Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej to podstawa praw płci żeńskiej w krajach europejskich. To również przedmiot sporu polskich polityków, którzy po raz kolejny potwierdzają prawdziwość słów wypowiedzianych niegdyś przez Simone de Beauvior, francuską feministkę z pierwszej połowy XX wieku, która stwierdziła, że „wystarczy byle kryzys polityczny, ekonomiczny czy religijny, żeby prawa kobiet znów zostały podważone”.
Przyzwyczailiśmy się już, że skrajne, fundamentalistyczne organizacje takie jak Ordo Iuris robią wszystko, aby godne życie w Polsce stawało się coraz trudniejsze. Pod przykrywką walki o tzw. „prawa rodziny” członkowie tej instytucji oraz jej sympatycy posuwają się coraz dalej w skandalicznych twierdzeniach i działaniach. Teraz jednak już nie tylko ten marginalny procent społeczeństwa próbuje zniszczyć wieloletnie starania o postęp cywilizacyjny i przestrzeganie podstawowych praw człowieka. Do działań fundamentalistów dołączają kolejni politycy. Ludzie, którzy za zadanie mają reprezentowanie społeczeństwa, działanie w imieniu każdej Polki i każdego Polaka. Ci sami, którzy właśnie licytują się na deklaracje który z nich bardziej chce wypowiedzieć Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
– Jako Ministerstwo Sprawiedliwości od dawna uważamy, że ta konwencja jest absolutnie niedopuszczalna nie tylko z punktu widzenia ideologicznego, ale również – a może przede wszystkim – z prawnego punktu widzenia łamie wiele praw konstytucyjnych, takich jak zasada równości, zasada praworządności. Ratyfikowanie tej umowy było błędem. Powinna być jak najszybciej wypowiedziana – mówił na antenie Radia Maryja wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.
– (Polska) przygotowuje się przede wszystkim do wypowiedzenia konwencji, kiedy to zostanie już skonsultowane z Ministerstwem Sprawiedliwości. (…) Czekamy na propozycję, która z resortu wpłynie i ten kierunek zostanie przedstawiony na rządzie, a następnie ustawa zostanie przekazana do parlamentu – wyjaśniała na antenie Telewizji Trwam Marlena Maląg, czyli Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
W taki sposób jedne z najważniejszych osób w państwie mówią o konwencji stambulskiej, która w rzeczywistości została powołana po to, aby chronić kobiety przed przemocą, zwłaszcza domową. Zabawne, że minister Romanowski wspomniał o łamaniu przez konwencję zasady równości. W końcu została ona powołana właśnie dlatego, aby tę równość, zwłaszcza między płciami, zapewnić. Dokument zainicjowany przez Radę Europy gwarantuje m.in: ochronę przed zmuszaniem do małżeństw (art.32), karanie sprawców przemocy psychicznej (art.33), karanie za nękanie (art.34), karanie sprawców przemocy fizycznej (art.35), reguluje pojęcia przemocy seksualnej i gwałtu oraz gwarantuje ochronę ofiarom (art.36), karanie za okaleczanie żeńskich narządów płciowych (art.38), karanie za przymusową aborcję i sterylizację kobiet (art.39), niedopuszczalne usprawiedliwienie zbrodni, w tym tak zwanych „zbrodni honorowych” (art.42).
Konwencję podpisało 45 państw wchodzących w skład Rady Europy, nie zrobiły tego jedynie Rosja i Azerbejdżan. Dokument jest istotny nie tylko ze względu na swoje zapisy, ale również dzięki międzynarodowemu charakterowi. Państwa Europy mogą skuteczniej monitorować przemoc wobec kobiet i wspólnymi siłami wypracowywać coraz lepsze działania, aby zapobiegać krzywdzącemu zjawisku. Polscy politycy swoją decyzję próbują usprawiedliwiać faktem, że do ochrony płci żeńskiej w naszym kraju wystarczą zapisy polskiej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy. Niestety, ale brakuje w niej sprecyzowania wielu kwestii, takich jak problem przemocy ekonomicznej, czy ochrony przed byłymi partnerami, które uzupełnia właśnie konwencja stambulska.
