Użytkownicy TikToka charakteryzują się na ofiary Holokaustu, wymyślają ich tożsamość i grają dusze tragicznie zmarłych trafiające do nieba. Choć brzmi to niedorzecznie, dzieje się naprawdę. Zjawisko w ostatnich dniach zyskało na popularności i stało się viralowym trendem.
TikTok skradł serca nastolatków praktycznie na całym świecie. Aplikacja zastąpiła dość popularne jeszcze kilka lat temu Musical.ly, które było przepełnione filmikami tanecznymi. Co jakiś czas na TikToku powstają nowe trendy, w ramach których aplikację zalewają treści skupiające się na konkretnej tematyce. Mogą to być wyzwania, których wykonania użytkownicy tłumnie publikują na swoich kontach, magiczne sztuczki czy modowe life hacki. Ostatnio jednak przekroczono wszelkie granice, przez co najnowszy tiktokowy trend wzbudził ogromną falę sprzeciwów. Nastolatki zaczęły publikować filmiki, na których udają, że są ofiarami Holokaustu. Wymyślają historię życia kreowanej postaci oraz powód jej tragicznej śmierci.
Sam pomysł jest szokujący, jednak jego wykonanie często jest równie niesmaczne. Tiktokerzy malują na ciałach sińce, ubierają się w rzeczy, które w ich mniemaniu mają przypominać ubrania Żydów z tamtego okresu, często noszą też na ramieniu opaskę z gwiazdą Dawida. W tle nagrania zazwyczaj leci muzyka, która nadaje całemu przedsięwzięciu jeszcze bardziej groteskowego wydźwięku. Bardzo często w tego typu nagraniach pojawia się piosenka Bruno Marsa „Locked Out of Heaven” (ang. zakaz wstępu do nieba), w której artysta śpiewa o pociągu seksualnym. W tiktokach o Holokauście pojawiają się także utwory innych popowych twórców, takich jak Billie Eilish, Gnarls Barkley czy Lord Huron. Nie brakuje również niesmacznych żartów – można znaleźć takie „perełki” jak triki beauty inspirowane katastrofą Holokaustu. Wszystkie te niezrozumiałe treści tiktokerzy umieszczają pod hashtagami #holocaust i #heaven, a te najpopularniejsze mają nawet setki tysięcy polubień i jeszcze więcej wyświetleń.
Cała sprawa wywołała oburzenie, zwłaszcza potomków ofiar zagłady Żydów. Amerykańskie i brytyjskie media nadały temu zjawisku miano „trauma porn”. Oznacza to fascynację cudzym cierpieniem, w tym przypadku także czerpanie z niego zysku. Wielu tiktokerów wykorzystuje ten trend w celu zwiększenia swojej popularności na platformie. Co ciekawe, niektórzy autorzy filmików twierdzą, że stworzyli je by edukować o tragedii Holokaustu. Wypowiedź jednej z takich tiktokerek ukazała się na łamach „Wired”:
– Holokaust i historia II wojny światowej motywują mnie i urzekają. Mam przodków, którzy byli w obozach koncentracyjnych i rzeczywiście spotkałam kilku ocalałych z obozu Auschwitz. Chciałam szerzyć świadomość i podzielić się ze wszystkimi historią mojej babci – mówiła piętnastoletnia McKayla z Florydy.
Choć część twórców broni się twierdząc, że stworzyli filmiki, żeby przypominać o ludobójstwie, wielu ludzi uznaje to zjawisko za bardzo niepokojące.
– Trzeba odpowiednio uczyć o Holokauście, a nie robić z niego obrzydliwy trend. Nasza obsesja na punkcie traumy tylko nasiliła chęć tworzenia (na TikToku) tych narracji. […] Może to bardzo drażnić ludzi, których przodkowie doświadczyli tragedii wojny – stwierdziła Briana, użytkowniczka wspomnianej aplikacji na łamach „Wired”.
Problemu nie stanowi sama chęć przypominania przez młodych ludzi tragedii Holokaustu. To co odrzuca w całej sytuacji to forma, którą wybrali. Wygląda na to, że w dobie social mediów coraz częściej zapomina się o zasadzie decorum. Przedstawienie tragedii około 6 milionów ludzi na platformie, która słynie z humorystycznych, często błahych treści, samo w sobie stanowi zgrzyt. Sytuację ostro skomentowała również przedstawicielka Muzeum Holokaustu w Stanach Zjednoczonych na łamach „Insidera” :
– Naśladowanie doświadczeń Holokaustu hańbi pamięć ofiar, jest obraźliwe dla ocalałych i trywializuje historię. Muzeum zachęca wszystkich, zwłaszcza młodych, do poznania Holokaustu i zrozumienia lekcji, jakie daje nam dzisiaj – oświadczyła Diane Saltzman.
Zaistniała sytuacja pokazuje z jaką łatwością współcześnie upraszcza się wiele zjawisk. Jest to na pewno niepokojący sygnał, który wskazuje na zatracanie poczucia, że przekracza się pewne granice, których nigdy nie powinno się naruszać. Myślę, że częściowo wynika to z uporczywego wręcz dążenia ludzkości do spłaszczania rozmaitych faktów w myśl demokratyzacji wiedzy.
Oczywiście, tłumaczenie skomplikowanych zjawisk przystępnym językiem może wielu ludziom pomóc w ich zrozumieniu. Jednocześnie istnieje niebezpieczeństwo, że zatraci się w tym wszystkim sens danego wydarzenia. Właśnie to stało się z pamięcią o ofiarach Holokaustu, podczas rozprzestrzeniania tego nietaktownego trendu. To co początkowo miało czcić ofiary, przyczyniło się do trywializacji ich cierpienia.
W równym stopniu zadziwia i przeraża bezrefleksyjność nastolatków, które opowiadając patetyczne historie, jako tło dźwiękowe używają wspomnianą już wcześniej piosenkę Bruno Marsa o bardzo przyziemnym wydźwięku. Nie widzą w tym nic złego. Im szybciej zrozumiemy, że to nie w porządku, tym lepiej. Trzeba o tym rozmawiać, edukować się nawzajem i na nowo uczyć wrażliwości. Możliwe, że to właśnie jej zatracanie przyczynia się do powtarzalności zdarzeń w historii.
Oliwia TROJANOWSKA