Tym procesem sądowym żyła cała II Rzeczpospolita. Oskarżona o brutalny mord Rita Gorgonowa stała się zjawiskiem medialnym lat 30. Tajemnica morderstwa siedemnastoletniej Elżbiety Zarembianki nigdy nie została ostatecznie wyjaśniona. Mimo tego, podejrzana do końca życia miała przypiętą łatką dzieciobójczyni. Liczne słowa oskarżeń nie znikały z pierwszych stron gazet, jednak samosąd wydany przez głos ulicy był tylko kolejnym domniemaniem w tej nieprzeniknionej sprawie.
W nocy z 30 na 31 grudnia 1931 roku w niewielkiej wsi Brzuchowice doszło do tragicznego zabójstwa Lusi Zarembianki, nastoletniej córki lwowskiego architekta Henryka Zaremby. Okaleczone brutalnie ciało znalazł w łóżku dziewczynki jej brat – czternastoletni wówczas Stanisław. Chłopca obudził w nocy głośny skowyt psa – Luxa, który, jak się później okazało, został ogłuszony przez poszukiwanego sprawcę. Staś obudził krzykiem ojca, po czym ujrzał cień niezidentyfikowanej postaci wymykającej się z salonu na werandę. Podczas tragicznego wydarzenia w domu było tylko kilka osób: ojciec Lusi – Henryk, jego syn Stanisław, pani Gorgonowa z kilkuletnią córką Romaną, gosposia oraz ogrodnik Kamiński z żoną mieszkający tuż obok rozgrywających się wydarzeń.
Już kilka chwil po zbrodni, żandarmeria odkryła, iż sprawcą musiał być domownik. Brakowało śladów włamania, a odciski stóp na śniegu wychodzące z werandy prowadziły do domowej piwniczki. Szybko pierwszą i ostatecznie jedyną oskarżoną stała się Gorgonowa. Ale kim właściwie była ta tajemnicza przybyszka z dalekiej Dalmacji? Ponad osiem lat pracowała u Zaremby jako opiekunka dzieci oraz gospodyni domu. Szybko ich relacja przestała być oficjalna, Rita rozkochała w sobie mężczyznę i urodziła mu córkę Romanę. Zarówno Zaremba, jak i Gorgonowa byli już w związkach małżeńskich, dlatego nie mogli sfinalizować romansu. Jednak uczucie szybko wygasło, a Henryk już wkrótce zamierzał przeprowadzić się wraz z Lusią do nowego mieszkania. Nie zdążyli – dziewczynkę zamordowano licznymi uderzeniami ciężkim narzędziem w czaszkę. Sekcja zwłok wykazała na ofierze upozorowany gwałt, który mógłby sugerować, iż to nie mężczyzna stoi za zbrodnią.
Śledztwo okrzyknięto najbardziej szczegółowo zbadaną i dopracowaną sprawą tamtych lat. Brakowało jednak mocnych dowodów. Medycyna sądowa nie pozwalała wówczas na zbadanie DNA krwi, którą znaleziono na futrze Gorgonowej oraz klamce od drzwi prowadzących do jej pokoju. Zakrwawione dłonie usprawiedliwiała jednak zranieniem się stłuczoną w pośpiechu szklanką. Dowodem rzeczowym stał się żelazny dżagan (rodzaj kilofa) wyłowiony z basenu, który przypuszczalnie był narzędziem zbrodni. Woda wymyła z niego ślady krwi i potencjalne odciski palców, a oskarżona nigdy nie przyznała się do popełnionego czynu. Atmosfera linczu podsycała emocje podzielonego społeczeństwa, które z ekscytacją czekało na wyrok wobec Gorgonowej.
W 1933 roku kobietę skazano na osiem lat więzienia. Ominęła karę śmierci, której tak bardzo pragnął dla niej anonimowy tłum. W zakładzie karnym urodziła córkę i po sześciu latach, w wyniku amnestii z powodu wybuchu wojny, wyszła na wolność.
Losy głośnej sprawy sądowej zainspirowały reżysera Janusza Majewskiego do napisania scenariusza filmowego. Sam pierwszy raz usłyszał o widmie Gorgonowej już jako dziecko, gdy w domu straszono go jej morderczą legendą. I tak w 1977 roku w kinach pojawił się film fabularny „Sprawa Gorgonowej”. Tłumy ponownie skandowały imię Rity, a spór o jej (nie)winność stał się gorąco dyskutowanym tematem. Dzieło niczego jednak nie wyjaśniało, a sama oskarżona stała się bohaterką, z którą widzowie z chęcią sympatyzowali.
Po wojnie, po Ricie Gorgonowej, zostało zaledwie kilka mglistych wspomnień świadków. Przez jakiś czas mieszkała w Lublinie, gdzie ponownie wyszła za mąż. Zmieniła imię i nazwisko, z Rity Gorgonowej na Emilię Kańską. Później mówiono, że osiadła na Śląsku, a nawet pojawiły się głosy o jej wyjeździe do Ameryki. Cezary Łazarewicz, dziennikarz badający sprawę zaginionej, trafił na trop dzięki wnuczce podejrzanej. W liście wspomniała o ostatnim miejscu, gdzie widziana była kobieta – we wsi M. położonej między Wrocławiem a Kluczborkiem. Podobno Rita zaprzyjaźniła się tam z pewnym małżeństwem i mieszkała u nich pięć miesięcy, po czym nagle zniknęła, a słuch o niej zaginął. Wiejskie plotki mówiły o kolejnej zbrodni z udziałem Gorgonowej – tym razem to ona miała stać się ofiarą, ciałem zakopanym gdzieś w ogrodzie posiadłości. Do dzisiaj nie wiadomo, kto zabił Lusię – czy był to brat Stanisław, ogrodnik Kamiński czy może rzeczywiście żądna zemsty Gorgonowa? 88-letnia córka Ewa, mimo iż matki praktycznie nie pamięta, gorliwie wierzy w jej uczciwość, a w 2018 roku zapowiedziała zamiar wznowienia procesu i rewizji wyroku. Jak wyznaje, jej ostatnim marzeniem jest udowodnić światu niewinność rodzicielki.
Daria SIENKIEWICZ