Sezon 2020 jest na pewno jednym z najdziwniejszych w historii światowego kolarstwa i to nie tylko z powodu koronawirusa. To najkrótszy, a zarazem najbardziej intensywny rok. Rok ciekawych wyścigów, wielu kraks i nowych, młodych gwiazd, które pojawiły się w peletonie i już pokazały, na co je stać.
Pierwszy wyścig w sezonie 2020 wystartował pod koniec stycznia, jednak już w połowie marca kolarze musieli zakończyć rywalizację. Na szosy wrócili dopiero w sierpniu. Początek zmagań okazał się niezwykle zaskakujący i dramatyczny. Zawodnicy zaczęli wielkie ściganie startem w Tour de Pologne. Niestety już na pierwszym etapie miała miejsce ogromna kraksa z udziałem wielu zawodników. Najpoważniejsze obrażenia odniósł Fabio Jakobsen, który w ciężkim stanie został przetransportowany helikopterem do szpitala w Sosnowcu. Na szczęście kolarz powoli wraca do zdrowia. Przed nim jeszcze dwie operacje twarzy i wiele godzin rehabilitacji, by pobudzić do pracy sparaliżowane struny głosowe.
W kolejnych startach również nie obyło się bez kraks i upadków. Żadne z nich nie okazały się jednak tak poważne jak wypadek na TdP. Podczas kolejnych imprez kibice mogli przede wszystkim cieszyć się kolarstwem. Forma zawodników z wyścigu na wyścig rosła, co zapowiadało wielkie emocje. Na trasach królowali młodzi, jednak starzy wyjadacze udowodnili, że tanio skóry nie sprzedadzą.
Młody Słoweniec górą
Tegoroczny wyścig Tour de France był wyjątkowy. Nie rozpoczął się tak jak w poprzednich latach w lipcu. Został przełożony i ruszył dopiero na przełomie sierpnia i września. Kolarze przed startem i tuż po zakończeniu każdego etapu musieli zakładać maski, w których również udzielali wywiadów. Dodatkowo w czasie rywalizacji każdy zawodnik i członek drużyny był dwukrotnie testowany na obecność koronawirusa. Badania przeprowadzono w trakcie dwóch dni wolnych, najpierw po pierwszym tygodniu zmagań, a następnie po drugim.
Tegoroczne zmagania w Wielkiej Pętli doczekały się także nowego zwycięzcy. Po 21 etapach najlepszym kolarzem okazał się Tadej Pogačar. Słoweniec pokonał swojego faworyzowanego rodaka Primoža Rogliča podczas jazdy indywidualnej na czas, która była przedostatnim akcentem wyścigu. Przed startem czasówki na legendarnym podjeździe pod La Planche des Belles Filles, Pogačar tracił do Rogliča 57 sekund, by po etapie mieć nad nim przewagę niespełna minuty w klasyfikacji generalnej. Tym samym 22-latek zapewnił sobie pierwsze zwycięstwo w jednej z największych i najbardziej prestiżowych kolarskich imprez świata. Do wygranej w całym tourze „dorzucił” białą koszulkę najlepszego młodzieżowca, tytuł najlepszego górala i trzy triumfy etapowe.
Pogačar z równie dobrej strony pokazał się podczas Mistrzostw Świata w Imoli, gdzie na około 40 km przed metą próbował samotnego ataku. Po pewnym czasie został jednak doścignięty przez grupę liderów.
Słoweniec to wschodząca gwiazda dyscypliny, która już w zeszłym sezonie pokazała, że jest przyszłością tego sportu. W 2019 roku młokos zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej i wywalczył koszulkę najlepszego młodzieżowca podczas hiszpańskiej Vuelty. Kolarz Team Emirates może w następnych latach zdominować światowy peleton.
Waleczny Szwajcar
Podczas TdF nie tylko Pogačar marzył o zwycięstwie. Niewątpliwie kolarzem, który wykazał się niesamowitym sercem do walki i dużymi umiejętnościami był Marc Hirschi. Szwajcara wielokrotnie można było oglądać w ucieczkach i atakach. Zawodnik Sunwebu kilka razy polował na etapowy triumf. Na dziewiątym odcinku od wielkiego sukcesu dzieliło go niewiele, jednak wówczas lepszy okazał się Pogačar. Hirschi dopiął swego na 12. etapie i odniósł swój pierwszy triumf w worldtourowym peletonie.
Tydzień później 22-latek po fantastycznej jeździe w TdF wystartował jako lider reprezentacji podczas Mistrzostw Świata. W Imoli podtrzymał swoją dobrą passę i na linii mety o kilka centymetrów wyprzedził Michała Kwiatkowskiego, zdobywając brązowy medal w wyścigu ze startu wspólnego.
Świetnie spisał się także podczas corocznych tzw. wiosennych klasyków, które z powodu pandemii stały się klasykami jesiennymi. Hirschi wygrał Walońską Strzałę, a następnie zajął drugie miejsce w Liège-Bastogne-Liège. Popularna „Staruszka” była ostatnim startem Szwajcara w tym jakże udanym dla niego sezonie. Młodzieżowy mistrz świata z Innsbrucku wreszcie pokazał, że jest jednym z najbardziej obiecujących kolarzy na świecie.
Są też inni
Sezon 2020 można spokojnie nazwać rokiem „młodych wilków”, które ruszyły do ataku. Poza Pogačarem i Hirschim narodziły się inne gwiazdy.
Jedną z nich na pewno jest Filippo Ganna, który w fenomenalnym stylu zdobył tytuł mistrza świata w jeździe indywidualnej na czas podczas czempionatu we Włoszech. Tydzień później wraz z Team Ineos rozpoczął zmagania w Giro d’Italia, w którym wygrał czasówkę i został pierwszym posiadaczem różowej koszulki. Był też sprawcą sporej niespodzianki, gdy podczas piątego, górskiego odcinka zabrał się w ucieczkę i do swoich sukcesów dołożył drugi wygrany etap.
Doskonałą formą zachwycił także Wout van Aert. Belg jeszcze przed rozpoczęciem Tour de France miał na swoim koncie dwa zwycięstwa. Okazał się najlepszy w słynnych klasykach – Strade Bianche i Mediolan-San Remo. Później imponował na etapach TdF, nie tylko jako genialny pomocnik Rogliča. Triumfował na piątym i siódmym odcinku. Swoje tegoroczne osiągnięcia uzupełnił dwoma medalami Mistrzostw Świata w Imoli.
Młodym objawieniom sezonu dzielnie dotrzymywał kroku starszy o kilka lat Julian Alaphilippe. Największym sukcesem Francuza w tym roku było zdobycie tęczowej koszulki we włoskiej Imoli. „Muszkieter” wygrał też jeden z etapów TdF oraz Strzałę Brabancką.
Polscy kibice również mieli powody do zadowolenia. W tym roku Kwiatkowski po raz kolejny udowodnił, że jest kolarzem z prawdziwego zdarzenia. Zawodnik Ineos wreszcie odniósł etapowe zwycięstwo w Tour de France. Fantastycznie spisał się także na MŚ, przegrywając brązowy medal dosłownie o włos.
Niewątpliwie kolarze na zawsze zapamiętają wciąż trwający sezon 2020. Mijający rok zapisze się w historii dyscypliny z powodu zmian, jakie wymusiła pandemia, licznych kraks oraz dużej nerwowości w peletonie. Przede wszystkim jednak z uwagi na nowe gwiazdy, które już udowodniły, że są gotowe do ścigania na najwyższym poziomie.
Julia JUREK