W ostatnich latach na polskich boiskach oglądać mogliśmy dziesiątki, a nawet setki zawodników z Półwyspu Bałkańskiego. Jukić, Kukić, Gnjatić, Muhar, Mihajlović… W głowie rodzi mi się jednak pytanie – po co? Piłkarzu, dlaczego chcesz z własnej, nieprzymuszonej woli zamieniać taką Pulę czy Rijekę na Kielce bądź Zabrze!?
Pierwszy głos z tłumu oburzonego tym wstępem zabrzmi – awans sportowy! Chwila moment, kochani. O jakim awansie sportowym my w tym momencie mówimy? Dla uproszczenia weźmy na tapet jedne z najpopularniejszych lig, z których w ostatnich latach zawodnicy przybywają do Polski – serbską i chorwacką. W krajowym rankingu UEFA ta pierwsza jest na miejscu 16., a druga – 19. Przypomnijmy, choć to bolesny fakt, że nasza najdroższa PKO Ekstraklasa jest w tym zestawieniu… 32. Liczby nie grają, a takie klasyfikacje to ja mogę wyrzucić do śmieci, powiecie. Okej. Europejskie puchary. W tym roku aż dwa chorwackie zespoły stały przed szansą wejścia do fazy grupowej Ligi Mistrzów (dziwnym trafem poza Dinamo Zagrzeb, który wciąż jest w grze, był to Lokomotiva Zagrzeb, czyli klub-satelita Dinama. Co za przypadek!). A skoro już przy tym jesteśmy, wizja przeżycia niesamowitej przygody, dzięki której będziesz mógł, mój drogi piłkarzu, zmierzyć się z rywalami z innych części Starego Kontynentu w heroicznych bojach o chwałę (i pieniądze) dla swojego klubu… No cóż, również będzie ci bliższa w ojczyźnie. Wróćmy jednak do Ligi Mistrzów. Na pięć ostatnich sezonów najlepsza polska drużyna zameldowała się w fazie grupowej tych rozgrywek raz, mistrzowie Chorwacji i Serbii łącznie pięć razy. Patrząc zaś na wszystkie bałkańskie ekipy, udało się to jedenastokrotnie. Jeszcze brutalniejsza jest statystyka Ligi Europy. Tu w minionych pięciu latach zespoły znad Wisły miały przyjemność zaprezentować się dwa (DWA!) razy, serbskie i chorwackie sześć. Sumując wszystkie drużyny z Bałkanów, otrzymamy wynik aż 24 występów w fazie grupowej. No, chyba że kogoś pasjonuje odpadanie we wczesnych rundach, poczucie wstydu oraz zażenowania albo woli zawsze silnie obsadzone i nieprzewidywalne zmagania o Puchar Paszteto… Pardon, o Europa Conference League, gdzie będziemy mieć większe szanse na jakikolwiek awans. Jeśli tak – zapraszamy!
Jakieś inne argumenty dlaczego, po co? Pieniądze! – słychać z tłumu wciąż wzburzonego wysnutą tezą. Bo przecież od lat mówi się, że w Polsce przepłaca się piłkarzy. To musi być to! No cóż. Niby tak, ale jednak nie do końca. Wystarczy spojrzeć na raport spółki Sporting Intelligence dotyczący wynagrodzeń zawodników w najwyższych klasach rozgrywkowych. I tak, faktycznie, tutaj zarabia się więcej. Według autorów zestawienia jest to 91 tysięcy euro rocznie. Tylko że liga chorwacka jest tuż za nami. I to dosłownie. Tamtejsza średnia wynosi 90,3 tysiące euro. Naprawdę, taka zmiana dla siedmiu stówek? Gdyby gracze mieli wyjeżdżać dla pieniędzy, jest sporo dużo bardziej opłacalnych możliwości. Ot, chociażby taki Kazachstan. Albo Indie, jeżeli chcą zaznać większej egzotyki. Tylko w Polsce przepłaca się piłkarski szrot? Oj nie, nie. Tak robi cały świat.
Polska może być świetną trampoliną na Zachód! No i znów – nie, nie jest lepsza od Bałkanów. Naprawdę, nie wiem, czy gdziekolwiek występuje większe zagęszczenie skautów. Ale śmiem wątpić. Ba, jestem nawet w stanie postawić śmiałą tezę, że gdyby zebrać wszystkich bacznych obserwatorów bałkańskich talentów, to nie zmieściliby się oni chociażby w takiej Łomży. Jeżeli jesteś dobry, naprawdę nie potrzebujesz wpisywać do swojego CV naszej ekstraklasy. Bo to nie jest znak jakości, a raczej tego, że jednak coś jest z tobą nie w porządku. Nie tędy droga. A może rozwój? Polscy trenerzy to najbardziej niedoceniana grupa zawodowa w historii grup zawodowych? Nadal nie, nadal pudło. Która akademia w Europie wprowadziła do swojego seniorskiego zespołu najwięcej wychowanków? NK Osijek, Chorwacja. Ilu szkoleniowców znad Wisły w ostatnich latach osiągnęło międzynarodową sławę, poprowadziło z sukcesami klub w ligach TOP5? No właśnie. A bałkańscy? Pierwsi z brzegu – Kovač, Bilić, Mihajlović… Albo więc cały świat się pomylił i nie docenia polskiej myśli szkoleniowej, albo faktycznie coś w tym jest.
To może chociaż miejsce do życia jest lepsze? Słychać ostatnich już niedobitków z tłumu. Nie no, błagam, szanujmy się. Byłem w tym roku w Mielnie, byłem w Gliwicach, Kielcach, Białymstoku. I chyba w żadne z tych miejsc nie chciałbym wrócić, a już tym bardziej osiedlić się na stałe. Pisząc ten tekst, oglądam zachód słońca w Puli, na chorwackim półwyspie Istria. I jedyne, co odczuwam, to, jak to mawia młodzież i bohater popularnych ostatnio memów, zero potrzeb. Mógłbym zostać tu już na zawsze. A, piwo też jest tańsze.
Więc, najdroższy Chorwacie, Serbie czy Słoweńcu, zanim podejmiesz ostateczną decyzję o przenosinach do Polski, zastanów się dwa razy, prześpij się z tym, oblicz deltę. Jeśli natomiast jesteś tak słaby, aby zostać jednym z ligowych średniaków, to spokojnie, nie martw się o nas, wychowamy sobie swoich.
Kacper BAGROWSKI