Komiks to nie tylko peleryny

Autor ilustracji: Juan José Ryp, źródło: „Britannia”, wydawnictwo Valiant Comics

Wszystkim, mającym komiksy za rozrywkę ograniczoną do superbohaterów i Kaczora Donalda, „Britannia” udowodni, że to medium o szerokim zakresie konwencji. Jeśli w dobie kwarantanny nuży Cię już film i książka, będzie to doskonała odskocznia od tych przemęczonych form.

„Britannia” to opowieść detektywistyczna z elementami okultystycznymi, osadzona w realiach rzymskiej prowincji. Śledzimy w niej historię Antoniusa Axii – byłego legionisty i pierwszego w historii detektywa, wbrew woli uwikłanego w skomplikowaną rzymską politykę. Akcja ma miejsce za czasów cesarza Nerona, którego przedstawiono – zapewne adekwatnie – jako cynicznego aroganta, skupionego na przyjemnościach i utrzymaniu władzy, równoważonego – a momentami wręcz zagrożonego – przez zakon Vestii: dziewiczych wyroczni, stanowiących religijną oligarchię Imperium Rzymskiego.

Ta złożoność sceny politycznej stanowi doskonałe tło fabularne. Rzym nie jest utopią, nie jest też złym i bezwzględnym imperium, jak często się go ujmuje w popkulturze. Twórcy pozwolili sobie na zniuansowanie tych realiów, mamy więc pewną klasową wrażliwość, przebijającą z dialogów (przykładowo obelgi rzucane wobec gorzej urodzonych), ale i choćby niewolnika, decydującego się pozostać w niewoli, aby uniknąć podatków.

Mimo to, widać pewne niedociągnięcia w politycznym wymiarze „Britannii”. Problemem nie jest może sama treść polityczna, ale sposób jej ujęcia, który momentami wybrzmiewa nieadekwatnie współcześnie. Między Rzymianami a Brytami używane są sformułowania takie jak „terroryści”, „imperialiści” etc., które wydają się odbiegać od realiów przedstawionego świata, a na pewno od sposobu jego pojmowania przez przeciętnego legionistę czy chłopa tamtych czasów.

Takie uwspółcześnianie można zauważyć i w niepolitycznych elementach komiksu. Brytania jest kojarzona przez Rzymian z ciepłym piwem – stereotyp powstały w XX wieku, kiedy amerykańscy żołnierze stacjonujący w Brytanii zetknęli się z popularnym wówczas stylem serwowania piwa na ciepło. Zważywszy na brak zainteresowania piwem, Rzymianie raczej nie łączyli Brytanii z tą tradycją, a na pewno nie przejmowali się jego temperaturą. Podobnie sami Brytyjczycy posługują się stylem języka kojarzonym z dzisiejszym Królestwem. 

Nie jest to jednak bynajmniej zarzut, w końcu „Britannia” to nie powieść historyczna. Te kulturowe elementy stanowią raczej zabawny akcent. Polityczne moralizatorstwo nie idzie za daleko i całe szczęście, bo mamy go dziś w kulturze zdecydowanie za dużo.

Komiks broni się nie tylko oryginalną konwencją, ale też angażującym wątkiem głównego bohatera, uzbrojonego przede wszystkim we wnikliwość i spostrzegawczość – cechy groźne, wyprzedzające jego czasy i budzące strach otoczenia.

Co do wizualnego aspektu „Britannii”, narysowana jest ona bardzo precyzyjnie i detalicznie. Panele są estetycznie skonstruowane i regularne, czyta się je bardzo szybko i klarownie, ale nie ma w nich zbyt wiele dynamiki (ciężko o nią przy takim poziomie szczegółowości). O ile uważałbym to za wadę w przypadku komiksu superhero, o tyle tutaj zupełnie mi to nie przeszkadzało, ba – nawet ucieszyła mnie ta odmiana.

Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko raz jeszcze wyrazić satysfakcję z tej lektury i „Britannię” polecić każdemu głodnemu nowych doświadczeń kulturowych.

Filip KACZMAREK