Po sukcesie „A Brief Inquiry Into Online Relationships” brytyjski zespół wydał nowy album – „Notes on a Conditional Form”. Najnowszy krążek zawiera aż 22 utwory. Każdy z nich na swój własny, magiczny sposób pobudza zmysły i zaskakuje formą. To zdecydowanie najprzyjemniejsza odskocznia od koronaszaleństwa, w którym teraz tkwimy.
Nieprzewidywalna, nietypowa, poruszająca – w tych trzech słowach można opisać twórczość całą The 1975. Są one również adekwatne przy opisywaniu „Notes…”. Początkowe poczucie chaosu spowodowane rozmaitością gatunków, które możemy usłyszeć na najnowszej płycie, szybko znika. Już po kilku pierwszych utworach zaczynamy je łączyć jak muzyczne puzzle i stopniowo dociera do nas koncepcja tego projektu. Dostrzegamy prawdę pod dźwiękami, w chaosie sztukę i to nie tę banalną czy bezpłciową. Zauważamy sztukę w najpiękniejszym jej wydaniu.
„Time to rebel”
Pierwszy utwór, tak jak te, które otwierały poprzednie albumy, nosi tytuł „The 1975”. Jednak tym razem to nie głos Mattyego Healego pojawia się w akompaniamencie instrumentalu, a przemowa szesnastoletniej aktywistki klimatycznej – Grety Thunberg.
– Nie mogłem znaleźć lepszej osoby, niż właśnie Greta. Ona ma moc. Jest doskonała. Chciałem pomóc, na tyle na ile mogę, by udostępnić jej przestrzeń do głośnego powiedzenia ważnych rzeczy. Po raz pierwszy w życiu byłem tak oszołomiony, spotykając kogoś znanego – wspomina Matty, nawiązując do przemówienia, które Greta wygłosiła na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos.
Troska o naszą planetę i wykorzystanie wypowiedzi Grety nie jest żadnym chwytem marketingowym, a oddaniem nowego sposoby funkcjonowania zespołu. The 1975 zredukowało szkody dla środowiska do możliwego minimum na każdym etapie – od koncertów po produkcję merchu.
„People”, kolejny utwór brzmi jak kontynuacja pierwszego tracku i w agresywnym punkowo-rockowym stylu odzwierciedla bunt młodych ludzi przeciwko konserwatywnym tradycjom starszego pokolenia.
Wybuchowa mieszanka
Niektóre kawałki, takie jak chociażby „Frail State Of Mind” nie sposób przypisać do jednego konkretnego stylu muzycznego. Sam Matty twierdzi, że „idea gatunków” do niego nie przemawia, chociaż niejednokrotnie przyznawał, że the 1975 to popowy zespół.
Nie zważając na wyraźną ironię w tej deklaracji, mogłabym mu uwierzyć po wysłuchaniu „Me& You Together Song”. Spokojne brzmienie i przesłodzone wyznania miłosne przywodzą na myśl soundtrack filmów dla nastalotaków z 2000 roku.
„Tonight (I Wish I Was Your Boy) przypomina „Blonde” Franka Oceana. „I Think There’s Something You Should Know” to niedaleki kuzyn „Frail State Of Mind”, a „Shiny Collarbone” to po prostu coś innego. Moim ulubieńcem jest na pewno “Jesus Christ 2005 God Bless America”. Umieszczenie go na tym samym krążku co „People” czy „If You’re Too Shy (Let Me Know)” zaskoczyło i umocniło w przekonaniu, że The 1975 odnajduje się w wielu muzycznych szufladkach.
Muzyczne niespodzianki
Na szczególną uwagę zasługuje „The Birthday Party”. W tym utworze Matty daje popis tekściarskim umiejętnościom i opisuje nieudane próby powrotu do normalności po tym, jak niecały rok temu wrócił z odwyku. – Wydaje się, że jestem teraz czysty. Chodźmy gdzieś, gdzie zostanę zauważony – śpiewa Healy.
Teledysk utworu idealnie go dopełnia. Kryje w sobie wiele nawiązań do najpopularniejszych piosenek the 1975, takich jak „Somebody Else”. Ujęli w nim nie tylko swoją przeszłość, ale i prawdopodobnie ostatnie kilka lat internetu – memy, anime i pozornie sielankowe krajobrazy. Ważny w tym utworze jest moment, w którym wirtualny Matty przygląda się swojemu odbiciu w wodzie i po chwili do niego wpada. Scena ta przywodzi na myśl mit o Narcyzie, który zauroczony własnym odbiciem, przez nie właśnie ginie, topiąc się w wodzie.
„Nothing Revealed / Everything Denied” jest jak powiew świeżego powietrza. Healy rozlicza się sam ze sobą i ze swoimi fanami. Podkreśla różnice między jego artystyczną personą a rzeczywistą. „Don’t Worry” to wyjątkowa kompozycja, szczególnie dla fanów, którzy pamiętają debiut zespołu z 2013 roku. Możemy na niej usłyszeć ojca Mattyego – Tima Healego. Ten duet wzrusza prawie tak bardzo, jak piosenka „Guys”, która zamyka album. Z pozoru to zwykła melodyjna pioseneczka, ale jest przepełniona tak intensywnymi emocjami, że nie sposób przejść obok niej obojętnie.
The 1975 już dawno wyszło poza utarte schematy popularnego boysbandu. To nie tylko ładni chłopcy w skórzanych kurtkach. Na najnowszym albumie po raz kolejny zaznaczają swoją indywidualność i innowacyjność. Uniwersalność albumu wynika z różnorodności gatunkowej. To właśnie ona przypomina o problemie z tożsamością, z jakim się borykamy na co dzień. O tym, że tak bardzo zależy nam na przynależności, że zatracamy się w oczekiwaniach innych, dotyczących tego, kim powinniśmy być.
„Notes on a Conditional Form” jest manifestem, który walczy o naszą wolność, pokazuje nam, że nie musimy się ograniczać w żadnym aspekcie naszego życia.
Katarzyna RACHWALSKA
8,5/10