– To wtórna wiktymizacja. Rząd mówi (ofiarom), że krzywda, której doświadczają, nie ma znaczenia. (…) Pamiętajmy też, że we wspólnocie wciąż łączy nas swobodny przepływ ludzi i towarów. A to oznacza, że przemoc jako problem wędruje między granicami. Polka, która wyjedzie do Niemiec czy Czech, będzie lepiej chroniona niż we własnym kraju. A obywatelki innych państw w Polsce mogą spodziewać się, że będą gorzej chronione – zauważała Renata Durda z Pogotowia dla Ofiar Przemocy „Niebieska Linia” w rozmowie dla OKO.press.
Sama próba wypowiedzenia tak ważnego dokumentu wydaje się być absurdalna, jednak stojące za tym argumenty są nie mniej niedorzeczne. Świadczą o braku poszanowania dla uniwersalnych wartości takich jak wolność, równość i bezpieczeństwo dla wszystkich, na takich samych zasadach. Wbrew opinii naszych polityków, zapisy te stanowią zagrożenie jedynie dla autorytarnych zapędów wobec kobiet oraz są „niebezpieczne” dla wszystkich osób, które dopuszczają się aktów przemocy. Skąd więc taka dezaprobata względem Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej wśród polskich polityków? I to w dodatku wyrażana na antenach katolickich mediów, które przynajmniej w teorii powinny zgodnie z chrześcijańską etyką wręcz bronić zapisów, które biorą pod opiekę ofiary przemocy? W tej kwestii jest wiele znaków zapytania, jednak bez wątpienia ostatnie wydarzenia tylko uwypuklają narastającą wokół niektórych osób oraz instytucji hipokryzję.
Nie bez znaczenia jest również opracowanie Międzynarodowej Konwencji Praw Rodziny inicjowanej przez Chrześcijański Kongres Społeczny Marka Jurka oraz Instytut Ordo Iuris. Dokument miałby zastąpić konwencję stambulską, jednak wiele jego zapisów jest zwyczajnie dyskryminujących. Art.5.2 mówi, że „dochodzenie rekompensaty za szkody spowodowane poczęciem lub urodzeniem dziecka jest niedopuszczalne”. Ponadto, zapisy w art. 9 jednoznacznie zrównują związki par jednopłciowych z kazirodztwem i poligamią. Art. 18 sugeruje natomiast, żeby rodzinę biologiczną uznawać zawsze za tą, która jest najlepsza dla dobra dziecka. Trzeba tak zakładać nawet mimo wyraźnych dowodów przemocy? Poza tym dokument zdaje się jako rodzinę postrzegać tylko małżeństwa, tym samym wyklucza spod ochrony związki niesformalizowane.
Wypowiedzenie Konwencji stambulskiej może doprowadzić do legalizacji przemocy domowej. Jeśli do tego dojdzie kobiety zdecydowanie nie będą traktowane na równi z mężczyznami. W wielu miejscach w Polsce wciąż potrzebna jest edukacja o zjawisku przemocy. W gminach takich jak Zakopane nadal normalizuje się ją względem płci żeńskiej. Stereotyp kobiety, która „sama sobie zasłużyła” widocznie ma się dobrze, skoro politycy dopuszczają się tak haniebnych stwierdzeń. Uczmy się o swoich prawach, mówmy o nich i walczmy o nie. Wiedza jest tym, czego nikt nam nie może odebrać, choć stale próbuje się pozbawić społeczeństwo źródeł jej pozyskiwania. Niestety, ale jeśli pozwolimy odebrać sobie prawa, naszą wolność, to możliwe, że któregoś dnia obudzimy się w złotej klatce. A z niej nie tak łatwo się wydostać.
Oliwia TROJANOWSKA