Życie w Korei Południowej nie jest tak idealne jakby mogło się wydawać. Tak jak w każdym innym miejscu na świecie, istnieje tam problem seksizmu. Koreanki muszą wyglądać idealnie, bo inaczej nie dostaną pracy. Nawet jeśli zdobędą posadę swoich marzeń to i tak muszą liczyć się z tym, że będą zarabiały grosze w porównaniu z mężczyznami. Taki jest właśnie los koreańskich kobiet.
Mieszkańcy Korei uważają, że bycie pięknym jest równie ważne, co bycie mądrym. Dlatego tak silna jest tam presja bycia idealnym. Za tym natomiast idzie popularność operacji plastycznych u kobiet. Na podstawie raportu Gallup Korea szacuje się, że w 2015 roku około 14% Koreanek poddało się chirurgii plastycznej. Dla porównania w tym samym roku, według Centrum Badawczego Pew, w Stanach Zjednoczonych operacje plastyczne przeszło 7% kobiet. Najczęściej wykonywanym zabiegiem w Korei jest double eyelid surgery, czyli stworzenie podwójnej powieki. Wynika to z tego, że większość Koreańczyków naturalnie rodzi się z tzw. pojedynczą powieką. Zabieg ten jest na tyle częsty, że w zasadzie stał się już normą. Świadczyć o tym może to, że usługa poprawienia powiek jest nierzadko wykupywana przez rodziców w ramach prezentu dla córek.
Fakt częstego wykonywania operacji plastycznych twarzy tłumaczy się tym, że tak po prostu łatwiej jest zdobyć pracę. Skoro twój przyszły pracodawca zwraca uwagę na zdjęcie
w CV, to dlaczego nie poprawić swojego wyglądu, aby zdobyć pracę marzeń? W zasadzie można zaryzykować stwierdzenie, że koreańscy rodzice już od narodzin dziecka starają się, aby twarz służyła potomkowi do zdobycia dobrego zawodu. Bo jak inaczej podejść do żartów przy porodzie o tym, że jeśli dziecko będzie brzydkie to zawsze można poddać je operacji plastycznej? Do tego matki często napominają swoje córki, że muszą przejść zabieg chirurgiczny, bo inaczej żadnej pracy nie znajdą.
Z pewnością takie zachowania można nazwać seksistowskimi. Z takim podejściem do kobiet walczą koreańskie feministki. Jednak nie mają one łatwego zadania. Ze względu na to, że kilka lat temu radykalny feminizm wybił się bardzo mocno w internecie, obecnie feminizm w Korei Południowej postrzegany jest nie jako walka o prawa kobiet, a jako walka z mężczyznami. W konsekwencji ruch ten jest negatywnie kojarzony zarówno przez Koreańczyków, jak i Koreanki.
Te negatywne konotacje w znacznym stopniu przyczyniły się do afery wokół filmu „Kim Jiyoung, Born 1982”, który wcale taki kontrowersyjny nie jest. Jest to bowiem historia zwykłej Koreanki, która boryka się z problemem seksizmu. Jednak fakt, że film został okrzyknięty dziełem feministycznym sprawił, że doszło do jego bojkotu. Koreańscy mężczyźni zaniżali ocenę filmu na portalach jeszcze przed jego oficjalną dystrybucją. Na aktorkę Jung Yu-mi, która zagrała główną rolę, wylała się fala hejtu. Powstała nawet petycja skierowana do prezydenta z prośbą o niewypuszczanie filmu.
Te działania bardzo dobitnie pokazują jak pobieżnie koreańskie społeczeństwo podchodzi do kwestii feminizmu. Warto zaznaczyć, że większość mieszkańców Korei zgadza się co do tego, że trzeba dążyć do równouprawnienia kobiet, a sam seksizm jest szkodliwym zjawiskiem. Pomimo tego, według danych OECD, w 2019 roku kobiety w Korei Południowej otrzymywały średnio o 32,5% niższą wypłatę w stosunku do mężczyzn. Jest to jedna z najwyższych luk płacowych wśród wysokorozwiniętych krajów. Dodatkowo ekonomiści na podstawie glass ceiling index uznają, że w Korei Południowej panują jedne z najgorszych warunków dla pracujących kobiet.
To wszystko świadczy o tym, że Koreanki nie mają łatwego życia. Codziennie muszą zmierzać się z dyskryminacją, która przybiera różne formy. Do tego walka z nierównością i seksizmem nie jest najłatwiejsza. Być może jest tak ze względu na to, że w Korei dalej silny jest patriarchalny model rodziny. Trzeba jednak z optymizmem patrzeć w przyszłość. W wielu krajach z roku na rok prawa kobiet są coraz bardziej respektowane. Na zmiany w Korei Południowej też przyjdzie czas.
Olimpia OLIK