Ukrywając się w cieniu

Źródło: eurogamer.pl

Gry komputerowe zawierają bardzo szeroki zasób symboli wykorzystywany w popkulturze i świadomości odbiorców. Dla jednych pierwszym skojarzeniem z grami wideo dwie berety Lary Croft, dla „Seven Nation Army” ze zwiastunu „Battlefield 1” albo też dwa miecze noszone na plecach przez białowłosego wojownika. Symbolem, do którego jednak chciałbym się odnieść, jest broń mniejszego kalibru. Taka, która idealnie mieści się pod rękawem, a odgłos towarzyszący jej uaktywnieniu, jest zapewne ostatnim co ofiara usłyszy. Chodzi o ukryte ostrze i towarzyszącą mu historię serii „Assassin’s Creed”.

Pierwsza część jednej z najsłynniejszych gier komputerowych premierę miała w listopadzie 2007 roku i prowadziła dwie narracje. Jedna odnosiła się do wydarzeń współczesnych, druga osadzona była w przeszłości, podczas III wyprawy krzyżowej. Towarzyszyliśmy (oraz kierowaliśmy) w niej dwóm postaciom: należącemu do bractwa zabójców Altairowi oraz pracującemu jako barman Desmondowi Milesowi. Desmond, trafiając na celownik dwóch potężnych organizacji, dowiaduje się, iż jest potomkiem prastarych wojowników, a informacje o ich poczynaniach w przeszłości zawarte są w jego DNA. Firma Abstergo, kontynuująca założenia zakonu Templariuszy z okresu III krucjaty (i nie tylko) dąży do kontroli nad cała rasą ludzką. Do spełnienia swych celów potrzebują         artefaktów, które niegdyś były w posiadaniu Zakonu Asasynów.

Skok wiary

W porównaniu z choćby z serią „Tomb Raider”, gry o Asasynach nie istnieją na rynku tak długo. Inna sprawa z francuską firmą, która tchnęła życie w ową serię. Wciąż jednak mam skłonności do umniejszenia growym studiom doświadczenia, patrząc przez pryzmat stażu danej serii. Przecież Ubisoft wydał już 11 pełnoprawnych części o skrytobójcach na komputery osobiste i konsole, a także ponad 12 gier pobocznych, stanowiących podporę dla głównej linii. W ciągu trzynastu lat swojego istnienia, uniwersum obrosło w książki, serial oraz film pełnometrażowy i ani myśli się zatrzymać. Patrząc jednak na historię owego sukcesu, należy cofnąć się w czasy przed premierą pierwszej części Assassin’s Creed, by zauważyć, że góra lodowa jest większa pod powierzchnią wody.

Trudny start

Początki Ubisoftu sięgają 1986 roku i wtedy też (między innymi) zaczęli zajmować się grami, dzisiaj raczej nie znanymi szerszej publice. Historia owej firmy jest ciekawa sama w sobie i szerzej opisana została już w 41 numerze czasopisma „Pixel” (tekst dostępny jest także na stronie czasopisma), więc nie chcę powielać historii studia, za to skupić się na fenomenie Asasynów. Ów cykl, od początku bowiem czerpał z połączenia mechanik i założeń nie stosowanych wcześniej wśród innych twórców gier, a zasługą ich niesłabnącej popularności jest fakt, iż nad niektórymi z nich studio pracowało o wiele wcześniej. W 2003 roku wykupiło prawa do marki „Prince of Persia”, pierwotnie należące do studia Broderbund Software.

Perscy Asasyni

W „Piaskach Czasu” z 2003 roku, parkour zaimplementowano wyłącznie jako efektowny sposób na zręcznościowe pokonanie stojących na drodze (a także tnących i wysuwających się ze ścian) przeszkód, co i tak stanowiło krok milowy w odniesieniu do innych gier wykorzystujących ten sposób przemieszczania się. Kolejne części Księcia, nie rozwijały tematu, wykorzystując ten sam schemat częściej i efektywniej. Zmieniła to seria Assassin’s Creed, czyniąc z freeruningu i wspinaczki główną podstawę poruszania się po coraz to większych i bardziej zagęszczonych lokacjach. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie otwarta struktura owych lokacji i mnogość aktywności wymagających ukrycia się przed wzrokiem przeciwników. A że mało osób szuka wroga powyżej i poniżej poziomu ulic, szybkie pokonywanie masywnych budynków stało się ulubioną czynnością fanów tej marki. A przy tym, z każdą kolejną odsłoną coraz bardziej rozbudowywaną: przy użyciu narzędzi (wysuwane ukryte ostrze lub ostrze z wciągarką), odmiennej szybkości i techniki przypisanej do postaci czy elementów infrastruktury miejskiej (jak podziemne tunele, ruchome maszty ulokowane blisko wysokich budynków albo nawet XIX wieczna londyńska kolej).

Długi rękaw

Symbolem tej serii gier, który przerasta popularnością parkour, stała się jednak wcześniej wspomniana broń. Zgodnie z historycznymi realiami, działający od XI wieku na terenach Iranu Asasyni, szczególnie umiłowali sobie zadawanie śmierci krótkim sztyletem nasączonym trucizną. Ubisoft postanowił wykorzystać tę „wizytówkę” zabójców i uczynić z niej nieodzowny element rozgrywki. Sztylet zastąpiono ostrzem ukrytym w rękawie, które Ubisoftowi Asasyni mieli otrzymać podczas zakonnego zaprzysiężenia, pozbywając się palca jednej ręki, który przeszkadzał mechanizmowi aktywującemu broń. Oczywiście z biegiem czasu, zarówno jak i parkour, ukryte ostrze doczekało się różnych odsłon i szeregu usprawnień, kilka razy pojawiając się nawet jako obrotowy sztylet czy mini kusza.

Świeży start?

Przy okazji najnowszej części („Assassin’s Creed: Odyssey”), ostrze kompletnie zniknęło z wyposażenia jak i fabuły, przyczyniając się do licznych komentarzy twierdzących, iż deweloperzy kiszą się we własnym sosie, ograniczając możliwości do przedstawienia ciekawszych realiów historycznych. Trudno się z niektórymi zarzutami nie zgodzić, ponieważ Ubisoft przez lata budował Asasynom (w większości spójne) uniwersum wpisując ich w kluczowe epoki (jak i dopowiadając historię, w miejscach, gdzie historycznie kluczowe nie były), przez co konflikt dwóch zakonów (zabójców i Templariuszy) wydaje się odwieczny. Baśniowość konfliktu nie jest wadą, lecz niektóre odsłony serii odstają realiami rozgrywki tak mocno, iż równie dobrze mogłyby być osobnymi historiami, nie wpisującymi się w wątek szukania wspomnień wybrańców, wykorzystując linię krwi i Animusa.

Byli Templariusze, byli i piraci, starożytni najemnicy, postkolonialni Indianie, a także współczesne wątki. Za kilka miesięcy zobaczymy w akcji Wikingów, powróci ukryte ostrze, ale też powtarzalność oprawy graficznej i inspiracje „Wiedźminem 3”. Zbudować będzie można osadę, grać online i wykorzystywać postaci innych graczy jako avatary służące najazdom na osady wroga, dlatego mam jedno pytanie, które pozwolę sobie zaczerpnąć z innego okresu historycznego, tak jak robi to Ubisoft. Quo Vadis Asasynie?

Krystian GÓRNY