18 września zakończyło się historyczne dla praw ochrony zwierząt posiedzenie Sejmu. Uchwalono ustawę zakazującą m.in. hodowli zwierząt na futra oraz wprowadzającą ograniczenia uboju rytualnego. Ekolodzy są wniebowzięci, rolnicy wychodzą na ulice, a spora część społeczeństwa patrzy z konsternacją na poczynania obu grup, nie wiedząc do której się przyłączyć.
„Piątka dla zwierząt” Jarosława Kaczyńskiego wywołała nie lada zgrzyty wśród Polaków. Pierwszy cios odczuli rolnicy, a przecież to oni pomogli Prawu i Sprawiedliwości wygrać wybory parlamentarne i prezydenckie. Całkiem niedawno Andrzej Duda dziękował im za ich „wkład w budowanie bezpiecznej Polski”, a teraz Kaczyński ukłonił się im lewacką „Piątką dla zwierząt”. Rolnicy pamiętają jeszcze podatek cukrowy, który miał pogrążyć polskich sadowników i producentów napojów słodzonych. Nic więc dziwnego, że środowisko to zaczęło protestować. Zebrali się pod siedzibą PiS z barwnymi transparentami: „Kto chce zarżnąć polskie rolnictwo?”, „Zostawcie nasze miejsca pracy!” i moje ulubione: „Piątka dla zwierząt to zdrada Polski”. Problem stał się na tyle naglący, że Minister Rolnictwa napisał list do polityków PiS. – Zdaniem rolników PiS zdradza wieś, przestaje być jej obrońcą, a deklaracje składane przez najważniejszych polityków przed wyborami były tylko hasłami propagandowymi i elementem walki o elektorat wiejski – twierdzi Jan Krzysztof Ardanowski.
Zamach na własność prywatną
Rolnicy burzą się, że dwie gałęzie gospodarki rolnej zostaną zlikwidowane w imię „ideologii i fanaberii”. Nie zgadzają się na to, aby ktoś z góry miał im narzucać, co jest, a co nie jest moralne. Ich wzburzenie wynika również ze strachu, ponieważ ustawa nadaje organizacjom prozwierzęcym bardzo szerokie kompetencje. Przyznam, że prawo inspekcji społecznej wydaje mi się czymś niedorzecznym. Chyba nikt z nas nie życzy sobie niezapowiedzianych i obcych butów na progu, które mogą nam bezkarnie łazić po domu i to jeszcze bez nakazu sądowego. Widząc wzburzone nastroje tak licznej grupy społecznej, Kaczyński zreflektował się i już 13 października ma być składana poprawka. – W tej chwili przewidujemy wypłaty dla tych, którzy produkują mięso. One zostaną, te odszkodowania czy rekompensaty zostaną uruchomione wtedy, gdy ustawa wejdzie w życie. Tutaj jest przewidziany rok vacatio legis. Będzie rozłożona na pewien okres, nie będzie jednorazowa tylko prawdopodobnie przez dwa czy trzy lata po wprowadzeniu ustawy – przekazał szef klubu PiS Ryszard Terlecki podczas piątkowej konferencji.
Oczywiście kwestia odszkodowań nie usatysfakcjonowała praktycznie nikogo. Miała stłumić rosnące niezadowolenie, a przyczyniła się do zarażenia nim innych obywateli. Dominują głosy, które uważają, że pieniądze z odszkodowań powinny zostać przeznaczone na uporanie się z koronawirusem. Michał Moskal, który obecnie zarządza biurem Jarosława Kaczyńskiego, naraził się nawet na śmieszność twierdząc, że kilkaset milionów odszkodowań dla hodowców to żaden problem. Za namową Moskala, Kaczyński wystąpił w towarzystwie kociej emotki na TikToku, rozpoczynając akcję „#StopFurChallenge”, co z kolei wzbudziło niedowierzanie, no bo kogo jak kogo, ale Kaczyńskiego na TikToku raczej nikt się nie spodziewał.
Między młotem a kowadłem
Do tego dochodzą niezadowolone komentarze obrońców zwierząt, którzy nie zdążyli nacieszyć się nową ustawą, a już ktoś stawia im jakieś „ale”. Pamiętają oni słowa Andrzeja Dudy, które zawarł do nich w liście w 2015 roku: „Jako Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej nie podpiszę żadnej ustawy, która pogarszałaby los zwierząt i podpiszę każdą ustawę, która ten los poprawi.”
Fakt, że Prezydent nie zajął oficjalnego stanowiska wobec nowelizacji i zakazu hodowli zwierząt na futra niepokoi nie tylko Polaków, ale i byłego szefa związku futrzanego British Fur Trade Association – Mike’a Mosera. Drugiego października wysłał on list do Dudy, aby przekonać go do podjęcia właściwej decyzji. – W czasie mojej pracy w tej branży odwiedzałem fermy futrzarskie w krajach na całym świecie, w tym w Polsce. Cokolwiek by nie mówili przedstawiciele przemysłu futrzarskiego, warunki życia tych zwierząt są straszne – tłumaczy.
Obecnie trwają prace nad ustawą w Senacie, a następnie trafi ona do prezydenta. Duda stoi przed trudnym wyborem. Nieważne po której stronie się opowie i tak społeczeństwo będzie niezadowolone. Jeśli nie zgodzi się na ustawę, to po raz kolejny udowodni, że jest po prostu niesłowny. Jeżeli się zgodzi, to ową niesłowność wypomną mu rolnicy. Co więcej, posłowie PiS wiedzą, że na każdym polu ponoszą straty, ale nie są w stanie z tym nic zrobić. Lewica z jednej strony poklepuje Kaczyńskiego, chwaląc go za „Piątkę dla zwierząt”, a z drugiej trzyma go za szyję, wypominając mu czego nie zrobił (a przecież obiecał, że zrobi).
Katarzyna RACHWALSKA