz walki o otaczające nas środowisko.
Dyskusja zgromadziła ponad 70 zainteresowanych, od dyrektorów dzierżących znaczące stanowiska w Urzędzie Miasta i lokalnych polityków, po społeczników i aktywistów czynnie działających w Komisji Dialogu Obywatelskiego ds. ochrony środowiska w Poznaniu. Nie zabrakło również rodzimych mieszkańców niepokojących się o obszerne wycinki drzew i zmiany klimatyczne widoczne w ich najbliższym otoczeniu. Z radnych, których temat powinien zajmować szczególnie, pojawiła się tylko pani Sara Szynkowska vel Sęk. Debatę poprowadził Paweł Głogowski, zastępujący inicjatora wydarzenia, obecnego na posiedzeniu Sejmu, Franka Starczewskiego. W wypowiedziach zaproszonych gości wyraźnie wybrzmiewał spór dotyczący gospodarowania lasem, prowadzenia licznych wycinek dojrzałych drzew oraz ich miejsca w przestrzeni miejskiej.
Niezbędne cięcia (?)
– Z roślinami jest trochę jak z ludźmi – stwierdził dr Paweł Strzeliński z Uniwersytetu Przyrodniczego, tłumacząc, iż przegęszczone ekosystemy, muszą obumrzeć lub ulec przebudowie, by dać miejsce silniejszemu pokoleniu. Doktor podkreślił, iż cięcia służą nadążeniu za pędzącymi zmianami klimatu, które w przyszłości mogą spowodować nagłe przekwitanie i usychanie części drzew. Wspomnianym rozwiązaniem ma być przebudowa lasów oraz ich układów gatunkowych, co pozwoli dostosować roślinność do postępujących zmian środowiskowych. Pojawia się jednak pytanie, o zakres ludzkiej ingerencji w gospodarkę leśną. Tę zaobserwowali bywalcy Lasku Marcelińskiego, gdzie wycięto 600 drzew.
Mit działającej kompensaty
Na nic zdały się tłumaczenia pracownika Zakładu Lasów Poznańskich na temat masowych wycinek sanitarnych mających miejsce na obszarze miasta. Mimo zapewnień, iż tego typu posunięcia mają pozytywny wpływ na stan przyrody w ciągu kilkunastu najbliższych lat, do głosu publiczności doszedł temat niesprawnej kompensaty działającej w Poznaniu. Nowo posadzone drzewa obejmowane są ochroną tylko na trzy lata. Po upływie tego czasu, zostają bezgłośnie usuwane, często za sprawą deweloperów.
Ratujmy drzewa starej daty
Gdy Aneta Mikołajczyk z partii ZaZieleń Poznań zakwestionowała słuszność władzy człowieka nad zarządzaniem terenami leśnymi, aspekt ratowania starych drzew wybrzmiał szczególnie. Wspomniano nieszczęśliwą historię żywota 100 – letniego jeżyckiego kasztanowca, który zlikwidowany przez dewelopera, ustąpił miejsce budowanemu apartamentowcowi. Ostatnie wydarzenie nie jest przykładem pielęgnacji terenów zielonych w mieście, nie stanowi również naturalnej przebudowy, ale jak określają protestujący, jest to zwykłe morderstwo. Wiekowe drzewa to katalizatory wody, emitują większe ilości tlenu niż młode drzewa, pochłaniają zanieczyszczenia i gwarantują, tak bardzo pożądane, miejsca cienia dla mieszkańców w chwili letnich upałów. Podczas debaty pojawiły się propozycje powołania komisji roboczej, mającej analizować stan każdego starszego drzewa w sposób indywidualny oraz badającej, jak uratować schorowaną roślinę.
Deficyt świadomości
Organizacja dyskusji potwierdziła fakt, iż obywatele mają prawo do informacji i nie chcą być dłużej zaskakiwani nieoczekiwanymi i nieuzasadnionymi wycinkami drzew. Brak transparentności w komunikacji między władzami miasta, a jego obywatelami zaostrza istniejący już konflikt oraz rodzi bezradność. Społecznicy oraz aktywiści nie zamierzają akceptować ciągłych niedomówień oraz przypadków wykorzystywania luk prawnych przez firmy budowlane. Przewodniczący Komitetu Dialogu Społecznego, Wiesław Rygielski podniósł apel o stworzenie poznańskiej mapy drzew oraz zieleni miejskiej, zawierającej odpowiedni protokół zniszczenia z kilku ostatnich lat. Tak, aby każdy poznaniak mógł uzyskać informacje o gatunku drzewa, jego rozmieszczeniu i rzeczywistym wymiarze, oraz przede wszystkim mieć szansę reakcji, zanim zostanie one wycięte. Prosty dostęp do wiedzy zagwarantuje sprawiedliwość oraz usprawni dialog społeczny między władzami miasta, a poznaniakami.
Jak wspomniał jeden z wieloletnich działaczy, usunięty 100-letni kasztanowiec nie zniknie z pamięci protestujących, a stanowić będzie symbol działań deweloperskich i decyzji wydawanych niezgodnie z wolą społeczeństwa. Najbliższe spotkanie KDO odbędzie się 19 marca. Podczas niego ma zostać stworzony bank konfliktów o tereny zieleni w Poznaniu, który uwzględniać będzie wszystkie nierozwiązane spory mieszkańców z gospodarzami miasta, nawet o jedno, pozornie niemniej ważne drzewo.
DARIA SIENKIEWICZ