W dobie szerzącej się epidemii koronawirusa świat ma ograniczony dostęp do kultury. Kina wstrzymały swoje seanse, koncerty zostały odwołane lub przesunięte w czasie a biblioteki zamknięte. „W lesie dziś nie zaśnie nikt” miał mieć premierę w marcu. Zamiast tego pojawił się na Netflix. Jak wypada ten pierwszy polski slasher?
Przede wszystkim to, co może przyciągnąć widzów przed ekrany telewizorów to klimat. Gęste lasy i opustoszałe domy tylko dodają szczypty tajemniczości. Dostajemy fabułę opartą na historiach dzieci, które przyjechały na obóz przetrwania. Co ciekawe żaden z uczestników nie może mieć przy sobie telefonu ani żadnej innej formy komunikacji ze światem zewnętrznym. Tłumaczone jest to tym, by pomóc młodzieży w walce z uzależnieniem. Koncept ten sprawdza się bez skazy.
Nasi bohaterowie: Zosia, Aniela, Julek, Bartek, Daniel oraz opiekunka Iza przemierzają lasy, aby przetrwać trzy bite doby będąc offline. Oczywiście jak to w slasherach bywa, mamy napastników i ofiary. Choć początkowo zdaje się, że zagrożenie płynie tylko od jednego potwora, to z biegiem wydarzeń uczestnicy odkrywają kolejne puzzle w układance.
Najlepiej odegraną postacią jest Julek (Michał Lupa). Prowadzone przez niego dialogi są zabarwione humorystycznie, pozwalają widzowi zaczerpnąć świeżego powietrza. Jest on razem z Zosią (Julia Wieniawa-Narkiewicz) jasnym punktem tego filmu. Nie wiedzieć czemu, już od pierwszych minut seansu można pałać do nich sympatią i w pewnym sensie kibicować, aby przetrwali te krwawe gody.
Drogą eliminacji postacie w dość makabryczny sposób są odsyłane z tego świata. Dla ludzi z mocnym żołądkiem sceny te nie zrobią wrażenia. Natomiast dla tych z was, którzy pierwszy raz mają styczność z taką formą sztuki, będzie to dosyć ciężkie przeżycie. Sceny rozgrywające się nocą są w dość ciemnej scenerii i nawet regulacja jasności nie pozwoli za bardzo dostrzec szczegółów. Mimo to, niektóre ujęcia prezentują zbliżenia po egzekucji, które powodują niepokój i wywołują gęsią skórkę.
Film pozostawia wiele do życzenia, ale nie jest on całkowitą porażką. Reżyser zostawił otwarte zakończenie. Kontynuacja może jednak okazać się jedynie powieleniem konceptu i nie wnieść nic świeżego.
Ocena: 5.5/10
Agnieszka BARWICKA